• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Rozkminy o życiu i snach

pstro

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 31 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 01 02

Kategorie postów

  • Nowa Kategoria (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2021
  • Styczeń 2021
  • Październik 2016
  • Maj 2016
  • Marzec 2015
  • Styczeń 2015
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Luty 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Marzec 2011
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2009
  • Lipiec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007

Archiwum wrzesień 2011


sposób na....

To nie będzie łatwe. Wydaje mi się, że pika radzi sobie dużo lepiej niż ja. A jeżeli nie, to przynajmniej po nim tego tak nie widać. Był wczoraj i po jego wyjściu jedyne co chciałam zrobić to wsadzić sobie nóż w serce i je wyrwać... może wtedy by mniej bolało. Bo boli. Cholernie boli! I nie mam jeszcze opracowanej metody żeby było ok. Jeżeli tak dalej będzie to nie będę miała siły żeby go widywać, mimo że z drugiej strony...

Chyba zbiera się coraz więcej niewyjaśnionych spraw.

Nie umiem się Nim dzielić... dlatego jest tak, dlatego tak "postanowiłam" i wcale nie postanowiłam, ale skoro tak Ci łatwiej to niech tak bedzie! Nienawidzę Cię ! ! !

I nie chcę mi się już nic pisać. Jestem po drugiej rozmowie z Tobą i źle mi. I wcale nie zmierza to w dobrym kierunku.

29 września 2011   Dodaj komentarz

zmiany

Mówi się, że zmiany byle jakie ale są potrzebne. Nie wiem czy u mnie lepiej czy gorzej. Z ptysiem raczej lepiej. Twierdzi, że "ta sucz"- tak bedę ją nazywać tylko wtedy się do niego odzywała, żebym się nia nie przejmowała. I teraz wiem o co chodzi. On po prostu lubi koloryzować. Dla kumpeli opowiedział to i owo- i przeciez powinnam się domyśleć, tyle razy słuchałam jego opowiadań. Ponaginanie prawdy, niektórej sporo. Już mnie to nie rusza. Dziwi mnie pika, ale chyba dobrze, że tak się stało... że przyją to w ten sposób, nie będę niczego prostować, tak ma być koniec kropka. 

Dobra muszę to napisać, wiem że przeczyta ale muszę.... pisał do niej... nie do mnie... do niej... nie spojrzał, no może raz, a raz się nie liczy... kurwa i tak bardzo chcę żeby z nią był.... nie bede pisać że boli, bo nie boli.... "Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwośc(...) Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie" - wiem choatycznie, tak ma być żebym tylko ja widzedziała o co chodzi.

Za wszystko się płaci... za niezdecydowanie, za brak decyzji, za złą decyzje też, za kłamstwa, za mówienie prawdy i pół prawty również. Za wszysko. Będe tesknic co do tego nie mam żadnych wątpliwości, bedzie mi czegoś brakować, co dzień będę przypominała sobie smak budyniu bo przeciez juz nie spróbuje... ale tak bedzie lepiej .. z nia bedzie szczęśliwszy...

Im dłużej siędze w bezruchu tym bardziej wydaje mi się, że usmiecham się na zawołanie, a nawet nie... bo czuję że ten śmiech wymuszam na sobie. Czy...? w sumie..." Każdy ma prawo do błędów, do potknięć, a także do złych decyzji. Jeżeli już jakąś podjęłaś, która nie równa się z ogólnymi przekonaniami, poglądami... Nie jest też tą właściwą z punktu widzenia drugiego człowieka to jeżeli w swoim systemie wartości ta decyzja jest dobra, taką też się staje w rzeczywistości" I zastanawia mnie jaka jest moja decyzja, czy w ogóle jest? Myślałąm że pika wie... ale chyba jednak nie...  teraz to nie istotne, teraz za późno...

28 września 2011   Komentarze (1)

wspomnienia

I umiamiałabym żyć bez pika... żyję przecież bez koklecika i madzi. Nauczyłabym się tracić kolejne szczeście. Jestem w tym taka dobra, chyba jak w niczym innym. Kiedy go nie ma daję radę.. patrzę na tel... myślę, ale daję radę. Byłam na spacerze... zrobiłam to! Patrzę na niego. Jest zaśniedziały, ale dwa niebieskie oczka patrzą... nie pasuje do tych teraz, ale pasuje do mnie. Odkopałam puszkę. Zdjęcia się zlały, farba rozmyła się tworząc dziecięce kleksy, tylko na 2-3 zdjęciach jest jego jakikolwiek zarys. I pierścionek. Dno w puszce juz praktycznie spróchniało, zadomowiły się mrówki. Przez chwil myslałam że go nie znajdę, nawet lord pomógł mi kopać :) Potem godzinne szukanie zeszytu, jedyne co mi po nim został, jego słowa...on... nie znalaząłm. Nie wiem gdzie go szukać. Wiem, że ostatnio miałam go tak schować zebym tylko ja wiedziała... no i sobie poszukam. A wszystko bo zachciało mi się oglądać Sparksa i to w dodatku "Pamiętnik" jeżli oglądasz taki film myślisz tylko o jednym, o tym jednym jedynym, który w jakikolwiek sposób przypomina ci bohatera. Pamiętam jak zawsze sobie mówiłam o miłości z filmu, ze chciałabym żeby i mi się taka zdarzyła. I zdarzyła. Zdarzyła z kukim zdarzyła z dymkiem i z pika... zdarza sie. W każdej jest coś niezykłego, każda ma swoje chwile, te które juz  się nie powtórzą.

Koklecik był mój- on był mi pisany... miał być... I mogłabym go kochac i nienawidziec do końca życia. Za późno (choć myslę i czekam... nie wiem na co). To taki Sparks bez happy endu. Zdarza się.

Magda. Pamiętam pierwsze pożegnanie... Brakowało w tle refrenu z "wherever you will go', "when you're gone", "she will be loved" albo "chasing cars".. nie ważne. Ona o tyle była piękna bo nie miała czasu na kłótnie. Miała czas żeby bawić się jak dziecko, spędzić całą noc kochając się... pamiętam jaki padnięty chodził nastepnego dnia, a ja jak hmy.. zakochana. Szaleństwo.

Pika.  Mieć na wyciągnięcie ręki i nie móc dotknąć, jak przekleństwo. Kiedy on smutny smutna i ja kiedy ja wesoła i on szczęsliwy. Jakby dzieliła nas gruba szyba.  I tamto... tak, zdecydowanie było filmowe.

Strasznie nostalgiczny mam dzień. W sumie czuję się potwornie. W takich chwilach dochodzi do mnie że nie można kochać dwóch czy trzech i nie daj Bóg więcej osób- facetów. Więc jak mam układać zycie. Bede z innym i po kilku latach tez to wszystko znikie. A wiem że nie mogę tak robić. Wiem, że nad związkiem trzeba pracować tylko jak pracować skoro nie masz poukładanej przeszłości i w dodatku dochodzi coraz większy bagaż. Bagaż to chyba nic w porównaniu z myślami... Mysli w których chciałby się stracic pamięć (bo nie mówię o śmierci) mysli w których to co najlepsze zostało za tobą, że źle wybrałaś, że szczęśliwa mozesz być tylko z kims innym.

Wiem, że nie bedę szczęśliwą meżatką. Może i bedę miała wymarzony dom, może bede malować, może otworzę zajazd, może wszystko to się spełni, ale jak mam być szczęsliwa z kimś kto nigdy nie bedzie mój.  Potrzebuję przytulenia, takiego ze łzami...  Nie jestem wredna i podła ja po prostu jestem nieszczęsliwa.

 

Powinnam zakończyć pisanie bloga. Kiedyś sprowadzi to na mnie spore kłopoty... Poza tym nie ułatwia mi to zycia. Nie jestem szczęsliwsza

25 września 2011   Dodaj komentarz

sob, jest ok

Byłam z Lordem na spacerze, bardzo sie pilnuje i jest grzeczny :) szkoda że mam dla niego tak mało czasu.

Ale chyba inna rzecz mnie nurtuje...

Pika wczoraj spytał o magdę, a raczej o to czy on stał się nią dla mnie (mniej-więcej) Zaprzeczyłam. Jak ktoś mógłby dorównać magdzie! Madzia jets tylko jedna!!! ale sama się wkopałam, bo w "liście" do pika pada porównanie do magdy! W sumie nawet jak z madzią rozmawiałam kiedyś przez tel, opowiedziałm mu o pika, a on na to z zuśmiechem "to taki ja tylko, że na mijescu" a ja że prawie tak, poza jedną rzeczą. I jak tak teraz myślę to chyba tak, tylko to nie jest dobre dla pika. Bo Magda jest NAJ! najlpeszy przyjaciel, kochanek, ktoś za kogo mogłabym zabić, skoczyć za nim w ogień, za kogo się modlę, komu szczerze życzę szczęśliwego życia. Magda to osoba, z którą chciałabym spędzić kilka dni w roku... i nocy, z kim mogę gadać godzinami i moge milczeć. Z kim wiem, że mogę odpierniczać głupowty i całkiem poważnie porozmawiać. Ktoś kto jest dla mnie wszystkim i ktoś z kim nie chcę budować wspólnej przyszłości. Być może rzuciłabym wszystko dla niego, szczególnie że żartował żebym przenosiła Jeremiasza do niego.... i być może wybrałabym go (pod wpływem impulsu i własnej głupoty), ale wiem że na dłuższą metę będę cierpieć bardziej niż po stracie najukochańszych osób. (dlaczego - to wiem tylko ja). I nie wiem czy pika chciałby być kimś takim dla mnie...

Dziś sob. do 22 w pracy. Mam nadzieję że ptyś nie pojedzie w trasę, chcę przygotować mu specjalny wieczór :) żeby wiedział, że mimo tego całego poplątania w jakiś sposób go kocham. 

Wiem, że dużo łatwiej zrobić nowe zjęcie, jednak dokłane posklejanie starego sprawi więcej radości i będzie wiecej warte. Hmyy.... mogłam sprawdzić czy mój skarb nadal jest na swoim miejscu- byłam tam dziś. Zapomniałam.

24 września 2011   Dodaj komentarz

pt., 23.09.2011 godz. 10:20

Jest dziwnie, bardzo dziwnie. Trudno mi wogóle pisać bo nie wiem od czego zacząć.

To może tak: wyszła dziwna akcja... no dziwne- wszystko dziwne! Lepszego określenia na to nie mam. Ja się zachowałam jak gówniarz a on nie zareagował... w dalszym ciągu jest to bez sensu. Nie wiem jak napisać i wytłumaczyć to na polski język....  Będę pisała fragmentami mam nadzieję, że później ułoży się to w całość.

Zacznijmy od tego, że pika chciał znać moje zdanie na temat "wesela z anią"- ja oczywiście nie mogłam mu powiedzieć  bo.. pewnie że bym nie chciała, nie to ze chciałabym być na jej miejscu (może, ale to moja sprawa), ale skoro nie jest pewny, to zrobić to dla samego faktu to jakoś w to nie wierzę.... Ale wesele nie wyszło- zaczyna kursy (Tak ucieszyłam się! Bardzo- wiem samolubna świnia i co z tego..) Ale za to wyszedł inny wyjazd do ani, wcześniejszy czyli już dziś. Teraz wiem, że się szykuje i ze pojedzie. Szczególnie przykre było, że już dziś rano napisał miłego dnia i weekendu- jakby nie miał zamiaru się do mnie odzywać do pn... zakłuło troszkę. Ale to jeszcze nie ten ból.

Nie mam do niego żalu bo może faktycznie przesadzałam z tel. i przeciąganiem. Ale wiedziałam że tylko w czasie pracy mogę, że już po południu to nie mam szansy... Zresztą to wszystko po tym co zrobił- mówiłam, że to bardzo zły pomysł był, jak moje nastawienie zmienia się po głupim śnie to co dopiero po czymś takim.... Zresztą myślałam, że dla niego coś to znaczy, ale po późniejszym zachowaniu, to tak jakby chciał tylko zaspokoić swoją ciekawość i całą resztę miał gdzieś. dlatego potem tyle dzwoniłam, dla mnie to było jakieś niewyjaśnione. A on? nawet nie chciał kontynuować tematu- taki wypadek przy pracy. Owszem umiem się zawziąć i nie być tak delikatna, czuła itd.... (chyba teraz się taka robię) ale chciałam żeby wiedział. Że jest wyjątkowy, ważny bla bla bla za dużo mam w sobie emocji i za szybko przechodzą od pozytywnych do negatywnych.

Kolejna kwestia służbowych esów. Zaczęło się po jego stwierdzeniu, że przesadzam z tel. Tak! WŁASNIE TAK SIE DZIEJE JAK ZACZYNASZ ROZBIJAĆ SŁOWA NA CZĘSCI PIERWSZE. Było coś o minimum kontaktu... i mi wystarczy. I może mam swoja pieprzoną dumę, i może jestem wredna, głupia, uparta i chcę postawić na swoim.... dlatego pod tym względem nie pasuję do pika. Mówił, że bierze winę na siebie, przeprasza nawet jak nie zrobił nic złego, ale nie wiem z kim tak robił, bo jakoś w naszych relacjach tego nie widzę.... Nie ma u niego pierwszego kroku. Jest tak samo zawzięty.... Uparty i nawet nie zdaje sobie sprawy, że jego tryb myślenia nie pokrywa się z zachowaniem (może myśleć, że skora ja nie chcę to nie będzie się narzucał, będzie czekał, może mi przejdzie, może mam gorszy dzień itd. taki skruszony, pokrzywdzony..  tylko z mojej strony wygląda to "Nie kurwa! nie będę się odzywał... za kogo ona mnie ma.." I tak przedstawiają się nasze relacje w sytuacjach kryzysowych. Bardzo źle. najgorsze że u nas nie bardzo kto chce ustępować... utwierdza mnie to w przekonaniu o wyższości i niedopasowaniu jedynek.

Kolejny wątek. Myślałam, że jak nie będę się odzywać, albo chociaż mniej to nie będzie tak o mnie myślał tylko zajmie się anią, na tyle się zajmie żeby ją zaliczyć. Żeby po prostu nie miał powodu dla którego miałby czekać.... To nie jest głupie, bo dużo mi to powie o nim. Jeśli ona nie będzie chciała, będzie mi jakoś przykro (o ile pika chciał), jeżeli on nie będzie chciał, będę miała nadzieję że jest wyjątkiem i cudem samym w sobie. I że zależy mu na własnym życiu i ma jakieś wartości. Jeśli to zrobią to... nie wiem... uznam to za normalne. Młodzi, odpowiednia chwila... jakaś radość skoro ją wybrał i uznał za wyjątkową. Przeżycie tego z nią i z nikim innym. No i oczywiście będę się czuła jakoś tak:

https://www.youtube.com/watch?v=Me-zP047gg0&feature=related - w przynajmniej chciałabym zrobić to co B.S.

Przeżyję, wszystko przeżyję. Nie mogę go tak trzymać, zamykać. On ma swoje życie. Najgorzej że są momenty, kiedy mówi o mnie jak o najważniejszej osobie w życiu- gubię się, bo potem jakby wszystko  inaczej. Boże jak o tym pisze i myślę strasznie mnie ściska. Bardzo mi przykro.

Następna rzecz to wydarzenie (2 słowa) po rozwiązaniu  problemu.... Siedzieliśmy na schodach, było ciężko. W sumie chciałam zostawić wszystko i pójść, bez wyjaśnień i tak po prostu skończyć- skoro jemu nie zależy to dlaczego ja mam się starać. Wiem, że między nami nie jest "tak", nie może być i pika wielu rzeczy nie może zrobić. Z tym, że ja od niego nie wymagam takiego zachowania, chce tylko żeby był, żebym mogła odezwać się z durnotą, żeby się uśmiechał i miał czas....żebym ja mogła... żebym czuła się potrzebna, że jestem ważna też dla niego... nie ważne.

Wracając do tematu. wspomniał o tym, że jestem zazdrosna i dodał "BEZ PRZESADY"- w pierwszej chwili jakbym w ryj dostała, w drugiej, przecież on ma rację nie mogę, nie wypada. Tylko chodzi o fakt tej drugiej osoby. Żeby to dobrze zrozumieć podam przykład. Madzia ma żonę, nawet dziecko. Tylko jego żona mnie nie rusza, nie umiem być o nią zazdrosna, bo wiem ze nie jest z nią szczęśliwy. Przebłyski radości i tak są zasłonięte chmurami burzowymi. Ale o każda inną... O Boże! oczy bym wydrapała, nie ważne że to siostra, kuzynka, gówniara czy stary babsztyl.... Dlatego z pika... Tak chorobliwie jestem zazdrosna. Wiem, że nie mogę.. i to wszystko właśnie dziś się zmienia. Dlatego nawet jak mnie będzie bolało jak będzie mówił o ani to nie pokażę.... a boli zawsze, boli gdy dostaje esa i przerywa ze mną rozmowę, jak mówi, że do późna z nią pisał, że dzwoni, że pilnuje, że ma problemy... tylko ania ania ania.... czasami myślę że nie ma dnia żeby o niej słowa nie było.

Nie wiem jak to wszystko się ułoży, ale będę hamować. Będzie mniej... dużo mniej telefonów esów, i spotkań... zostanie nam net, o ile znajdzie dla mnie czas. Może lepiej niech będzie z anią. Na wszystko trzeba czasu, nawet jeśli teraz nie jest do końca ok, to czas wszystko naprawi.

Najgorsze że nie chcę się postawić w jego sytuacji... a przecież tez nie jest mu łatwo. NIe chcę bo nie!  Kłamię... wiem, że się męczy, rozumiem... tylko chcę... nie ważne. Nic nie jest ważne. Ważne żeby był szczęśliwy. Tak kosztem swojego chce jego szczęścia. wiem, że będzie mu dobrze. Wiem, że dziewczyna która z nim będzie będzie ta jedyną i cała przeszłość zostanie gdzieś w tyle, zapomni.... Ja to wiem i nic więcej nie potrzebuję.

Nie wiem czy wszystko napisałam, zapewne nie... Trudno!

I dziś, puścił strzałkę.... zadzwoniłam, miałam nadzieję ze chce żebym zadzwoniła. Chwile porozmawialiśmy, ale jakoś tak inaczej, on był dla mnie inny. I potem na fb. "zdaje mi się zaraz padnie o kilka słów za dużo. Nie chce żeby dalej ta rozmowa poszła w złym kierunku. 3maj się, miłego dnia i weekendu." Nie chce się tak czuć jak czuję się po przeczytaniu takich wiadomości. W dodatku zaczynam do niego pisać tak samo, mniej emocjonalnie... i czekam kiedy on w końcu napisze coś miłego, ale ciągle tylko tak sucho, a dla mnie te sucho znaczy tyle co "ania jest dla mnie ważniejsza od ciebie"- Przeginam wiem. Przeżywam, wiem. I wiem, że w końcu umrze to śmiercią naturalną, bo on nie będzie sią starał.... Nie sądziłam, że coś co się  tak mocno paliło zgaśnie tak szybko. Poza tym sam wychodzi z przekonania, że to się zmieni. Cały czas myślę, że z takim nastojem-jeżeli tylko będzie okazja- zrobi to z anią. I w sumie chcę żeby to zrobił, przestanie być taki wyjątkowy i będzie mi łatwiej zapomnieć, że pewne rzeczy kiedyś się wydarzyło.

Nie mam pojęcia co dziej się u niego w środku... nie wiem nawet co dzieje się u mnie, ale faktycznie to już nie jest to samo. choć wiele bym dała żeby było tak jak kiedys, smiech i te "moje" poczucie humoru- lubiłam to . A wydaje się jakbym miala to wszystko straci. Wolałabym poświęcić niż s tracić, wtedy chociaż pika mógłby byc szczęśliwym.

23 września 2011   Dodaj komentarz

tymtyrymtym

O happy day...  tak zaczęłam pół godz temu, ale chyba nie bede tego kontynuować.  Choć tak, jest szczęśliwy i ja jestem szczęsliwa. Tylko coś boli. Do jednego momentu zawsze wytrzymasz, tylko w sumie nie wiesz gdzie kończy się Twoja granica... wytrzymałości, strachu, śmiechu czy miłości. Czy czegokolwiek... każda granica! Pika zrobil mi niespodziankę. Zrobił budyń! Zawsze zastanawialo mnie jak on smakuje w jego wykonaniu. Smakuje bardzo dobrze, lepiej niż dobrze. Wtedy myślałam że mogłabym zjeść cały garnek. Mam niedosty bo się niespodziewałam.... Teraz chyba robimy przerwę. Nie powinnam go widywać bo najprawdopodobniej zaczynam coś czuć. A to nie powinno mieć miejsca. choć watpię, żeby przerwa coś dała bo przez okna z pracy widze jego okno pokoju. I bez starań dalibyśmy radę rozmawiać przez otwarte okna. Wkopałam się i to chyba nieźle. Teraz on z Anią idzie na wesele. Wiem jak jest na weslach, wiem jak jest jak się do siebie coć czuje i wiem jak jest jak się jakiś czas temu skończyło 20 lat. Mam nadzieję ze bedzie bawił się dobrze i nie zmarnuje swojej szansy. A ja co? A ja szukam kiecy dla siebie na wesele. Miałam kiedyś coś na oku, lae one wyglądają chyba jak sukienki księżniczek Disneya tylk z porno. Nie sa wyzywające, ale.. sama nie wiem.  No i zostal ptys. Tak jest ok. W końcu czuje przy nim jakąś stabilizację, byc może bezpieczeństo. Że nie muszę się martwić o jutro. Z tym że te jutro nie jest juz takie sloneczne. Chyba znów powoli wraca do kumpli i to nie są kumple od butelki.... czuję ze gdzies po drodze może nie tyle mnie okłamuje co nie mówi wszystkiego. Przy mnie nie rozmawia przez tel.- wychodzi. Nawet jak jestem w lokalu nie chce ze mną posiedziec tylko zawsze coś,  gdzieś ma do załatwienia. Ryby, koledzy, piwo... coś mnie niepokoi, bo kiedyś tak nie było- a może ja przewrażliwona. Najgorsze jest wspólne zasypianie. "Boli" mnie jego dotyk. Nie chodzi, że robić coś źle czy agresywnie-prosić o takiego kochanka,  ale musze się napić żeby coś z tego było, jesli po trzeźwemu zamykam to w max 5 min. I nie wiem czy to można podciągnąć pod "kryzys małżeński", ale kolorowo nie jest. Rozumiem teraz te głupie żarty "głowa mnie boli".  Nie wiem o czm pisać w pracy zapierniczy nie duży, ale zawsze. Dla szefa nie przechodzi... ostatnio nawet wspomnial że przeciez chciałam, pozwoliła... na to i na wiele więcej. Zabiłbym!!! Poza tym nawet idzie mi pisanie. Pewnie nie rewelacja ale kiedyś się nauczę. Dzis miałam wziąc dla pika ten dawno obiecany rysunek, ale nadal lezy na szafie i kurz zbiera. Może kiedys...

Pika- pewnie to przeczytasz. Mam ochotę dać Ci w twarz tak porządnie! Przypomniałeś koklecika, magdę- jezeli wiesz o czym mówię i ostatni es. Myślę, że dam radę i znajdę na to rozwiązanie.

Pozdrawiam i dzięki dziewczyny za wsparcie... faceci jednak są przereklamowani.

20 września 2011   Komentarze (3)

pn

 Fajny początek dnia. Może później coś więcej.

Jeszcze zdąże zasnąć... oby :)

19 września 2011   Komentarze (1)

ndz.

Wczoraj był pika. Bardzo mnie to ucieszyło, szczególnie że został dość długo (biorąc pod uwagę obecność ptysia). Ogólnie bardzo miłe spotkanie. Mówił o Ani. I gdzieś tam wiem, że byłaby dla niego odpowiednia. Szczególnie, że łączy ich dużo więcej. Rozumieją się więcej niż bez słów, choć są w wieku w którym odpowiedź "nic" na pytanie "co się stało" jest powodem kłótni. Chyba każdy to przerabiał milion razy... 

Przeszła mi myśl przez głowę. Chyba zła bo to zazdrość. Wiem, że dla niego byłoby dobrze. I dobrze że z Anią zaczyna coś budować, ale jednak taki mały ścisk w sercu jest. I tylko uśmiechać się, kibicować i dawać dobre rady na to aby im się powiodło. W sumie mam jakąś świadomość, że jestem wpleciona w jego życie. To coś tak jak... bo ja wiem naprzykład serweta. Jesem nitką, która albo trzyma cały splot, albo jak się ją wyjmie coś powoli zacznie się pruć i w miarę szybka orientacja- zastąpienie jej inna uratuje serwetę. Albo okaże się, że byłam taką nitką, która nie znaczyła nic... wyciągneło się ja i śladu nie ma że była, owszem była, ale niepotrzebna.

NIe lubię jak zaczynam analizować, to nie ejst dobre. Rozgrzebywanie słów na części pierwsze. Przy dłuższymm czasie ma to może jakiś sens ale nie tak jak w tym przypadku. Tu jakoś nic nie ma sensu.

A i jeszcze jedna ochydna rzecz jaką wczoraj zrobiłam. Wtuliłam się w ptysia wieczorem, był taki ciepły... zamknęłam oczy.. było mi dobrze.. dobrze bo myślałam że to ktoś inny. Nie powinnam nigdy tego robić. Ogólnie z ptysiem ok. Nie było poważnej kłótnie, a nie wróć wczoraj. O to ze piszę na komp. bo przeciez na pewno z kims piszę. On nie jest głupi. Mniejsza o to. Jest ok. Jak ma się psuć samo się popsuje.

Nie mogę przestać myśleć o pika. Kurde, źle. Czekam do jutra.

18 września 2011   Komentarze (2)

15,09- 23:34

Już prawie noc... północ, a po północy nic dobrego nie może się zdarzyć. Nie ważne. Dziś chciałam coś innego, coś co jest dla mnie trudne, jeszcze nie do ogarnięcia. Dostałam od pika książkę... powiedzmy poradnik. Prawie pokonana, ale bedę musiała jeszcze ze 2 razy przeczytac żeby ją choć trochę zrozumieć. Tak "kadłubka" zwykły człowiek nie zrozumie... niesamowite. Niesamowite ile można mieć życia by żyć. Czytałam zdanie po zdaniu.. wracałam, czytałam raz jeszcze i mimo, że jest napisana językiem najprostszym jaki w tej tematyce istnieje to mimo wszystko jest to trudne. NIe wiem nawet jak opisać to co czułam czytając ją. Nie jestem taka... zapewne nie bedę. Życie z boku jest takie proste, łatwe i przyjemne. Przeklnięcie na szefa, współpracowników, kolejny wkurw na dzieci, psa czy kota... bo zupa była za słona. A życie przepływ między palcami. Chciałabym dać wszystko. A nawet wszystko to za mało.  Egoista ! Pieprzony egoista ze mnie! ! Tyle czasu po zranieniach uczyłam się być inna, powiedzmy gruboskórna, nie bać się mieć własne zdanie i odpyskować jak trzeba obcym ludziom. Dziś jakbym dostyała w twarz... zmarnowany czas... Mam nadzieję że pika kiedyś usiądzie ze mną i mi opowie... powie co i jak. Nigdy nie bedę jak ania, nie sprawdzę, nie będę pilnować. Czasem wydaje mi się żałosne że pytam pika o to... co niby ja wiem.. co mogę.... nic... Nie wiem na ile ja mu jestem potrzebna wiem na ile on mi. Bez niego to nie bedzie to samo. Chce żeby był.. zawsze.

 

Trzeba puścic coś Sparksa... najgorzej, że nie che przewracać płyt i szukać tych od pika. Zostaje "Pamiętnik", chyba ze trafie coś jeszcze. Dobranoc

15 września 2011   Komentarze (1)

+1 do normalności

Tak, kolejny dzień zdrowego związku. Do końca nie wiem czy powinnam bo jest wiele za i przeciw... po rozmowie z rodziną ustalimy dokładniej. Rozchodzi się o wolne mieszkanie. Matula nie wie czy zostawić je dla siebie czy wynając. Mi się jakoś to nie uśmiecha bo to kolejne opłaty, samotne noce i ech...  urzadzanie go pod siebie. Pójdzie pewnie sporo kasy. Ale są też plusy. Spokój, samodzielność, no dobra!! bliżej pika, to też argument nie powiem najsilniejszy chyba. Poza tym jak wyjdzie to mieszkanie z ptysiem tak wyjdzie później. Więc sprawdzenie się poraz kolejny też daje mi do myślenia. Oczywiście w dalszym ciagu zostaje dom. I marzenie o nim bedzie mnie gnębić latami.

Poza tym, nerwy w pracy! Będzie dym. Lord oki.

15 września 2011   Dodaj komentarz

ptysiek

To juz trzeci zaliczony dzień bez kłótni.. (jakby było się czym chwalić 5 lat związku i 3 dni sielanki... żalosna jestem, no nic...) Do kłótni były przymiarki owszem, ale mówiłam, że "ja się staram nie być nerwowa niech to zrozumie, bo dla mnie jest to trudne, a on podniesionym głosem mi tego nie ułatwia". I jakoś stopował się i mogliśmy dalej rozmawiac. Wczoraj wybrał ryby nie mnie- może dobrze- kolejna ucieczka od kłótni. Było na prawdę ok i nie wiem czy faktycznie coś tam sobie uświadomiłam, czy to może dobry nastrój pika tak mi się udziela. Cholernie lubię jak się uśmiecha, jak ma dobry dzień. Zawsze jest tak, że nawet jak mam tak zajebisty humor którego nic nie może zepsuć, po rozmowie z pika( jeśli nie jest w formie) udziela mi się. Zawsze na studiach mówili tyle o empati, o współodczówaniu, że to dobrze... z punktu psychologi to...  bla bla bla, a ja tak bardzo tego nie lubię. Czesem zdrowiej byłoby być egoistką- masz chociaż wiekszą pewność że dojdziesz dalej i wyżej. A to już coś w dzisiejszych czasach. 

Poza tym dużo rozmawiałam wczoraj z młodszym, sporo sie dowiedziałam i szczerze takie rozmowy z nim czasem sa mi potrzebne. Wszystko w sumie jest ok, życie zaczyna mi się ukladać, mam dobry nastrój. Mama wróciła zza granicy. Wczoraj z młodszym doszliśmy do wniosku, że nasza rodzina mimo wszytko ma farta w życiu. I nawet jak są jakieś potkniecia, kłopoty i tornad- jakoś dajemy radę i jest jeszcze lepiej. Dawno nie było mi tak dobrze z własną rodziną.

fajny dzień...  :))

 

14 września 2011   Dodaj komentarz

mazury

I po  wycieczce z ptysiem. To może od poczatku. Wieczór był po ch... nic się nie odzywałam on mówił, pytał... zapowiadało się nie koniec, tylko jakoś nie umiałam przytaknąć, wydusic słowa. A on tylko: "juz mnie nie kochasz", "źle ci ze mną", "boisz się, że komuś coś zrobię", "nie chcesz mnie zranić", "jest ci już wszystko  jedno".. i jeszcze kilka takich.... I gdyby w tej chwili czytał mi w myślach zabiłby mnie! Tak, to wszystko była prawda, kazde słowo, kazdy argument. Siedizałam jak kamień i nie wiem czy zaczarowana czy otępiała byłam, nie wiem. Kłótnia o której budzik nastawić... "możemy wogóle nie jechać" aj zasnęłam w nerwach. Ranek był już lepszy. I w sumie cała podróż. Nie kłócilismy się. To coś jakbym wyjeżdżając zostawiła wszystkie stresy i problemy. Przez  te dwa dni ich nie było. Bo w sumie jak już wracaliśmy i byliśmy coraz bliżej domu robiłam się nerwowa i kłótliwa. Postanowiłam zasnąć- to chyba najlepsze wyjście z sytuacji. Udało się! Dojechaliśmy bez kolejnych nerwów. 

Muszę wspomnieć o Pika.. pierwszy raz mi się śnił- nie napisze jak.  Myślałam... i zastanawiał się jak jemu mijaja te dni, chyba nie tak dobrze jak mi.  Bardzo bym chciała, żeby był szczęśliwy, żeby zaczęło mu się układąć.

Kiedy zamykałam sie w łazience patrzyłam na tel. "... I nie!  nie moge .. prosił.. mówił.. nie powinnam.. a co jak wyłączył i nie odp..." nie napisałam.

Wiem, że nic z tego nie wyjdzie. Ja nie mam odwagi na takie kroki... ptyś musiałby odeść sam lub...XXX... o czym musze się przyznać  myślałam wracając.. może nie do końca o tym, ale...

Zaczęło się od skrzyżowania... jakieś audi  z prawej ostro zaszalało, myślałam że nie wyhamuje, ale nie, spoko udało mu się , choć się przestraszyłam troche. Potem ciężarowy przed nami któremu działo się coś z kołami i pobocze łapał, a wyprzedzić nie bardzo sie dał. I zaczęłam mysleć jeżeli już się to stanie to czy znajdą wszystkie dokumenty, nr do domu, grupę krwi, czy wszystko mam pozałatwiane. Przecież nie mam nigdzie zgody o oddanie narzadów.  Nie myślałam o śmierci od  czasów liceum, kiedy to człowiek miał tak napier.. w głowie, że ach! szkoda słów. No wiedziałam, że żałoba... te sprawy, no musza jakoś to przezyć.. ludzie umierają.... ale nie myslałam o tym kto przyjdzie na pogrzeb, kto zapłacze, jak to bedzie... - chyba do wielu rzeczy powoli dorastam. Poza tym wiem, że nie umrę szybko.. jeszcze trochę mam do załatwienia. ale pomyślałam. 

Ogólne wnioski z podróży: Cała wina leży po mojej stronie! Nie mam nic na swoją obronę. Nerwy i stres powoli rozwalaja mój związek. Albo zacznę brać jakieś prochy i się postaram, albo wykończę siebie i jego.

12 września 2011   Komentarze (3)

he he

Fajny dzień! Wczoraj nawet i dzisiaj. Z pikas s' nie odzywalismy. W pewnym momencie jak szlam do sklepu i spojrzałam w jego okno wział mnie śmiech.... bo gdyby zapytać mnie albo jego "dlaczego?" to nie wiem czy ktoś by sensownie odpowiedział... I  nie wytrzymałam . Zaczęlo mi go brakować. Na szczęscie nadrobiliśmy czas. Przytulił... powiedzmy jak przyjaciej, ale cała się telepałam, jak na chwilę zamknęłam oczy zrobilo się tak ciemno jakby trzydnowa noc, dopiero jak je otworzyłam zobaczyłam gdzie jestem, jakbym się przeniosła. Całkiem się wyłączyłam. A pózniej to już 321, choć jakby zadzwonił drugi raz bym odebrała. No i z ptysiem ok. Wrócił.. spałam. Nie krzyczałam i nie denerwowałam się. Jutro wyjazd... niewiem czy chcę.. choc zwiedzanie zamków to jedyna rzecz która mnie nakreca. może bedzie ok :)

09 września 2011   Dodaj komentarz

w ciszy krzyk jest głośniejszy

Zły! Przygnębiający! Zimny! taki mam dzień, takie mam wszystkie dni z ptysiem. Wszystkie wczorajsze rozmowy kończyły się rzucaniem słuchawki. Pytania co się ze mną dzieje? Dlaczego taka jestem? i dziś... "Bo się w nocy nie tuliłaś..." Myślałam o pika. Ostatnio jak go widziałam słowem się nie odezwaliśmy, wpadł i wypadł jakby wściekły ,zły na mnie. A najgorzej, że się nie odezwę, nawet jakbym chciała, jakby mi go zaczęło brakować jak powietrza nie odezwę się. I tu znów wychodzi, że jestem oportunistką, albo przynajmniej czyms na obraz i podobieństwo... bo tak mi wygodniej. Nie nawidzę siebie... znów mam ochotę wyć do księżyca! Inny motyw to taki, że on tez sie nie odezwię, może szybciej niż ja- to nawet nie jest duma... bo dumą unosiłam się do ptysia, a pika?! nie wiem... po prostu jestem wredna

I weny nie mam. A w przyszłym tyg. muszę wszystko napisać. Zły dzień.  

08 września 2011   Komentarze (2)

dziwny

Ale sie wkopałam.. nie dość że u siebie nie umiem porządku zrobić to jeszcze balaganie u innych. Czasem (czyt. ciągle) bardzo mnie boli, że pika tak się niemiłosiernie męczy. Wiem, że on mnie... że to nie przyjaźń, tylko jak to czytam to dochodzi to głebiej. To nie jest słowo rzucone na wiatr. Malo jaki facet potrafi być aż tak fair w stosunku do drugiej osoby... do mnie.  Kiedy go nie ma boję się... nic nie chcę... nie myślę o tym, że ja i on to mogłoby byc my, ale jak z nim rozmawiam, pisze jak jest blisko to wszystko jest jakieś inne-lepsze.   Oj kurcze... Przejebane....

Dziś śnił mi się madzia- że jego żona dowiedziała się o jego zdradach (o mnie nie) i to było dziwne że ja też.. i te wszystkie dziewczyny... i nie byłam zła.. raczej zadowolona, że nie bedzie z żoną, że może ze mną i mimo że będzie mnie zdradzał... głupota! Pchać sie w związek, w którym na wstępie wiesz, że będziesz oszukiwanym... i czasem myślę że tak może być z pika- NIE MOGĘ MU TEGO ZROBIĆ- nikt na to nie zasłużył on szczególnie. Póki co jest jedyną osobą która tak dużo wie i kórej nie okłamłam w żadnej kwestii. 

Rozczulam sie nad soba i związkami, jakby to warunkowało moje szczęscie i szczęscie na świecie a jest tyle innych spraw. Musze 3 artykuły napisać, opowiadanie, drzewo zrobic geneal. i ławkę- znalazłam ale nie miałm natchnienia. No i oczywiście wyjazd mi się szykuje- taki weekendowy na mazury- wolę góry ale i to ujdzie od biedy. no i w pracy nie wiem w co ręce włożyć- !!!!! 

Ptyś dzis wraca, dzwonil, szybka wymiana zdań i jeb słuchawką-on!  No taki dzień miałam... może nie tyle dzień tylko w robocie głosno było i  się zestresowałam i zanim zdążyłam wyjśc on juz zdążył się wk... Wisi mi to i to boli ! ptyś jaki jest to jest wiele moge mu zarzucić ale nie to że zasłużył na takie traktowanie z mojej strony.  Jestem podła, wredna, złośna. nie pracuje nad sobą żeby coś zmienić, nie zalezy mi, wszystko olewam, wszystko mam gdzieś, we wszystkim liczyć się musi moje zdanie, ba! musi byc tak jak ja chce , jeżeli ktoś zmieni mój plan... UCIEKAJ ! ! ! Nie sadziłam że przyjdzie taki dzień, w którym bedzie się ze mnie wylewało tyle chamstwa, pogardy i cynizmu. tak jestem miła, usmiecham się,pomogę każdemu, ale te cholerne napięcie i nienawiść (najczęściej do samej siebie) strasznie wzbierają, a potem wywala się to na ptysia.... wszystko mnie dziś drażni, może dlatego że on ma być.

 Lecę zdjęcia dla pika wyslę... juz mam humor ok bo napisał, i nie musi pisać niewiadomo czego, wystarczy :)

07 września 2011   Komentarze (1)

najbardziej samotny dzień....

Aż tak samotny nie jest :) Chyba mam w końcu humor, przynajmniej tak troche. Weeken miałam bardzo bardzo cięzki, ale zyję. W kasie ładnie, choć wiem że znów racunki i znów na zero- ale przynajmniej jestem szczęśliwa. Przyjechał ptyś, znów zagląda do kufelka, bo impreza, bo koledzy, bo goraco, bo na relaks, bo milion innych rzeczy dla których warto pić.  Wczoraj było mi bardzo zimno, grube skarpety, flanelowa pidżama z długim rękawem i gatki, tak poszłam spać + kołdra i koc- tak wiem jest kalendarzowe lato. I gdyby w sumie nie to że nadal było mi zimno to bym ptyska najchętniez z wyra skopała. rano wstaje jak skowronek "zla jesteś", nie k... nie jestem marzę żeby codzienienie zasypiac z popiołką i butelką wódki na wyziewie. Dlaczego tak jest? Rozmawiamy, tłumacze  mu, kłócimy się , krzyczę, jak krowie na miedzy... ach... mówiłam wprost, że nie nawidze ze to jedyna rzecz której nie moge znieć, że zawsze będzie mnie to wk... . No cóż nei ważne już bo przeciez mam dobry humor.

Dziś zapewne   wezmę ze soba LORDA- kolejne imię do zpamiętania... mogłabym w końcu przestac. Lord to MÓJ piesek, ukochany, nawet jak gryzie, a skubany gryzie juz niemiłosiernie.  długo nie moglismy znaleść mu "nazwy"  moja młodsza tak wymyśliła, spodobało mi się, inni poprzez glosowanie zaakceptowali... tak więc jest Lord. I oczywiście dlaczego tyle o tym piszę, to nie jest bez znaczenia. Lord.. ach Lordzie! Panie mój. W żartach tak zawsze tytułował się koklecik... Mój i tylko mój! Był Lordem, ja czesem byłam jego Lady, i z tego też żartował nie mówił  Lejdi  tylko Lady bo tak pasowało. tak i teraz na wieki wieków amen poki zyje pies, kazde jego zawołanie bedzie na jedną setną sekundy przypominać kukiełke, choć sadzę ze zpomne o tym. W sumie pika nie ruszał tematu więc powoli zapominałam... A nie! no jak żesz zapomniałam. Dla Pika przesłałam stare rysunki, jeden z ręką uwieszoną na sznurkach, we krwi, w pierścieniu i z kasztanem. pierścionek oczywiście to ten zakopany, zastanawiam się czsem czy nie odkopać go, jest daleko pod lasem, myślę że jeszcze tam jest .. to już jakies kilka lat może z 5.... kasztan.. tez od niego. W LO namalował obraz taka tam pani zima powiedzmy i w jej serce przykleiłam tego kasztana, był długo, ale chyba po wystawie jak wracałam oderwal sie i zginął, teraz w miejscu serca jest taka pusta dziura...  Nie, nie bede analizowac dokładnei neich ktoś inny sie w to bawi. Wiem tylko, że z koklecikiem każda chwila, sekunda, każda rzecz ma znaczenie. A teraz.. teraz juz tak nie umiem.

05 września 2011   Komentarze (2)

zamek

"Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść... Jeżeli wróci, będzie Twój na wieki... Jeżeli nie wróci nigdy nie był Twój..."

Dostałam niedawno podobny tekst od pika, po bardzo bardzo długim czasie. Nienawidzę go- tego tekstu. Przypomina mi o kokleciku (tak, teraz bedą wspominki).  To nim tłumaczyłam każdą rozłąkę z nim, zasłaniałam się, bo zrezygnowałam, odpuściłam tak po prostu, zwyczajnie, niezwyczajnie..... Pika zaczął pytać i tak od słowa do słowa zaczęlam sobie wszystko przypominać, nasz pierwszy raz, wszystkie spacery i głupoty. Wyjazdy... Szłam za nim jak w dym. Każde wariactwo które robił on robiłam ja- i się świetnie przy tym bawiliśmy, nie patrzeliśmy na to że wypada lub nie, świat był nasz. Chciałabym opisać wszystko co o nim pamietam, bo... nie boję się że zapomnę, po prostu chcę żeby to było, żebym czytając każde kolejne słowo przypominała sobie moje życie. W sumie cała prawda, wszystkie emocje spaliły się z pamiętnikami, a to co tu jest nie odda przeżyć tamtego czasu.

Ciągle myślę o naszym rozstaniu, którego faktycznie nie było. Pamiętam... zbliżało się Boże Narodzenie rok chyba 2006 może 2007 (daty pamiętam lat niebardzo- w każdym bądź razie poczatki z ptysiem). Częściej ja się odzywałam dlatego tym bardziej pamięta, i dlatego tym bardziej boli. Dzień przed napisał mi życzenia śwateczne,  były normalne o zdrowiu, szczęściu itd. Wiem, że byłam wtedy w mieście było już ciemno. Z ptysiem wracaliśmy do domu, cąła drogę myślałam o nim.  Następnego dnia, wieczorem napisał znów... znów podobnie, o świętach- nie pamiętam, nie pamiętam co też odp mi ... pamiętam co napisałam ja. I znów wydaje mi się, że sama na siebie rzuciłam klątwę. Napisałam (ptyś siedział obok-nie czytał), życzenia, najgorsze jakie mogłam wyyśleć, życzyłam mu dziewczyny, która bedzie go kochać tak mocno jak ja- wtedy na pewno bedzie szczęśiwy. To było ostatnie co mu powiedziałam, napisałam...  A ja go nadal... wiem że on był mój... tyle lat... Jedyne co po nim zostało zakopany pierścionek, zdjęcie (schowane pod inne w albumie) którego jakimś cudem nie wyrzuciłam i zeszyt.... ostatnie zapiski... z przedostatniego spotkania. najgorsze że nie mogę go znaleśc jest gdzies u babci, ale przeszukałam niemal wszystko. Oby nie zginął bo nie przezyję. Pisął że chciałby być.. Wtedy z jego kumplem (jak on poszedł po piwo) zakładaliśmy się o browca... on twierdziła, że koklecik mnie kocha, ja że ni chuja! ! !  Kurcze.. pamiętam ten wieczór, przyjechałam z kumpelą... siedzieliśmy przy kominku ze znajomymi on sam z kumplem, nie podszedł... patrzył czasami... a mi serce stawało.... dopiero poźniej poprosił mnie na chwilę, gadaliśmy.. potem zaczęło byc ok.  Zakład wygrałam. Dowiedziałam się nieco później.  Był wrzesień, cieply ale lekko deszczowy...  Nie ważne. Myślę tylko czy on czuł to samo, mimo tego jak było czy on też tęsknił, myślał nocami... Boję się! Choć koklecik nie był rasowym chamem. Nie ciągnął do łóżka, nie rzucał "kocham cie" na prawo i lewo, nie spraszał dziewczyn do domu. Był uroczy, słodki, śmieszny, naturalny. Był moim wariatem, który spojrzal w moje oczy i wiedział wszystko.  Zapewne jest świetnym mężem i zajebistym ojcem. Jeszcze za moich czasów widać to było... stop!

Nie nie chce pisać.... rozwala mnie to od środka. Takiego bólu nie przezyłam nigdy, takiego rozstania i takiej miłości... gdybym nadal byla sama... to może on też by był, miał do mnie przyjechać... Parą bylismy jakieś 3 tyg. od 27 października do 21 listopada- nie pamiętam roku chyba '03. Ale to wszystko co dzialo się później- to było coś. Moglismy się nie widziec miesiącami a jak juz  "wpadliśmy na siebie" bylismy jak zakochana para. Przez tyle lat ani on ani ja nie pachlismy się do żadnego związku... on zawsze jakby sam. Nie okłamałby mnie, był uczciwy, aż nadto. Pamiętam wesele znim... tak dużo pamiętam.... i zamek pamiętam, nasz własny... Gdyby  ból... łzy.... gdybym mogła zamienić to na milośc do ptysia. Byłby najszczęśliwszy na świecie.

Ostatnio coraz częściej zdarza mi się być w mieście rodzinnym koklecika i rozglądam się wtedy niecierpliwie, że może gdzieś.. może on, ale nie... i myślę żeby zadzwonić, żeby zajść. Wiem, że go nie będzie, ale chociaż powiedzieć, że byłam.. może ktos by mu przekazał....

Ale wiem też, że on ma ułożone życie i nie mam prawa się wpierdalać, nawet na zwykłe "cześć". Ta historia jest dłuższa ma więcej trudnych do opowiedzenia scen... ale dziś na tym zakończę. 

Nikt mi nie musi mówić, że muszę iśc do przodu, że trzeba zapomnieć bla bla bla... wiem to i jakoś żyję... to tylko tak teraz. Zresztą staram sie zamknąć przeszłość, tylko potrzebna mi jest czyjaś pomoc...nie nie! nie żaden facet. Mam swoje sposoby tylko jeszcze to potrwa.

To może coś miłego. Nie wiem na ile, ale... wczoraj pika mnie rozwalił na części pierwsze. Zawsze mówił że jakbym robila podchód na zbliżenie, to byłby koniec przyjaźni... a wczoraj sam dał czadu. Bylam w kompletnym szoku. Nie wiedzialam, czy sie ze mnie nabija czy faktycznie zmierza w tym kierunku. Włączyły mi się hamulce, jak nigdy.  Cały czas stało mi  przed oczami, że jak to zrobie to bedzie koniec, no i kiedyś tak konkretnie myślalam o tym jakby się to stało to co dalej...  (w woli jasności nie chodzi o sex, jestem na etapie podstawówki, jeżeli chodzi o relacje pika i ja). I z mojej strony byłoby potwornie, czekałabym na koleje spotkanie. Witałabym go jak zakochana gówniara... a tego nie mogę zrobić. Mimo że od poczatku znajomości zastanawiapewna rzecz., to cóż... pika mnie w dalszym ciągu zastanawia....

02 września 2011   Komentarze (2)
kuki   kat  
Blogi