pn
Fajny początek dnia. Może później coś więcej.
Jeszcze zdąże zasnąć... oby :)
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Fajny początek dnia. Może później coś więcej.
Jeszcze zdąże zasnąć... oby :)
Wczoraj był pika. Bardzo mnie to ucieszyło, szczególnie że został dość długo (biorąc pod uwagę obecność ptysia). Ogólnie bardzo miłe spotkanie. Mówił o Ani. I gdzieś tam wiem, że byłaby dla niego odpowiednia. Szczególnie, że łączy ich dużo więcej. Rozumieją się więcej niż bez słów, choć są w wieku w którym odpowiedź "nic" na pytanie "co się stało" jest powodem kłótni. Chyba każdy to przerabiał milion razy...
Przeszła mi myśl przez głowę. Chyba zła bo to zazdrość. Wiem, że dla niego byłoby dobrze. I dobrze że z Anią zaczyna coś budować, ale jednak taki mały ścisk w sercu jest. I tylko uśmiechać się, kibicować i dawać dobre rady na to aby im się powiodło. W sumie mam jakąś świadomość, że jestem wpleciona w jego życie. To coś tak jak... bo ja wiem naprzykład serweta. Jesem nitką, która albo trzyma cały splot, albo jak się ją wyjmie coś powoli zacznie się pruć i w miarę szybka orientacja- zastąpienie jej inna uratuje serwetę. Albo okaże się, że byłam taką nitką, która nie znaczyła nic... wyciągneło się ja i śladu nie ma że była, owszem była, ale niepotrzebna.
NIe lubię jak zaczynam analizować, to nie ejst dobre. Rozgrzebywanie słów na części pierwsze. Przy dłuższymm czasie ma to może jakiś sens ale nie tak jak w tym przypadku. Tu jakoś nic nie ma sensu.
A i jeszcze jedna ochydna rzecz jaką wczoraj zrobiłam. Wtuliłam się w ptysia wieczorem, był taki ciepły... zamknęłam oczy.. było mi dobrze.. dobrze bo myślałam że to ktoś inny. Nie powinnam nigdy tego robić. Ogólnie z ptysiem ok. Nie było poważnej kłótnie, a nie wróć wczoraj. O to ze piszę na komp. bo przeciez na pewno z kims piszę. On nie jest głupi. Mniejsza o to. Jest ok. Jak ma się psuć samo się popsuje.
Nie mogę przestać myśleć o pika. Kurde, źle. Czekam do jutra.
Już prawie noc... północ, a po północy nic dobrego nie może się zdarzyć. Nie ważne. Dziś chciałam coś innego, coś co jest dla mnie trudne, jeszcze nie do ogarnięcia. Dostałam od pika książkę... powiedzmy poradnik. Prawie pokonana, ale bedę musiała jeszcze ze 2 razy przeczytac żeby ją choć trochę zrozumieć. Tak "kadłubka" zwykły człowiek nie zrozumie... niesamowite. Niesamowite ile można mieć życia by żyć. Czytałam zdanie po zdaniu.. wracałam, czytałam raz jeszcze i mimo, że jest napisana językiem najprostszym jaki w tej tematyce istnieje to mimo wszystko jest to trudne. NIe wiem nawet jak opisać to co czułam czytając ją. Nie jestem taka... zapewne nie bedę. Życie z boku jest takie proste, łatwe i przyjemne. Przeklnięcie na szefa, współpracowników, kolejny wkurw na dzieci, psa czy kota... bo zupa była za słona. A życie przepływ między palcami. Chciałabym dać wszystko. A nawet wszystko to za mało. Egoista ! Pieprzony egoista ze mnie! ! Tyle czasu po zranieniach uczyłam się być inna, powiedzmy gruboskórna, nie bać się mieć własne zdanie i odpyskować jak trzeba obcym ludziom. Dziś jakbym dostyała w twarz... zmarnowany czas... Mam nadzieję że pika kiedyś usiądzie ze mną i mi opowie... powie co i jak. Nigdy nie bedę jak ania, nie sprawdzę, nie będę pilnować. Czasem wydaje mi się żałosne że pytam pika o to... co niby ja wiem.. co mogę.... nic... Nie wiem na ile ja mu jestem potrzebna wiem na ile on mi. Bez niego to nie bedzie to samo. Chce żeby był.. zawsze.
Trzeba puścic coś Sparksa... najgorzej, że nie che przewracać płyt i szukać tych od pika. Zostaje "Pamiętnik", chyba ze trafie coś jeszcze. Dobranoc
Tak, kolejny dzień zdrowego związku. Do końca nie wiem czy powinnam bo jest wiele za i przeciw... po rozmowie z rodziną ustalimy dokładniej. Rozchodzi się o wolne mieszkanie. Matula nie wie czy zostawić je dla siebie czy wynając. Mi się jakoś to nie uśmiecha bo to kolejne opłaty, samotne noce i ech... urzadzanie go pod siebie. Pójdzie pewnie sporo kasy. Ale są też plusy. Spokój, samodzielność, no dobra!! bliżej pika, to też argument nie powiem najsilniejszy chyba. Poza tym jak wyjdzie to mieszkanie z ptysiem tak wyjdzie później. Więc sprawdzenie się poraz kolejny też daje mi do myślenia. Oczywiście w dalszym ciagu zostaje dom. I marzenie o nim bedzie mnie gnębić latami.
Poza tym, nerwy w pracy! Będzie dym. Lord oki.
To juz trzeci zaliczony dzień bez kłótni.. (jakby było się czym chwalić 5 lat związku i 3 dni sielanki... żalosna jestem, no nic...) Do kłótni były przymiarki owszem, ale mówiłam, że "ja się staram nie być nerwowa niech to zrozumie, bo dla mnie jest to trudne, a on podniesionym głosem mi tego nie ułatwia". I jakoś stopował się i mogliśmy dalej rozmawiac. Wczoraj wybrał ryby nie mnie- może dobrze- kolejna ucieczka od kłótni. Było na prawdę ok i nie wiem czy faktycznie coś tam sobie uświadomiłam, czy to może dobry nastrój pika tak mi się udziela. Cholernie lubię jak się uśmiecha, jak ma dobry dzień. Zawsze jest tak, że nawet jak mam tak zajebisty humor którego nic nie może zepsuć, po rozmowie z pika( jeśli nie jest w formie) udziela mi się. Zawsze na studiach mówili tyle o empati, o współodczówaniu, że to dobrze... z punktu psychologi to... bla bla bla, a ja tak bardzo tego nie lubię. Czesem zdrowiej byłoby być egoistką- masz chociaż wiekszą pewność że dojdziesz dalej i wyżej. A to już coś w dzisiejszych czasach.
Poza tym dużo rozmawiałam wczoraj z młodszym, sporo sie dowiedziałam i szczerze takie rozmowy z nim czasem sa mi potrzebne. Wszystko w sumie jest ok, życie zaczyna mi się ukladać, mam dobry nastrój. Mama wróciła zza granicy. Wczoraj z młodszym doszliśmy do wniosku, że nasza rodzina mimo wszytko ma farta w życiu. I nawet jak są jakieś potkniecia, kłopoty i tornad- jakoś dajemy radę i jest jeszcze lepiej. Dawno nie było mi tak dobrze z własną rodziną.
fajny dzień... :))
I po wycieczce z ptysiem. To może od poczatku. Wieczór był po ch... nic się nie odzywałam on mówił, pytał... zapowiadało się nie koniec, tylko jakoś nie umiałam przytaknąć, wydusic słowa. A on tylko: "juz mnie nie kochasz", "źle ci ze mną", "boisz się, że komuś coś zrobię", "nie chcesz mnie zranić", "jest ci już wszystko jedno".. i jeszcze kilka takich.... I gdyby w tej chwili czytał mi w myślach zabiłby mnie! Tak, to wszystko była prawda, kazde słowo, kazdy argument. Siedizałam jak kamień i nie wiem czy zaczarowana czy otępiała byłam, nie wiem. Kłótnia o której budzik nastawić... "możemy wogóle nie jechać" aj zasnęłam w nerwach. Ranek był już lepszy. I w sumie cała podróż. Nie kłócilismy się. To coś jakbym wyjeżdżając zostawiła wszystkie stresy i problemy. Przez te dwa dni ich nie było. Bo w sumie jak już wracaliśmy i byliśmy coraz bliżej domu robiłam się nerwowa i kłótliwa. Postanowiłam zasnąć- to chyba najlepsze wyjście z sytuacji. Udało się! Dojechaliśmy bez kolejnych nerwów.
Muszę wspomnieć o Pika.. pierwszy raz mi się śnił- nie napisze jak. Myślałam... i zastanawiał się jak jemu mijaja te dni, chyba nie tak dobrze jak mi. Bardzo bym chciała, żeby był szczęśliwy, żeby zaczęło mu się układąć.
Kiedy zamykałam sie w łazience patrzyłam na tel. "... I nie! nie moge .. prosił.. mówił.. nie powinnam.. a co jak wyłączył i nie odp..." nie napisałam.
Wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Ja nie mam odwagi na takie kroki... ptyś musiałby odeść sam lub...XXX... o czym musze się przyznać myślałam wracając.. może nie do końca o tym, ale...
Zaczęło się od skrzyżowania... jakieś audi z prawej ostro zaszalało, myślałam że nie wyhamuje, ale nie, spoko udało mu się , choć się przestraszyłam troche. Potem ciężarowy przed nami któremu działo się coś z kołami i pobocze łapał, a wyprzedzić nie bardzo sie dał. I zaczęłam mysleć jeżeli już się to stanie to czy znajdą wszystkie dokumenty, nr do domu, grupę krwi, czy wszystko mam pozałatwiane. Przecież nie mam nigdzie zgody o oddanie narzadów. Nie myślałam o śmierci od czasów liceum, kiedy to człowiek miał tak napier.. w głowie, że ach! szkoda słów. No wiedziałam, że żałoba... te sprawy, no musza jakoś to przezyć.. ludzie umierają.... ale nie myslałam o tym kto przyjdzie na pogrzeb, kto zapłacze, jak to bedzie... - chyba do wielu rzeczy powoli dorastam. Poza tym wiem, że nie umrę szybko.. jeszcze trochę mam do załatwienia. ale pomyślałam.
Ogólne wnioski z podróży: Cała wina leży po mojej stronie! Nie mam nic na swoją obronę. Nerwy i stres powoli rozwalaja mój związek. Albo zacznę brać jakieś prochy i się postaram, albo wykończę siebie i jego.
Fajny dzień! Wczoraj nawet i dzisiaj. Z pikas s' nie odzywalismy. W pewnym momencie jak szlam do sklepu i spojrzałam w jego okno wział mnie śmiech.... bo gdyby zapytać mnie albo jego "dlaczego?" to nie wiem czy ktoś by sensownie odpowiedział... I nie wytrzymałam . Zaczęlo mi go brakować. Na szczęscie nadrobiliśmy czas. Przytulił... powiedzmy jak przyjaciej, ale cała się telepałam, jak na chwilę zamknęłam oczy zrobilo się tak ciemno jakby trzydnowa noc, dopiero jak je otworzyłam zobaczyłam gdzie jestem, jakbym się przeniosła. Całkiem się wyłączyłam. A pózniej to już 321, choć jakby zadzwonił drugi raz bym odebrała. No i z ptysiem ok. Wrócił.. spałam. Nie krzyczałam i nie denerwowałam się. Jutro wyjazd... niewiem czy chcę.. choc zwiedzanie zamków to jedyna rzecz która mnie nakreca. może bedzie ok :)
Zły! Przygnębiający! Zimny! taki mam dzień, takie mam wszystkie dni z ptysiem. Wszystkie wczorajsze rozmowy kończyły się rzucaniem słuchawki. Pytania co się ze mną dzieje? Dlaczego taka jestem? i dziś... "Bo się w nocy nie tuliłaś..." Myślałam o pika. Ostatnio jak go widziałam słowem się nie odezwaliśmy, wpadł i wypadł jakby wściekły ,zły na mnie. A najgorzej, że się nie odezwę, nawet jakbym chciała, jakby mi go zaczęło brakować jak powietrza nie odezwę się. I tu znów wychodzi, że jestem oportunistką, albo przynajmniej czyms na obraz i podobieństwo... bo tak mi wygodniej. Nie nawidzę siebie... znów mam ochotę wyć do księżyca! Inny motyw to taki, że on tez sie nie odezwię, może szybciej niż ja- to nawet nie jest duma... bo dumą unosiłam się do ptysia, a pika?! nie wiem... po prostu jestem wredna
I weny nie mam. A w przyszłym tyg. muszę wszystko napisać. Zły dzień.
Ale sie wkopałam.. nie dość że u siebie nie umiem porządku zrobić to jeszcze balaganie u innych. Czasem (czyt. ciągle) bardzo mnie boli, że pika tak się niemiłosiernie męczy. Wiem, że on mnie... że to nie przyjaźń, tylko jak to czytam to dochodzi to głebiej. To nie jest słowo rzucone na wiatr. Malo jaki facet potrafi być aż tak fair w stosunku do drugiej osoby... do mnie. Kiedy go nie ma boję się... nic nie chcę... nie myślę o tym, że ja i on to mogłoby byc my, ale jak z nim rozmawiam, pisze jak jest blisko to wszystko jest jakieś inne-lepsze. Oj kurcze... Przejebane....
Dziś śnił mi się madzia- że jego żona dowiedziała się o jego zdradach (o mnie nie) i to było dziwne że ja też.. i te wszystkie dziewczyny... i nie byłam zła.. raczej zadowolona, że nie bedzie z żoną, że może ze mną i mimo że będzie mnie zdradzał... głupota! Pchać sie w związek, w którym na wstępie wiesz, że będziesz oszukiwanym... i czasem myślę że tak może być z pika- NIE MOGĘ MU TEGO ZROBIĆ- nikt na to nie zasłużył on szczególnie. Póki co jest jedyną osobą która tak dużo wie i kórej nie okłamłam w żadnej kwestii.
Rozczulam sie nad soba i związkami, jakby to warunkowało moje szczęscie i szczęscie na świecie a jest tyle innych spraw. Musze 3 artykuły napisać, opowiadanie, drzewo zrobic geneal. i ławkę- znalazłam ale nie miałm natchnienia. No i oczywiście wyjazd mi się szykuje- taki weekendowy na mazury- wolę góry ale i to ujdzie od biedy. no i w pracy nie wiem w co ręce włożyć- !!!!!
Ptyś dzis wraca, dzwonil, szybka wymiana zdań i jeb słuchawką-on! No taki dzień miałam... może nie tyle dzień tylko w robocie głosno było i się zestresowałam i zanim zdążyłam wyjśc on juz zdążył się wk... Wisi mi to i to boli ! ptyś jaki jest to jest wiele moge mu zarzucić ale nie to że zasłużył na takie traktowanie z mojej strony. Jestem podła, wredna, złośna. nie pracuje nad sobą żeby coś zmienić, nie zalezy mi, wszystko olewam, wszystko mam gdzieś, we wszystkim liczyć się musi moje zdanie, ba! musi byc tak jak ja chce , jeżeli ktoś zmieni mój plan... UCIEKAJ ! ! ! Nie sadziłam że przyjdzie taki dzień, w którym bedzie się ze mnie wylewało tyle chamstwa, pogardy i cynizmu. tak jestem miła, usmiecham się,pomogę każdemu, ale te cholerne napięcie i nienawiść (najczęściej do samej siebie) strasznie wzbierają, a potem wywala się to na ptysia.... wszystko mnie dziś drażni, może dlatego że on ma być.
Lecę zdjęcia dla pika wyslę... juz mam humor ok bo napisał, i nie musi pisać niewiadomo czego, wystarczy :)
Aż tak samotny nie jest :) Chyba mam w końcu humor, przynajmniej tak troche. Weeken miałam bardzo bardzo cięzki, ale zyję. W kasie ładnie, choć wiem że znów racunki i znów na zero- ale przynajmniej jestem szczęśliwa. Przyjechał ptyś, znów zagląda do kufelka, bo impreza, bo koledzy, bo goraco, bo na relaks, bo milion innych rzeczy dla których warto pić. Wczoraj było mi bardzo zimno, grube skarpety, flanelowa pidżama z długim rękawem i gatki, tak poszłam spać + kołdra i koc- tak wiem jest kalendarzowe lato. I gdyby w sumie nie to że nadal było mi zimno to bym ptyska najchętniez z wyra skopała. rano wstaje jak skowronek "zla jesteś", nie k... nie jestem marzę żeby codzienienie zasypiac z popiołką i butelką wódki na wyziewie. Dlaczego tak jest? Rozmawiamy, tłumacze mu, kłócimy się , krzyczę, jak krowie na miedzy... ach... mówiłam wprost, że nie nawidze ze to jedyna rzecz której nie moge znieć, że zawsze będzie mnie to wk... . No cóż nei ważne już bo przeciez mam dobry humor.
Dziś zapewne wezmę ze soba LORDA- kolejne imię do zpamiętania... mogłabym w końcu przestac. Lord to MÓJ piesek, ukochany, nawet jak gryzie, a skubany gryzie juz niemiłosiernie. długo nie moglismy znaleść mu "nazwy" moja młodsza tak wymyśliła, spodobało mi się, inni poprzez glosowanie zaakceptowali... tak więc jest Lord. I oczywiście dlaczego tyle o tym piszę, to nie jest bez znaczenia. Lord.. ach Lordzie! Panie mój. W żartach tak zawsze tytułował się koklecik... Mój i tylko mój! Był Lordem, ja czesem byłam jego Lady, i z tego też żartował nie mówił Lejdi tylko Lady bo tak pasowało. tak i teraz na wieki wieków amen poki zyje pies, kazde jego zawołanie bedzie na jedną setną sekundy przypominać kukiełke, choć sadzę ze zpomne o tym. W sumie pika nie ruszał tematu więc powoli zapominałam... A nie! no jak żesz zapomniałam. Dla Pika przesłałam stare rysunki, jeden z ręką uwieszoną na sznurkach, we krwi, w pierścieniu i z kasztanem. pierścionek oczywiście to ten zakopany, zastanawiam się czsem czy nie odkopać go, jest daleko pod lasem, myślę że jeszcze tam jest .. to już jakies kilka lat może z 5.... kasztan.. tez od niego. W LO namalował obraz taka tam pani zima powiedzmy i w jej serce przykleiłam tego kasztana, był długo, ale chyba po wystawie jak wracałam oderwal sie i zginął, teraz w miejscu serca jest taka pusta dziura... Nie, nie bede analizowac dokładnei neich ktoś inny sie w to bawi. Wiem tylko, że z koklecikiem każda chwila, sekunda, każda rzecz ma znaczenie. A teraz.. teraz juz tak nie umiem.
"Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść... Jeżeli wróci, będzie Twój na wieki... Jeżeli nie wróci nigdy nie był Twój..."
Dostałam niedawno podobny tekst od pika, po bardzo bardzo długim czasie. Nienawidzę go- tego tekstu. Przypomina mi o kokleciku (tak, teraz bedą wspominki). To nim tłumaczyłam każdą rozłąkę z nim, zasłaniałam się, bo zrezygnowałam, odpuściłam tak po prostu, zwyczajnie, niezwyczajnie..... Pika zaczął pytać i tak od słowa do słowa zaczęlam sobie wszystko przypominać, nasz pierwszy raz, wszystkie spacery i głupoty. Wyjazdy... Szłam za nim jak w dym. Każde wariactwo które robił on robiłam ja- i się świetnie przy tym bawiliśmy, nie patrzeliśmy na to że wypada lub nie, świat był nasz. Chciałabym opisać wszystko co o nim pamietam, bo... nie boję się że zapomnę, po prostu chcę żeby to było, żebym czytając każde kolejne słowo przypominała sobie moje życie. W sumie cała prawda, wszystkie emocje spaliły się z pamiętnikami, a to co tu jest nie odda przeżyć tamtego czasu.
Ciągle myślę o naszym rozstaniu, którego faktycznie nie było. Pamiętam... zbliżało się Boże Narodzenie rok chyba 2006 może 2007 (daty pamiętam lat niebardzo- w każdym bądź razie poczatki z ptysiem). Częściej ja się odzywałam dlatego tym bardziej pamięta, i dlatego tym bardziej boli. Dzień przed napisał mi życzenia śwateczne, były normalne o zdrowiu, szczęściu itd. Wiem, że byłam wtedy w mieście było już ciemno. Z ptysiem wracaliśmy do domu, cąła drogę myślałam o nim. Następnego dnia, wieczorem napisał znów... znów podobnie, o świętach- nie pamiętam, nie pamiętam co też odp mi ... pamiętam co napisałam ja. I znów wydaje mi się, że sama na siebie rzuciłam klątwę. Napisałam (ptyś siedział obok-nie czytał), życzenia, najgorsze jakie mogłam wyyśleć, życzyłam mu dziewczyny, która bedzie go kochać tak mocno jak ja- wtedy na pewno bedzie szczęśiwy. To było ostatnie co mu powiedziałam, napisałam... A ja go nadal... wiem że on był mój... tyle lat... Jedyne co po nim zostało zakopany pierścionek, zdjęcie (schowane pod inne w albumie) którego jakimś cudem nie wyrzuciłam i zeszyt.... ostatnie zapiski... z przedostatniego spotkania. najgorsze że nie mogę go znaleśc jest gdzies u babci, ale przeszukałam niemal wszystko. Oby nie zginął bo nie przezyję. Pisął że chciałby być.. Wtedy z jego kumplem (jak on poszedł po piwo) zakładaliśmy się o browca... on twierdziła, że koklecik mnie kocha, ja że ni chuja! ! ! Kurcze.. pamiętam ten wieczór, przyjechałam z kumpelą... siedzieliśmy przy kominku ze znajomymi on sam z kumplem, nie podszedł... patrzył czasami... a mi serce stawało.... dopiero poźniej poprosił mnie na chwilę, gadaliśmy.. potem zaczęło byc ok. Zakład wygrałam. Dowiedziałam się nieco później. Był wrzesień, cieply ale lekko deszczowy... Nie ważne. Myślę tylko czy on czuł to samo, mimo tego jak było czy on też tęsknił, myślał nocami... Boję się! Choć koklecik nie był rasowym chamem. Nie ciągnął do łóżka, nie rzucał "kocham cie" na prawo i lewo, nie spraszał dziewczyn do domu. Był uroczy, słodki, śmieszny, naturalny. Był moim wariatem, który spojrzal w moje oczy i wiedział wszystko. Zapewne jest świetnym mężem i zajebistym ojcem. Jeszcze za moich czasów widać to było... stop!
Nie nie chce pisać.... rozwala mnie to od środka. Takiego bólu nie przezyłam nigdy, takiego rozstania i takiej miłości... gdybym nadal byla sama... to może on też by był, miał do mnie przyjechać... Parą bylismy jakieś 3 tyg. od 27 października do 21 listopada- nie pamiętam roku chyba '03. Ale to wszystko co dzialo się później- to było coś. Moglismy się nie widziec miesiącami a jak juz "wpadliśmy na siebie" bylismy jak zakochana para. Przez tyle lat ani on ani ja nie pachlismy się do żadnego związku... on zawsze jakby sam. Nie okłamałby mnie, był uczciwy, aż nadto. Pamiętam wesele znim... tak dużo pamiętam.... i zamek pamiętam, nasz własny... Gdyby ból... łzy.... gdybym mogła zamienić to na milośc do ptysia. Byłby najszczęśliwszy na świecie.
Ostatnio coraz częściej zdarza mi się być w mieście rodzinnym koklecika i rozglądam się wtedy niecierpliwie, że może gdzieś.. może on, ale nie... i myślę żeby zadzwonić, żeby zajść. Wiem, że go nie będzie, ale chociaż powiedzieć, że byłam.. może ktos by mu przekazał....
Ale wiem też, że on ma ułożone życie i nie mam prawa się wpierdalać, nawet na zwykłe "cześć". Ta historia jest dłuższa ma więcej trudnych do opowiedzenia scen... ale dziś na tym zakończę.
Nikt mi nie musi mówić, że muszę iśc do przodu, że trzeba zapomnieć bla bla bla... wiem to i jakoś żyję... to tylko tak teraz. Zresztą staram sie zamknąć przeszłość, tylko potrzebna mi jest czyjaś pomoc...nie nie! nie żaden facet. Mam swoje sposoby tylko jeszcze to potrwa.
To może coś miłego. Nie wiem na ile, ale... wczoraj pika mnie rozwalił na części pierwsze. Zawsze mówił że jakbym robila podchód na zbliżenie, to byłby koniec przyjaźni... a wczoraj sam dał czadu. Bylam w kompletnym szoku. Nie wiedzialam, czy sie ze mnie nabija czy faktycznie zmierza w tym kierunku. Włączyły mi się hamulce, jak nigdy. Cały czas stało mi przed oczami, że jak to zrobie to bedzie koniec, no i kiedyś tak konkretnie myślalam o tym jakby się to stało to co dalej... (w woli jasności nie chodzi o sex, jestem na etapie podstawówki, jeżeli chodzi o relacje pika i ja). I z mojej strony byłoby potwornie, czekałabym na koleje spotkanie. Witałabym go jak zakochana gówniara... a tego nie mogę zrobić. Mimo że od poczatku znajomości zastanawiapewna rzecz., to cóż... pika mnie w dalszym ciągu zastanawia....
Zauważyłam, że jedyne moje zmartwienia i niepewności wiążą się z miłością, związkami i innymi.... Mam wszak pracę, mam własną działalność, zaczęłam znów rysować, pisać. Z rodzina układa się świetnie, z bratem przeszłam na wyzszy level i o wielu rzeczach rozmawiamy jak przyjaciele. Bardzo mnie to wzrusza bo kiedyś spytanie "czy ma jakiś wyjazd" stresował mnie, że nie powiem żeby pomógł mi coś załatwić. Było dziwnie i ciężko nie jak w rodzinie.
A jeśli chodzi o związki to chyba znalazłam rozwiązanie wszystkich moich zapytajników. Tylko te rozwiązanie wogóle nie jest możliwe. Chciałbym wyjechać... gdzieś daleko, bardzo daleko. Zakończyć wszystkie związki, nie związki i albo ułożyć życie gdzieś indziej, albo wrócić i wiedziec czego chce... tak z czystym kontem. Póki co...zapomnij!
Wracając do ptysia, wyjechał... dziś może wróci moze jutro. Rozmawia nam się dobrze przez tel. ja jestem miła i idę na wszystko za to że moge widywać się z pika. I się zastanawiam czy w ten sposób pika nie przyczyni się do poprawy moich relacji. W życiu czegoś głupszego nie robiłam. Ratować związek żeby móc tylko przyjaźnić się z innym, zamiast skończyć związek by być z tym innym... Bardziej popierdolona nie byłam nawet za czasów koklecika. Tylko tu jest jeden znak zapytania. Ja nie wiem czy chciałabym tego. Co jeśli to tylko zauroczenia.. przeciez mi się to zdarza. Jeżeli fakt całego tego zamieszania to pogoń za króliczkiem.... to nie chcę nikogo ranić. I nawet nie umiem powiedzieć czego ja chce. Co dla mnie byłoby dobre. Tego nie wiem, dlatego trwam w tym w czym trwam.
To może teraz o psie.... wzięłam szczeniaczka husky lekko zmieszany. Jest słodki jak nie wiem co (i w tym momencie czuje się jak dzieciak). Nie umiem mu znaleść imienia. Dziś całą noc spędził ze mną budziłam się co jakiś czas. Już przez sen spuszczałam rękę z łózka i go "gładziłam" żeby zasną. Oczywiście rano sprzątanie, żarcie i kilka chwil na zabawę :). dziwne?! zaczęłam wstawać wcześniej, nie jestem senna i normalnie prawie udaje mi się nie spóznić do pracy (bym sięn ie spóźniała gdybym przed odjazdem jeszcze się z nim nie drażniła). Jak bedzie ciut większy uroczyście przyrzekam biegać z nim po lesie. Jak się uda rano /o ile nie bedzie ciemno od 6 do 7/ lub miedzy jedną praca a drugą. Zastanawiam się czy nie robię wszystkiego żeby odwlec problemy... wybór... i opdowiedzialność.... Zaczęłam juz szukać desek na anioły, bo sobie rzypomniałam że jeszcze f. akrylowe gdzieś mi się walają. No i obowiązkowe opowiadania do gazetki. Póki co sa kiepskie, bo musze zmiescić jakiś sens i fabułę na 2 str., ale będzie lepiej.
Na pewno będzie lepiej
To koniec, a przynajmniej wiem na 99% że nie ma sensu tego ciągnąć... i trzeba to zakończyć. Mimo, że nic się nie zadziało, zaszło to za daleko. Dziś wydarzyła sie jedna rzecz która ścisnęła mi serce- nic nie znaczyła- ale skoro na mnie tak podziałała to nie umiem sobie wyobrazić dalszego przebywania w jego towarzystwie...
Może i mam gorszy dzień i może jak to skończę bedę miała same najgorsze dni i może będę borem bardzo długo, bo juz nie wiem jak wytrzymać. Mimo, że jego widok, jego uśmiech.... jak pika się usmiecha to poprostu mam świetny dzień, mawet jak jestem załamana to wszystko znika po prostu jest piękny dzień.
Nienawidzę go ! Nienawidze go za to jaka jestem kiedy jestem przy nim i nienawidzę za to jaka jestem kiedy jego nie ma................................................................
KUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU
UUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUURRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRRR
RRRRRRRRRRRRRRRRRRRWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
WWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWWW
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Od wczoraj życie zaczęło mi sie obracać w drugą stronę. Dowiedziałm się różnych rzeczy które nie pokrywają się z rzeczywistością- mam jeszcze do tego dystans, bo wiem, że jeżeli to prawda w odpowiednim czasie to wyjdzie. Druga ważna sprawa to pika. Wczoraj miał bardzo smutne spojrzenia i nawet jak się uśmiechał to nie tak jak zawsze. Boję się, że chce to zakończyć. Ale wiem, że nie może to być moja decyzja bo w tym wszystkim to nie ja cierpię... moze i męczę się w związku ale czas z pika nie jest stracony. I tyle wiem że minuta radości daje dwie smutku, a to się wogóle nie kalkuluje. Szczególnie trudny był wieczór. Pika jakby się powoli decydował na ten krok. Nie wiem jak to przyjmę. Nie umiem wyobrażać sobie takich rzeczy, a poza tym człowiek nie zna wielu swoich reakcji na bodziec, nawet jak się go spodziewa. Wczoraj przez chwilę stanęłam na miejscu pytsia i faktycznie nie chciałabym żeby tak czesto spotykał sie z jakąś dziewczyną. Nie żebym była zazdrosna, tylko dziwnie bym się czuła. Zastanawiam sie jaki dziś bedzie dzień. ? ? ?
I znów bedzie on...i ja... będziemy tak blisko,a dla mnie znów beda to kilometry. Nie umiem sie do tego ustosunkować. Znowy nie to miejsce nie ten czas. O i dedykacja
https://www.youtube.com/watch?v=PDBGO-9Iqsc
I na tym zakończę
Witaj Ciernista, Nie wiedziałam że tu jeszcze zaglądasz, stara ekpis jakby się posypała. Wybacz nie pamiętam hasła... próbowałam, ale... a i w poczcie pusto bo automatycznie usówają się. Jeżeli mogłabym liczyc na maila na modrzak@pino.pl to chetnie zobaczyłabym jak sobie radzisz. Pozdrawiam
"Był eleganco ubrany co właśnie cenie sobie u tej płci."
W jednej chwili znienawidziłam, niewiem właściwie co, ale pomyślalm że ja elegancka nie umiem być, nie chce, czasami tak okropnie się ubieram /nie chodzi o gust/ ale czasem chce po prostu chodzić w dresie, nie martwić sie że ktos się gapi, nałożyć porwane buty i rozciągniętą koszule.Jak byłam w LO wogóle mi to nie przeszkadzało bo przeciez byłam dzieckiem a teraz kiedy siedze w jakimś takim urzędzniczym budynku, powinnam nosic kanty kołnierzyk i szpileczkę... szpileczka bardzo działa na bossa. Jak się elegancko ubieram zawsze czuje jego rękę na tyłku, gorzej jak jestem sama bo wtedy nie ręka tam wedruje. Straszne uczucie. Ale niestety jeśli chodzi o tą syt. to wina lezy po mojej stronie też, i tak cały czas myślę że to przeciez ja prowokuję... mimo, że zachowuje się podobnie do innych.. do innych, które mówią bardzo głośne NIE! +awantury, ale to chyba go jara.. nie wiem.
Cóż więcej. Zaczęłm czytać na spokojnie zapiski pika... jest gorzej. jeżeli będe to samo czytac kolejny raz w domu bedzie bardzo smutno. Duzo zrozumiałam. I wiem jedną bardzo ważną rzecz nad którą się nie zastanawiałam aż tak bardzo. Nie możemy pojść ani kroku dalej. Najgorzej to chyba utrzymać to na tym poziomie jaki jest. O i w tym momencie przypomniała mi się wróżka. Mówiła że jak wyjdę za mąż to z jednym będę do końca, ale będą wokół mnie inni. Nienawidze siebie. Ja juz z góry jestem na przegranej pozycji, ja to w genach mam. Jeju no, chcę być stałą w uczuciach, wyjśc za faceta którego bedę kochać przynajmniej w 99% i patrzec tylko na ochynych, obslizgłych i spoconych facetów z pornoli i na nikogo więcej.
Się narobiło... nie wiem o czym właściwie pisać. Bo niby dużo niby nie. Zacznę od czegoś fajnego. Mój Pan M. poznał fajną dziewczynę :) mam nadzieję że fajna mam też nadzieje że im się uda bo dla mnie juz się spodobała. byłam wczoraj na ognisku i doszłam do wniosku że mam światne korzenie, wiarę- jak zwał. W pewnym momencie byłam dumna a z drugiej str. załamana bo znam mało piosenk jedno mi się zapmiętało "ty katolik a ja ruska bude para bialoruska" a potem było o sprawach łóżkowych ale nie pamiętm. Będe musiała jej poszukać gdzieś.
Poza tym w związku jakoś tak nie wiem, po kłótniach tak bardzo chce sie rehabilitowac że jest do rany przyłóż. I kiedy są takie chcwilę chce z nim być, tylko tych chwil jest mało no i jeden troche powazny problem- łózko. Wiem że..., Nie! właśnie że nie łozko to jedna z ważniejszych rzeczy. Z nim nie umiem długo, nie ma takiego podniecenia jak np. przy dotknięciu dłoni pika... głupie, Może mi to przeszło juz? A czy wogóle to może przechodzić? Dlaczego z obcym jest lepiej jak ze swoim? Dobra koniec tematu- durnowaty jest.
Dziś pika jest u mnie... jest fajnie... jest smiesznie... jakby się dało wlączyłabym mocniejszą wibracje w tel., może bym doszła (do kompa) tak czesto pisze ;p
badzo cięzko umieścic go w jakimś przedziale. dziś porozmawaiamy, poważnei ponoć. Będę na to czekać i póxniej napiszę normalnie bo nie mam jak , wszyscy nade mną stoją.
Na poczatek powodzenia, bo to bedzie długie i bolesne. Nie wiem czy ktokolwiek chce przez to przebrnąć... czasami nie warto wiedziec więcej, to nie sprawi że bedziemy mądrzejsi a jedynie poszerszy pogląd na życie, w tym oczywiście może zahaczyć o serce i poszarpać je trochę. No nic... lecimy.
Miałam iść spać ale jeszcze po piwo jeździłam, bo sie komuś zachcialo... stety i niestety. Bardzo jestem zmęczona, miałam cichą nadzieję że pika będzie na fb ale i tak go ze snu obudziłam-niesamowite. Do niczego nie dochodzi, żadnych buzi, nieprzyzwoitych gestów,nic erotycznego. Nie czuję się dziwnie, raczej wyjątkowo. Jak tak to przeanalizować to wygląda jak miłość z podstawówki (w moich czasach). I tylko jeden problem... ja mam ptysia. Do tej pory nie wiem dlaczego jeszcze jesteśmy razem, dlaczego nie umiem go zostawić. Zupełnie jak z małżeństwem facet-alkoholik, sadysta i zastraszona żona. Wiadomo że powinna odejść nie znajdzie się ani jedna osoba która by popierała taki zwiazek, ale z tych dziwnych powodów ona go nie zostawi, bojąc się ze on ją później skrzywdzi, że bez niego sobie nie poradzi... klasyczne uzależnienie, bardzo niezdrowe-fakt, ale niestety uzależnienie. Boję się że nigdy nie znajdę w sobie tyle odwagi by to zakończyc. Związku dla mnie nie ma, ciągle się wkurzam, kłócimy się, nie mamy żadnych wspólnych zainteresowań, nawet wolnego czasu nie umiemy spędzać, ze o łózku nie wspomnę. Dziwi mnie jak bardzo byłam szczęśliwa kilka lat temu. tego się boję na dziś. Że zaczynając kolejny zwązek będzie to samo. Początek jak z bajki, a potem znów to samo, męczy mnie to i to też trzyma mnie przy ptysiu... bo przeciez z każdym kolejnym będzie tak samo (złe zalożenie, wiem wszystko wiem) ale cos w tym jest. Poczatek zjebałam i tak się teraz to ciągnie.... Nie powinnam była rezygnować. Nawet jakbym była nieszczęsliwa to wiedziałabym to na pewno, to nie byłoby żadnych niedomówien. Coś dziś młodsza nabąknęła że ptyś o pika coś mówił. Pewnie nadal zazdrosny. A najgorsze, kurcze wszystko u mnie najgorsze. No nic. Najgorsze że z pika świetnie spędzam czas i nie zamieniłabym na nic innego, ale jak wracam (nie zawsze) tak jak dziś... w tej chwili mam wyrzuty sumienia że jeszcze przez moją chcęć bycia przez chwilę szczęsliwą mogę skrzywdzić go lub narobić mu kłopotów. Nie powinno tak być. poza tym w głowie staje mi film HIMYM, gdzie mowa jest o trzymaniu na haczyku i standardowy tekst "Nie mogę być z Tobą.... w tej chwili". Nie chcę żeby czekał, bo może mu ktoś wyjątkowy umknąć, a ja nie mam pewności że skończę związek, że będę w stanie angażować się w kolejny... choć z nim... cudne spędzanie czasu. Zresztą wiem po sobie, jak się kończy czekanie... bardzo źle... nie życzę nikomu tesknie spędzać nocy, płakać i wzruszać się byle piosenką, wyć do księżyca i odchorowywać to wszystko. U mnie zajęło to kilka lat, kilka zmarnowanych, pustych lat, bez miłości i szansy na szczęście. Nie chiałabym tego dla pika. Nawet nie wie jak jest wyjątkowy i jak bardzo nie powinien ze mną być. Wiem, że jeżeli byśmy byli skrzywdzę go. nie zakładam, nie planuję ale znam siebie. A dlaczego dokładnie... bo magda. Nie jest przystojny i zniewalający, nie jest wesołkiem, duszą towarzystwa, nie jest wybitnie inteligentny, nie ma w sobie nic niezwykłego oprócz chyba tego czegoś czego nazwć w zaden sposób nie umiem. I co najgorsze kiedy pojawia się on Natali nie ma, znika, wypierdala, pryska jak bańka mydlana chuj wie gdzie. Nie umiem tego wyjąśnić. Z magdą każdy jest na straconej pozycji, nawet Jude Low, Gostling, Deep, nawt kokleci za którego oddałabym życie. I nie umiem tego wyjasnić, nie umiem w racjonalny sposób powiedziec dlaczego on i dlaczego tak a nie inaczej. Nie wiem, wiem że moja myśląca częśc wtedy znika. Żebym była w porządku wobec partnera on musiałby zniknąć, nie istnieć, a na to na chwilę obecną nie mogę pozwolić. O dziwo z sms pika cieszę sie tak samo jak z madzi, czasami bardziej bo czasami bardzo na nie czekam, szczególnie jak długo milczymy. Wtedy.. taka głupia gra... kto pierwszy wymięknie i napisze, choć raczej nie o to mi chodzi tylko wydaje mi się, że się narzucam i nie powinnam. Ach te babskie myslenie. I oczywiście "szczególnie jak dlugo milczymy" te długo to u nas pół dnia, fakt ardzo długo. Przez czas dziesiejszego wyjazdu. Nie zadzwoniłam do ptysia, nie napisałam mu żadnego esa pół mojej baterii poszło na pika. Kurcze nie che pisać jak się dzisiaj zachował, bo w sumie ja gwiżdżąca pod oknem nie byłam lepsza ;p fajne to było...
Dobra kończę spadam bo już godzina mi minęła .
I jeszcze coś pyts rozmawia ze szwagrem... Mówi o tym jak mu zależy, jak kocha, ile dla mnie mógłby zrobić.... boli. Boli mnie wszystko. Szczególnie plecy...dziś...
dobranoc.
Nie wiem jaki mam dziś dzień. Mam ochcotę wziąć czyjąś głowę i z rozmachem przypierdolić nią w krawęznik. Nikt w pracy nie umie tak mnie wk..wić jak ona. Nie ważne, wystarczy że w myślach ją... -wystarczy na chwilę, choć trochę mnie w środku kłóje jak tak się denerwuję. Mało ważne.
Ważne coś innego. WIdziałam go dziś :)) Bez powodu, bez żadnej konkretnej pracy tak po prostu sobie siedziałam wlepiając się w monitor i czekając kiedy w końcu przyjdzie. Przyszedł i gdyby jeszcze uśmiechnął się tak jak lubię to byłoby całkiem cudowanie i już nie myślałabym o krawężniku.
Nienawidzę siebie. W dalszym ciągu i z każdym dniem jeszcze bardziej. Nienawidzę bo jestem trchórzem (przynajmniej jeśli chodzi o moje życie), nienawidzę bo się zakochuję jak jakaś gówniara. To nie jest normalne i będę to sobie powtarzać do upadłego.. No pewnie, że tak! Tak, podoba mi się Picatchu i co z tego. Kolejny nieprzemyślany krok z mojej str. koklecik to przeszłość zapomniałam, tzn. nigdy nie zapomnę. Czasem myślę że już nie znajdę tego jedynego, bo tylko on nim był. choć już tyle czasu, wiec ... to już nie to. A magda, no przecież nieosiągalna i nie do zycia i chyba to lubię, bo zrobił taki sam błąd jak ja, więc czuję że te zle kroki z kimś dzielę. A Picachu? Czasami czuję jakbym była jakimś żniwiarzem. Niszczę ludzi jak leci. Nie robię tego cewolo, nigdy nikogo nie chcailabym skrzywdzić mimo, że w myslach jestem sadystą. Czasami myślę że powinnam to już dawno urwać. Byłoby mniej łez, rozczarowań i bólu. Ale wiem też że miałabym dużo mniej pogodnych dni, rzadziej bym się uśmiechała i bujała w obłokach. Nie patrzyłabym tak tęskliwie na tel i oczywiście nie wisiałabym tyle na kompie.
Najgorsze zaczęło sie teraz jak rozmawiamy przez tel. na zakończenie chce mi się wyrwać pewne słowo. Już sie chyba ze 3-4 razy ugryzłam w język. W sumie "kocham cię" w moim wykonaniu juz nie ma chyba tego wydźwieku MIŁOŚCI, kocham bo dobrze że jest, że zadzwonił. Kocham bo mnie pociesz, wzruszy, rozśmiesz. kocham bo jest ważny, bardzo...
Nie wiem czy umiem mówić kocham z miłością w tle. Kocham bo swiatny był sex, albo bo jest najlepszym przyjacielem. Kocham bo lubię to za mało. trudno to wyjaśnic. Choc wolałabym nie strzelić gafy i nie palnąć tego słowa przy Picachu.. on ma taką fajną, boja wiem... jak to nazwać... niewatpliwie jest wyjątkowy.
no i jeszcze kilka słów o ptysiu. Wczoraj wrócił. nie wiem czy mi się lepiej spło? Poranek w każdym razie nerwowy, jak zawsze. I nie wiem jak długo jeszcze bedę miała takie napięcie przy nim, bo nie czję żeby się poprawiało.... Nie ważne ! Ważne że kocham :))))))))))) trochę nie po ludzku ale ich wszystkich
Mam zły dzień, jeden z tych gorszych kiedy bez żadnego wyraźnego powodu leca ci łzy.
Tak jestem szczęśliwa, tak mam wszystko (nawet mimo defektów mam wszystko) ale chyba moja psychika wysiadła nie na tym przystanku co trzeba. Niesamowity ból.
Wczoraj dzwonił "Madzia"- co to znaczy? To znaczy, że najgorszy dzień, najwieksza burza, najgorsza rzecz jaką sobie w życiu zrobilam przestaja istnieć- znów jest dzień, słonko, kwiatki i motylki... w brzuchu. Poza tym nie układa mu się w małżeństwie. Mówił że coraz bliżej jest do rozwodu, tylko dziecka szkoda.
Ale to przecież nie koniec.
Śnił mi się dziś Koklecik. w końcu go znalazłam, wkońcu moglam go mieć. po tylu latach jak spełnienie marzeń. I budzac się rano z jednej str głupkowaty usmiech z drugiej myśl- co dzisiaj pojdzie nie tak.
I faktycznie poszło. Nie uznałabym tego dnia za zły (w sumie się jeszcze nie skończył) ale jest jescze ktoś- Picachu. Na prawdę chcialabym aby wiedziałc jak dużo dla mnie znaczy ale nie jestem dobra. Nie dość dobra. Egoistyczna i podła. Kolejne komplikowanie sobie i innym zycia. tylko Koklecik był w miarę inteligentny zeby spierdolić i zacząć wszystko od nowa jeszcze raz.
Dziś nie moge pisać o Picachu, wiem tyle, że znów przegiełam, znów zraniłam.. jakbym w życiu nie umiała niczego więcej.
Nie potrafię nic innego jak sprawiać komuś ból. Boże jak ludzie mogą mnie tak dobrze oceniać. Ja nie mogę żyć ze soba, a jak mogą to wytrzymac inni. Nie wiem? Popierdolone jesdnym słowem!
Nie! ten dzień jest zły. Jest jak Koklecik... jak jest jestem szczęsliwa i mam dobry humor... jego brak to łzy, smutek, rozczarowania. najgorsze emocje jakie mogą platać sie po głowie.
Dziś muszę coś zrobic dla siebie. Cos co już dano powinnam.
Nie wiem czy powinnam pisać. Znalazł się ktoś kto wie o blogu, ktoś bliski i zastanawia mnie czy moge o nim pisać. Bo na całe szczęście nie pisałam wcześniej (miałabym bardzo duże problemy).
Powiedzmy że jest to pikachu :) . Tak! ten którego wybieram!
Nie ułatwia mi to sprawy. czuję się bardzo źle bo nie mozna czuc takich rzeczy do tylu ludzi. To nie jest normalne.
bardzo mnie boli. Boli mnie koklecik (ostatnio po filmie Noce w Rodanthe) zaczęłam wszystko przypominać. To nie mogło sie tak skończyc.... dlaczego.
Magda? Juz prawie nie pamiętam choć jak widzę że był na nk na moim profilu lub jak coś skrobnie na gg to serce staje mi na jakieś 3 sekundy, nie mogę złapać oddechu.. ciężko.
A teraz doszedł Pikachu. No żesz k...! Z nikim nie byłam taka... otwarta... i chyba uzależniona. nie umiem bez niego dnia wytrzymać. łapię zawiasa i na tym się kończy. A wczoraj! Później napiszę musze lecieć fot robić. Kochaju!
nie piszę o dobrych rzeczach, nie dzis...
Dziś odezwal się bardzo stary przyjaciel, odezwał się bo młody z paczki nie zyje... Nie jest to powód do pisania na blogu, ale tak duzo się zmienia
Teraz w radiu jakby wszystkie piosenki sączyły się smutkiem . Nie moge powiedziec ze słabo go znałam, fakt wiele lat juz się nie widzieliśmy ale lata liceum spedzaliśmy przy piwie i teraz zostaje mi jeden fragment jak się odwraca i usmiecha.. uroczy był.
I w takiej chwili myślisz o kruchości tego świata o tym że tak na prawdę jesteś ledwie pyłkiem w wietrze, nic nie znaczacym który nie ma wpływu na to co się dookoła dzieje.
snił mi się kuki... Boże tak wyraźnie dawno go nie widziałam, czekam co dzis sie stanie bo sni mi się na jakieś ważne coś.. choć może sama to sobie wmówiłam.
dziś brakowalo mi go bardziej niz przez ostatnie 5 lat i plus 2 lata lo i plus 2 studia...
jejku to tak dawno temu od 17 roku życia byl dla mnie kims wyjątkowym, nie widziałam go jakieś 5 lat, jakieś 4 kochałam patrząc mu w oczy- to 9 i wiem że jakbym go spotkała to wróci to wszystko co było...
Wróci on, wyjątkowy i niepowtarzalny jak zawsze. dziś ma żonę, może dziecko, dwoje może troje... a może się rozwiód, może jest z inna.. może kiedys jeszcze go zobacze.
Czasami mimo ulozonego zycia trzeba wspomnieć co piekne.... nie wiem czy znim było mi pieknie ale dziś nic innego nie pamietam jak...zamek.... kata... zielony sweter, glany.... ba! koncerty i imprez i piwo i spacery listopadowe... kochany mój miesiac...
nie tęskniłam za nim tak dawno a dziś jakby mi zaczęło czegoś brakować. I znów sprzedam siebie za jeden dzień, nie jedną chwilę z nim, by spojrzeć, porozmawiać, by byc.... ...
Minie i ten dzień, nastepny wstanie dla kuby... o nim bede śnic, o nim mysleć i do niego tesknym spojrzeniem wołać "wróć na chwilkę"...
jaką głupotę człowiek sobie wyrządza biegając za jednorozcami... ja mam juz dwa, myślałam że to ten sam jednak dziś wiem że chyba jednak nie..
no cóż z jednorożncami jest jak z cichymi aniołami trzeba mieć cholerne szczęście żeby chociaż mieć wrażenie że powiew wiatru to było muśnięcie ich skrzydłem....
kocham Was
kocham za każdą chwile jaką mi daliście i zawsze będę kochać.... i kocham
Jakby świat się troche zmienil, jakbym ja była ciut ciut starsza.
Nadal jestem z tym samym ptysiem nadal bywają dni kiedy mysle o przeszłości i zaczęły sie teraz pojawiac dni kiedy muszę myśleć o przyszłości. Przeszłam projekt, dostałam kasę unijną i moge powoli spelniać swoje marzenia- marzenia o własnym lokalu- nie jest to jeszcze szczyt, zaledwie zaczątek (nie chcialam pizzeri, ale narazie musze kombinować z tym), no i nie wszystko takie kolorowe jak myslalam, ale sily trzeba żeby wszystko udźwignąć. Pracy starej nie rzucę... ale nie chcę czekać na kolejne kryzysy i napięcia emocjonalne bossa, a moze Pan Bóg da i gastronomia będzie dla mnie pasją, prace i sposobem na szczęscie. Mam nadzieję że te siłe wlosy, których mi teeraz przybyło opłacą się.
pojechał pyś w trasę... zaczęłam się bać....
ciekawe jak to wszystko będzie teraz
do magdy już nie piszę.. czasem patrze jak rośnie jego córa i tyle...
romeo się odzywał.. też siedzi za granica ale jest spoko... i tak powolutku dochodzę do wniosku że mam bardzo duże serduszko żeby tylu ich pomieścić.. i każdego kocham za coś innego
ptysiek daje mi poczucie bezpieczeństwa
madzia swoim glosem potrafi poprawić humor i wyjść z największych opresji
romeo.. ach romeo.. on wystarczy że jest... przytuli mnie i się usmiechnie...
koklecik.. wieki nie widziany ale zawsze zostanie w sercu... był odbiciem mojej duszy.. może kiedys go zobaczę...
wrócił romeo właściwie przyjechał na kilka dni... około 10 lat nie rozmawialiśmy... nie pokłócilismy się .. podst. się skończyła i każdy w inna str.
przyjechał i przyszedł do mnie.. ptyś był ale nie słyszał nic.... awantura była -lekka- na wieczór na 15 min. się umówiliśmy.. ptys dał mi 30.. a niech...i z zegarkiem w ręku odliczył... nawet nie pogadałam z moim romeo ale było ok
nastepnego dnia przyjechał ptyś był w pracy.. ale rodzinka widziała.. pogadali bo sie znają od dawna... i pojechaliśmy w las... gadaliśmy długo i oczywiście było co miało być .... pocałowalismy się... on ma laskę tylko na tyle ma odwagi żeby ją zostawić... pewnie że zostawi bo nie widzi przyszłości, nie chce męczyć jej ani siebie... zaraz on jedzie a ja znów zostaje niedopieszczona....kurestwo robię wszystkim dookoła a szczególnie dla ptysia... sucz ze mnie.... czekam jeszcze na koklecika.. nie wiem gdzie jest ale muszę go znaleść kocham go.. nic mu nie powiem chce go zobaczyć.... przestałam wierzyć w szczęśliwą i prawdziwa miłość... tu wszyscy zdradzają... nie ma wierności, miłości ani nadziei na normalne zycie... zawsze jest niespełnienie rozczarowanie i żal...
pieprzony XXI w. postęp i cywilizacja.... burdel i kurestwo, tyle co słyszę dookoła o kurwieniu się- na wsi- zdradach, rogach i innych nie umiem uwierzyć w czystość ludzkich serc.. tego nie ma!
tesknie za madzią, za koklecikiem, a za chwilę zacznę za romeem.
jutro obrona... dziwnie się czuję bo jedna za mną i nie było strachu a teraz jakoś tak nie swojo, ale nie o t ym..
snił mi się koklecik.. całe życie snił mi się że nie moge z nim być.. nie moge sie zbliżyć poozmawiać, znaleść go... zawsze gdzies uciekął a ja zostawałam sama....
dziś jednak zobaczyłam go na pkpie siedział pijany i doszłam do wniosku że nie mam czego żałować że sie ztoczył... jest lżej, ale zaczęłam z nim rozmawiac i z każda chwilą trzeźwiał.. zaczynał być taki jakim go kochałam .. nie pamiętam wszystiego dokładnie przebudziałm się po 4 słonko juz wstawało.. był taki błogi spokój.. ptaki zaczynały śpiewać, a mi znów go zabrakło... brakuje mi każdej spędzonej z nim chwili... trudno..
zaczełam chodzić do psycholoszki.. przychodzi do nas od ponad roku ale dopiero teraz zaczęło przybywać okazji... powoli zaczynam pracować nad soba... nie wiem jak to się skończy boję się że po tym nie będe myśleć o kokleciku... choć w sumie bardzo tego chcę.. zostaje jeszcze madzia... i ptyś.. nic nie jest łatwe.. wręcz potwornie trudne bo przed obcym psychologiem można się otworzyć ale moją znam tak długo że wydaje się ciotką-klotką.... jak mam jej opowiedziec o całym życiu które kiedyś mi się spieprzyło... o cięciu.. miłościach.. ojcu... o tym wszystkim
do d... takie przemyślenia idę się pouczę pytań.... może zrobię kilka ćwiczeń "nad sobą":
przejrzałam str\are notki.. ile we mnie było optymizmu i dziecięcej naiwności..
dziś taka poważna dojrzała troche od rzeczy..
Związek nie zaspokaja moich potrzeb, nie wiem jak to wyglądać będzie na przyszłość, remon t trakcie a juz z kasą sie krucho zrobiło.. dziś byłam u dentysty i chyba znów się uazleżnię od wizyt spodobało mi się ;p głupota
napisałam do madzi ale nie odpo. tęsknie, w jakiś dziwn sposób brakuje mi go . czasem marzę tylko o seksie, kiedys był taki cudowny i wspanialy i chciało mi sie a dziś daję raz na kwartał i to jak wypiję "dla odwagi" nie sądzilam że problemy takiej natury pojawią się tak wcześnie, a no przecież w przyszlym tyg. obrona.. mam ją w d.. nie che mi się uczyć nie chce mi się nic! w pracy dziwnie, boss(ka) diablica się nie czepiaco może zanczyć ciszę przed burzą
nie mam nba nic natchnienia nicmnie nie cieszy i wszystko jakoś nie tak.. nie wiem
żeby skrócić i nic nie zapomnieć
#1 remont w domu strasznie wygląda ale perspektywy oki
#2 madzia.... brakuje mi go... rzadko się odzywamy... chciałabym się z nim spotkać...
#3 ptyś- wzloty i upadki... byłam wczoraj u psychologa robił jakieś testy i o związku powiedzial mi wszystko, że jestem nim rozczarowana, nie spełnia moich oczekiwań, pragnę samodzielności itd.
tyle na chwilę ...
mam remont....
madzia urodziła.. pogratuylowałam... od tamtej pory sie nie odezwałam... nie wiem kiedy znou będzie ok..
czekam na nigo...
wiem że pytś będzie mym ale jest cos co nie pozwalka zeby było idealniew!!!!!!!!!!!!!!
kocham ptysia, madzie koklecika coc pewnie nie w tej kolejnosci
napisze jak wytrzezwqieje
dzieki wam ;
malenka sche malena i inne anioly mojegoi zycia
minął czar o ex.. "musi" mijać o madzi... na dniach zostanie ojcem.. mam pecha jak nic... i mija czar mojego związku..
mój ptyś ma gdzieś moje prośby, nic nie jest jak na początku... kiedys jak byłam chora potrafił kilkaset km przejechać by być ze mną... wczoraj jak "umierałam" mając dzień wolny poświęcił mi może 5 min.... może mniej, na dodatek na koniec dnia zamast być, wolał napić się z moją rodziną... wrócił po północy...powiedziałam że nie życzę sobie żeby pił, i że pić nie będzie-pomijam fakt rozmów o przeszłości i problemów jakie były z alkoholem- dziś ryja znów umoczył.. łaskawie powiedziałam żeby po imprezie posprzątał, bo nie życzę sobie żeby rano babcia sprzątała to ch... wziął przyniósł tackę- 1/10 roboty- i położył się spać twierdząc że sprzątną... nie mam ochoty kłaść się koło niego... nie mam ochoty w takich chwilach z nim być... na nic niemam ochoty... moje życie się przesrywa, a ja wierzę że będzie lepiej!
w robocie sie poprawiło.. i tak chyba na zmianę jak w domu ok, to w pracy chujnia, a jak w pracy miodzio to na chacie popier...
za słaba jestem na poważne decyzje!
i gdyby nie sny czlowiek dzień miałby spokojniejszy...
dziś i dla mnie nie ma spokoju...
od dawien dawna nie śnił mi sie ex... nie śnił i było mi dobrze... tak dobrze jak wtedy gdy budzisz się w niedzielny poranek i wiesz, że nic nie musisz robić, możesz wylegiwać się do upadłego i cieszyc tą błoga rozkoszą....
i sie przyśnił... i znó wróciło ... znów go kocham... znów mi go brak... i znów szara rzeczywistość i fakt że ma żonę.. może dziecko i że już go nie zobaczę.....
kochałam go! tak bardzo jak ally kochała noaha, nie ! jak noah ally... pisać dzień w dzień list przez cąły rok z nadzieją że odpisze....
boli mnie.. a nawet nie wiem jak go znaleść.. wyprowadził się .. nie będzie już nigdy piwa... nie będzie juz nigdy nic...
wszystko mi od środka się rozrywa i mam szaloną ochotę wyć do księżyca... spieprzone życie! zrezygnowałam....
szukam cię ! ! jeśli kiedys to przeczytasz odezwij się ! ! !
we łzach moich.... zima tak szybko przychodzi.. i te pszczoły co latają mimo że nie mogą....
proszę znajdź się na chwilę, chce usłyszeć że jestes szczęsliwy.. wtedy i ja będę spokojna, że jestes bezpieczny!
wszystkich poruszyły ostatnie dni.. mnie też ale nie o tym...
może bardziej nad swoim zyciem trzeba płakać bo zazwyczaj sami je codziennie przegrywamy...
o nie! nie tym że nie ryzykowaliśmy... człowiek wszak ma instynkt samozachowawczy więc nie łudźmy s' że że każda ucieczka to strata szansy.. czasami coś w nas..w środku po prostu wie co dla nas jest najlepsze i wmawianie sobie że spieprzyłem/am jest mało mówiąc nie na miejscu.. takich rzeczy nie da sie usprawiedliwić to nie ty dokonałes wyboru tylko twoje prawdziwe ja.. bo "ty" jestes na pokaz...
zmądrzyłam s'.... psycholog ze mnie żaden.. nawet nie chcę ale po dobrym filmie i przemyślenia nasówają s' całkiem całkiem
pozdr.
zaczełam jeździć konno .. zkochałam się .. teraz rozumiem te blogi i inne duperele o konikach... można zakochać sie bez pamięci, ale!
nie o tym! tworze wszak ranking chłopców przecudnej urody, a więc z realnie istniejących, jednak nie będących gwiazdkami typuję moje pierwsze trzy miejsca
1. "madzia"
2. rosyjski student
3. gimnazjalista o zabójczym uśmiechu...
no cóż póki co tylko kandydat 2 jest do przedstawienie, ale podpowiem że tamci wyglądają równie uroczo :)
a wy macie jakieś typy wśrod "normalnych" nieidealnych chłopców z sąsiedztwa, ???
w wawie na co drugim przystanku stoją modele ale kiedyś widziałam aniołka.... miodzio, napewno był młodszy i napewno wysiadł na ciołka ....
koniec przemyśleń
https://www.youtube.com/watch?v=CzuyTpagprU
no cóż tak usiadłam z dziwnym zastanawianiem się z kim chciałaby "to" zorobić, choć raczej w moim wykonaniu brzmi to "kogo bym zarżnęła" o ile kobiecie wypada... i w sumie moje fantazje nie są jakieś szeleńczo bogate...
powyższy link przedstawia rosyjskich studentów i ten co zapowiada numer z grzałką ... ciacho dla mnie.. takie bym wzięła, ale oczywiścei to fantazje bo zaparowana jestem
ranking trwa później dopiszę innych
napisałam dziś do madzi po dłuższej przerwie... aj! wróć, rozkładałam karty wczoraj czy się odezwię bo ostatnio wychodziło nie, a wczoraj wyszło tak... i madzia odpisała... nie moja madzia znalazła dla mnie chwilę...
chujowe te moje życie, ale dla takiej sekundy warte jest wszystkiego!
pozdr i dzięki :)
Ah! tak dobrze dziewczyny mówicie, tylko dla mnie naprawde to koniec... on sie hajtnął ... wyjechał nie wiem gdzie go szukać... poza tym nie mogłabym już teraz.. teraz kiedy ułozył życie z inną...
ale jest madzia ... madzia znaczy coś więcej niż tylko ... no nie wiem widziałam się z nim 2 razy a od tych kilku lat od czasu ex nikt nie działał na mnie jak on... a madzia też ma żonę.. spodziewa sie maleństwa... i nie ma mnie w zyciu ani jednego ani drugiego...
z ptysiem jest poprawnie ale... nie wiem czy można angażować się połowicznie w małzeństwo...
nir mam rozwiązania... chyba tak zostanie... chciałabym płakać... spieprzyłam zycie...
Szukałam podyplomówek.. wpadłam na str starej uczelni i aż się łezka zakręciła... było fajnie... było miło.. tyle ludzi.... i taka domowa atmosfera... zasami można tęsknic.... zaraz kończy się następna.... pewnie też zatęsknię!
Madzia się nie odzywała... ale wiem że jest... wystarcza.... niedługo pewnie slub, ptys zaczyna juz coraz częściej o tym rozmawiać... nie wiem jak to bedzie bo ja coraz mniej tego chce... wszystko idzie nie tak
jakby nie można było inaczej...
ale doszłam do wniosku, że moja prawdziwa miłośc juz nie wroci... nie ma jej i bez sensu jest czekać na cos co się nigdy nie stanie, dlatego powinnam żyć tak jak teraz... kocham nie kocham czy to teraz takie ważne i tak zaprzepaściłam swoją szansę dlatego jesli ktoś w cos wierzy niech walczy żeby potem nie okazało się że coś spieprzyl bo sie bał... w milości nie ma miejsca na lęki i obawy... ona jest siłą samą w sobie... jeśli boisz się to nie mów że kochasz..
pamietasz pierwszy pocałunek... ten delikatny i czuły którego nikt nigdy nie powtórzy z taką delikatnościa jak wtedy...
pamietasz te bicie serca... motyle w brzuchu... drżenie rąk...
pamietasz jak bardzo szczęśliwa wróciłaś tego wieczoru... jak długo zyłaś i pamietałaś każdą sekunde, każdy jego oddech... pamietasz to wszystko mimo ze minęly lata???
ja nie pamietam pierwszego pocałunku.. tak romantycznego i delikatnego niczym skrzydła motyli, tego co unosi nas na skrzydłach anielskich wysoko ku górze... nie wiem jak to było... ale wiem jak jest
na pożegnanie z madzią dostałam go... dostałam mój "pierwszy" pocałunek pocałował tak delikatnie że nie wiedziałam czy jestem na ziemi czy juz może w niebie... jeszcze teraz jak zamykam oczy czuję te delikatne wargi, które sprawiły że serce stanęło na kilka sekund, że żyłam , latałam, że byłam księżniczką... jestem księżniczką.. przy madzi jestem królewną najmniejszą na swiecie...
oby i tobie zdarzały się "pierwsze" pocałunki ... umierać za takie.
I po wspaniałym urlopiew górach... nic piekniejszego dla mnie nie mogło się trafić... po delikatnych obliczeniach przeje...łam potrójna wypłatę... było warto :) a wartość tą podniosła oczywiście godzina spedzoina z madzią... ach 7 dni szaleństw i tylko jedna godz z "nią"
Z ptyśkiem sie pochuchu... zerwanie było na wyciągniecie rękia ale chyba nie jest to takie łatwe jak w myślałam, po powrocie jak zaczarowany.. on do kina chce... on widzi ze to też jego wina że się jebie... on chce na romantyczną kolację... do hotelu.. nie chce się kłocic... i w momencie kiedy chciałam to kulturalnie zakończyć on znów kocha jak wariat, a jak on jest ok w stosunku do mnie to nie mam serca go krzywdzić.. w sumie i mi jest wtedy z nim dobrze.... choc po rozmowie z madzią nastawiałam się na zerwanie... madzia... madzia spodziewa się dziecka ale chyba nasza znajomość sie nie skończy... może i jestem podła sucz ale gdyby nie chciał nie miałabym szans... tak mi dobrze słyszeć jego głos... przyjedzie do mnie... nie wiem jak to będzie ale pierwszy raz ktos jest słowny tak dobrze mi z takim uczuciem... mogłabym długo pisac o tym wszystkim ale szkoda czasu... trochę chujowo!
no cóż slub odłożony jest na bardzo daleka przyszłość... i ból chyba większy bo świadomi eoszukuję ptyśka... k... brakuje mi madzi... bezsens...
mimo to jest zajebiście :)
madzia się odezwał... i cała reszta to ch.. ;p
grunt zeby w zycieu cieszyć się z małych radości..
chyba się nie zobacze z madzią.. nie odbiera tel..
i jakoś tak mi się strasznie smutno zrobiło.. nie dziwie sie że zapomniałam o ex.. większość uczucia jakie miałam do niego przelałam na madzie... źle bardzo....
nie wiem jeszcze dziś ze dwa razy spróbuję i tyle jak nie da znaku napiszę esa... i tyle i będe chyba musiała zapomnieć o znajomości.... póki sam się nie odezwie szkoda mi bo mówił że ma nadzieję ze to przetrwa bardzo dlugo... nie liczę na nic.. nic w zamian nie chce tyle tylko by był czasem gdy zadzwonie... czasami chyba i takie rozwiązania sa złe...
nie ważne w sumie bo... a zresztą... ważne że jadę na ferię i odpocznę nie wiem od czego właściwie bo jade ze swoim..
był bal.. ach co to był za bal... bawiłam się dobrze.. nie powiem .. ale najmilej było chyba usłyszec komplement od męża koleżanki... że zajebiście wyglądam
i żeby nie było swojej żonie powiedział, ze wyglądałam świetnie i zabrałby się za mnie, ale ma żonke :P
słodkie.. bo już myślałam że powoli tracę czar i urok
w sumie dobrze spędzamy razem czas.. w czwórkę
czasem jak juz popiją to podlatujemy z kumpelą tekstami o dziewczynkach.. mój twardo że nie... ale mąż koleżanki fajnie się wkręca, że on jakby zobaczył nas dwie to napewno przyszedłby nam pomóc... chyba po raz piwrwszy myśląc o "sexie" z dziewczyną dopuściłam myśl że chłopak mógłby sie przyłączyć... aj mało istotne.. niech pozostanie w tych nieokiełznanych fantazjach i tylko fantazjach
oh już niedługo madzia....
nic się nie zmienia... w samotności trudniej wybic się w górę..
dawno nie miałam rozterek małej dziewczynki co znacznie mnie w tej chwili przerasta....
nie moge skupic się na pisaniu pracy.. na niczym... właściwie nie wiem nawet dlaczego ludzie wylewaja na oczach tysięcy swoje życie... nie ma już nic osobistego, nawet, gdyby mogli pisali by.. a nie sory piszą... pisza o wszystkim i na swoje nieszczęście nie jestem osobą która się wyróżnia.... też piszę.. wcześniej o ex.. ptysiu i jegomiłości, dziś po latach ta cholerna miłości nie jest tą sama, nie wiem czy jest cos wartya... nic nie wiem i nie mam pojęcia czy co gorsze siedzieć i kochac kogoś kogo nie ma czy byc z kimś bez miłości.. co bardziej boli nieszczęscie swoje z miłości czy braku miłości.... głupota, a pisze jak mgr jeszczew iększa głupota!
Czekam na madzię żeby cokolwiek usłyszeć, przeczytać .. mało wylewny, ale czekam bo bardziej czuję jego za przyjaciela niż swego, koszmarne te moje rozteki
zły on.... mam ochotę kląć jak szewc.. mam ochotę zmienić coś... życie... ku... wszystko... ptyśka zmienić... a może nie?! to boli... czuję się jak gówniara i stare pudło razem wziętę... nie umiem podejmować ważnych dla siebie i innych decyzji i przy okazji miotamsię jak dziewczynki, które nie wiedzą czy kocha czy nie kocha
naprawde chcę płakać... chcę krzyczeć.. chcę być wściekła i chcę w końcu spokoju
chce czegoś innego...
nie umiem nic więcej napisać .. źle mi bardzo
dzwoniłam do madzi... nawet się cieszy że przyjadę.. a no właśnie ! jadę 1/3 Polski na ferie z roboty.. właśnie do madzi... mam nadzieję że się zobaczymy i niestety mam nadzieje że ptys nie pojedzie.... straszne ale naprawde tego chcę...
piękny... k... jaki piekny i zajebisty dzień... jak można prosic o więcej
dawno dawno temu tu byłam .... nie bardziej nieszczęsliwasza niż teraz a jednak chyba dzis udziela mi się to mocniej, a tyle powodów mam do radości i jakoś żeden nie jest na tyle wystarczający by mócsię cieszyć by zapomnieć o zmartwienaich... bo przecież kogo to obchodzi, skoro nawet ja jestem juz zmęczona tym wszystkim.. nie wiem czy to koniec z ptysiem nie wiem jak długo jeszcze wytrzyma nasz związek... nie widze dla nas przyszłości ale nie chce byc sama to niesamowite jak dorosłe koniety widzą życie... wczesniej wystarczyła jedno ale i jak chłopak nie pasił to miałam gdzies jegoi swoje uczucia-finito! a teraz stara pudrownica boi się osamotnienia mimo ze wie ze bedize szczęsliwsza... ale nie ma nawet żadnego motoru popędzającego maszyne.... teraz może rozpacz a jutro może znów ok... choc ostatnie dni lece na proszkach uspokajających nie jest łatwo.. wkurw ogromny! nie umiem wyjśc.. zostaje wziąć ślub i wierzyć że się nie spieprzyło życia.
No tak zapomniałam dodać madzi spodobał się prezent :) dwa razy dziękował, czego się nie spodziewałam, kontakt niceo lepszy
szefo dobierając się do mnie stwierdził że skoro innym dałam sie dotykac to jemu tym bardziej powinnam dać... (po imprezie, gdzie zatańczyłam z kilkoma gentelmenami)
dostałam 6 za pracę o madzi... co w 5-letniej karierze mi się jeszcze nie zdażyło
i cóz dostałam z roboty zadanie prowadzenia stronki www nie wiem jak to się prowadzi ale się ciesze.. kolejne zajęcie pozd. dla nowych gości
dziwnie się czuję... im dłuzej jestm sama... ptysiek późno z roboty wraca, a wieczory długie... tym częściej myślę o "madzi" nie odzywa sie czesto.. ostatnio wogóle.. wiem zapier jak nie wiem co, no i zycie mu sie układa...
chce go jeszcze zobaczyc... wczoraj wysłałam mu prezent.... ale tak mam wszyscy moi przyjaciela maja coś po mnie .. płyty książki, koszulki... i inne duperelki.... dla mnie to raczejnaturalne nie wiem jak on to odbierze.. zreszta wiem że może i znajomość przetrwa ale raczej będą to tylko życzenia na nowy rok... tyle... szkoda mi tego wszysktiego...
k.... tęsknię....
jakby tylko ktoś znalazł eliksir.
w sumie to mnie pociesza że nie spędziłam z nim tyle czasu by sie zakochać.. pokochać.. czy jakoś tak...
stara dupa ze mnie a nadal jak dziecko!
madzia będzie mial/a dzidziusia... słodko... i ciesze się jak na myśl o aniołku... i nawet nie wiem jak to wszystko u siebie poukładać.. wiem że się poukłada ale czy właściwie takiego życia chcę?????? pojęcia nie mam.. wiem ze będę szczęsliwa wybierając to co dla mnie szykuje życie tylko najgorsze ze zawsze goni sie za tym czego nie mamy.... wkurza mnie to bo mam swiadomość że nie mogłabym byc z madzią... nie dałabym rady tak żyć to po jaką cholerę czasem czuje mietę...
do ptyśka mogłabym tak czuc a tu nic! pustka!
czasami myślę że wszyscy mnie tu zają i pewne rzeczy byłyby widziane jako nietakt.... ale .... niech tam będzie....
nie wiem czy ptysiek to ten... męczę się i męczę ale inaczej się nie da.... zonk normalnie.... i sama sobie mówię że czasem nie ma to sensu... ale cóż...
za to madzia... moja miłość...przepraszam "miłość"- już lepiej, ma tak mało czasu dla mnie... ale nie to problem, problem że ma obrączkę a mi sie tak go chce... "madzia"- no tak nie dodałam ważnych przecinków... i te setki km... ale mimo to
madzia to zajebisty przyjaciel... na koniec świata i jeszce dalej... nie wiem kto tak mówił ale podoba mi się.. madzia też
dostałam kilka słów miło... buźka sama się śmieje1 bosko!