ptysiek
To juz trzeci zaliczony dzień bez kłótni.. (jakby było się czym chwalić 5 lat związku i 3 dni sielanki... żalosna jestem, no nic...) Do kłótni były przymiarki owszem, ale mówiłam, że "ja się staram nie być nerwowa niech to zrozumie, bo dla mnie jest to trudne, a on podniesionym głosem mi tego nie ułatwia". I jakoś stopował się i mogliśmy dalej rozmawiac. Wczoraj wybrał ryby nie mnie- może dobrze- kolejna ucieczka od kłótni. Było na prawdę ok i nie wiem czy faktycznie coś tam sobie uświadomiłam, czy to może dobry nastrój pika tak mi się udziela. Cholernie lubię jak się uśmiecha, jak ma dobry dzień. Zawsze jest tak, że nawet jak mam tak zajebisty humor którego nic nie może zepsuć, po rozmowie z pika( jeśli nie jest w formie) udziela mi się. Zawsze na studiach mówili tyle o empati, o współodczówaniu, że to dobrze... z punktu psychologi to... bla bla bla, a ja tak bardzo tego nie lubię. Czesem zdrowiej byłoby być egoistką- masz chociaż wiekszą pewność że dojdziesz dalej i wyżej. A to już coś w dzisiejszych czasach.
Poza tym dużo rozmawiałam wczoraj z młodszym, sporo sie dowiedziałam i szczerze takie rozmowy z nim czasem sa mi potrzebne. Wszystko w sumie jest ok, życie zaczyna mi się ukladać, mam dobry nastrój. Mama wróciła zza granicy. Wczoraj z młodszym doszliśmy do wniosku, że nasza rodzina mimo wszytko ma farta w życiu. I nawet jak są jakieś potkniecia, kłopoty i tornad- jakoś dajemy radę i jest jeszcze lepiej. Dawno nie było mi tak dobrze z własną rodziną.
fajny dzień... :))