• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Rozkminy o życiu i snach

pstro

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Kategorie postów

  • Nowa Kategoria (1)

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Sierpień 2021
  • Styczeń 2021
  • Październik 2016
  • Maj 2016
  • Marzec 2015
  • Styczeń 2015
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Luty 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Marzec 2011
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2009
  • Lipiec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007

Archiwum październik 2011


No soporto

Dzień dobry. Mam same dobre dni... na prawdę ok. moze to faktycznie moje nastawienie. Lubię jak ptyś przyjeżdża w nocy i budze się przytulona do niego... wszystko jest chyba kwestią podejścia do tematu. Nie wiem  jak długo to potrwa, ale mam nadzieję że bedzie dobrze.

Za to zaczyna byc coraz dziwniej z pika. Chcę z nim normalnnie pogadać, czy posmiać sie, ale wyczówam z jego strony może nie tyle chamstwo co.. bo ja wiem... jest w swoich żartach mniej uprzejmy niż zawsze. Była przeciez wielka kłótnia o jeden temat, którego nie bede z nim juz poruszać (dostalo mi się) a on jakby nigdy nic wczoraj znów zaczął i to na prawdę w dość dosadny sposób. Takiego go nie znałam... nie poznałam. To nie ten pika. Ciety się zrobił. w sumie chcialam żeby mial jaja, bo czasem to się za bardzo nad soba rozklejał. Ale nie sądzilam, ze zrobilam mu aż taką przykrość żeby całe te "cięcie" spadło na mnie. A  może jednak zasłuzyłam. Wiem przynajmniej, że faktycznie nie pasowalibyśmy do siebie. Za duży ładunek napięcia. Wczesniej czy poxniej bysmy sie pozabijali. A teraz.. teraz po prostu go stracilam.  I jego teksty, że on nie ma nic do powiedzenia, że to moje życie, żebym robila co chcę on się nie wpierdala. Kurwa jak masz przyjaciela czy kogoś bliskiego to nie gadasz z nim po to by powiedzial to nie moja sprawa. To po chuj były te przegadane godziny. Bez sensu. Przez to wszystko sama zrobiłam się dla niego niemiła. Wiem, widze to. Czepiam się wszystkiego. Ech... takie życie, chyba go zepsułam. Ale w sumie jeżeli zrobi mu się na sercu nalot z kamienia bedzie mu łatwiej w życiu. Później zrozumie. Już nie wtrącam, nie bede wyrażała własnego zdania. Jeszcze dziś. Dziś i juz nigdy...

Poza tym wszystko dobrze. mam wsparcie najbliższych. najażniesze osoby w moim zyciu kochaja  mnie- jest cos wazniejszego? Jestem szczęsliwa. Nie mam na nic czasu ale jestem szczęsliwa.

I magda częściej się odzywa. To miło czasem jedno zdanie wystarczy być poczuć się lepiej.

21 października 2011   Komentarze (3)

przepiękny sen

Ależ niesamowicie piękny sen. Byli chyba wszyscy, byl pika, ptyś madzia i była też sucz dobra niech bedzie "lawenda".

nie bedę wdawać sie w szczegóły. Widziałam pika na balkonie z jaką laska- nie wiedziąłam kto to i nie interesowało mnie to. W domu była cała rodzina i był ptyś i madzia. Madzi powiedzialam że nic z tego nie bedzie, ale mimo to poszłam za mni. Nie przszkadzała mi obecnośc ptysia, patrzyl tylko smutno, nic nie mówił.. nie robił. Poczułam ze radzina jest teraz bardziej za ptysiem niz za madzią. Nie ważne wystrzeliłam za nim jak z procy. Mimo, ze wiedzialam ze z nim nie bede chciałam z nim spedzić trochę czasu. Dobra teraz najwaznijsze. Pika przeprosił mnie za ta dziewczynę. Powiedział że to była lawenda i cos gadała znów dotyczącego mnie i moich "kochanych". I tu się zaczyna masakra. jak ją dopadłam... o ludzie ależ jej nakurwiłam. Pamiętam jak ciągałam ją za kudły, a ona latała jak szmata. Przychodziła przepraszać, ale ja znów o glebę, krew troszki trysła :D A najfajniejsze jest to, że przez sen sie usmiechałam. Wiem! to akurat pamiętam :) :) cudowny poranek. Piękny jak nie wiem co :)

 

Poza tym madzia w nocy się odzywał. Spoko trzymam się. Przeanalizowałam nasze dni z ptysiem to wyszło mi ze w ciągu miesiąca (może i lepiej) mieliśmy jeden dzień dla siebie. Jeden! reszta to zwykłe kszątanie się między soba. E tam. nie jest źle :)

19 października 2011   Komentarze (3)

pojebane

To już przegięcie i to kompletne. Postanowiłam koniec kropka. I skoro postanowiłam to po co te próby i sprawdzanie mnie, przeciez nie jestem na tyle silna i kieys znów padnę. Trzymam się, ale w końcu mogę puścić...

Wczoraj planowane-nieplanowane spotkanie z pika. Było ok, zrozumiał nic nie mówił. Nie wiem jak on, ale ja odreagowałam stres, poczułam się jak przy starym kumplu.. gdzie nie musze sie tłumaczyć... moge walnąć w ramię i się posmiać. Ale to nie wszystko. Przez pół dnia odzywała sie magda. Bez podtekstów i tematu. Tak dla żartów i poprawienia nastroju. Nie, oczywiscie że to nie wszystko. Dziś jeszcze zadzwonił romeo. No kurczę bez przesady... odzywa sie raz na pół roku i musiał akuta teraz.

No nic z pysiem ok, małe sprzeczki, ale je wytrzymuję :) najgorzej ze przeprowadzka przeciągnie się jeszcze z m-c bo mama dała miesiąc czasu byłej włascicielce na zabranie rzeczy- skomplikowane. Choc z punktu finansowego jest ok.

To tyle fajny dzień :) :) :)

18 października 2011   Komentarze (2)

:) bedzie dobrze

Właśnie pisalam do madzi, musiałam... choc po łebkach co mi leży i że nie ma dla nas szansy, gdy dostaję wiadomość na gg... od niego, tydz się nie odzywaliśmy.. podziękował za paczkę- doszla :) nie pisaliśmy długo bo on w robocie, ale miło mi było.

Teraz czekam na pika, ale nadal nic... dziś poniedzialek.. nasz pn, zawsze miałam dla niego czas. Muszę z nim porozmawiać.

Wpadł też na chwilę ptys. Przyniosł mi syropek :) jest dobrze :) bardzo dobrze. Szwęda się gdzieś między nami mały nerw ale jest oki. Póki co kopiemy go w tyłek i się nie pokazuje.

17 października 2011   Komentarze (2)

decyzja

Ten tydzień był bardzo trudny. Pod każdym mozliwym wzgledem dał mi w kość. Nie należę do umysłów analitycznych, rozbijanie wszystkigo na części pierwsze jest dla mnie dobrą zabawa nie sposobem na rozwiązanie sytuacji. Bardziej wolę zaufać swojemu "szóstemu zmysłowi". Nie wiem czy on mi to podpowiedział, czy to może cos innego ale chyba postanowiłam. Przyjamniej mam wstępny zarys tego co powinna zrobić, jak żyć i w którą stronę zmierzać.

Ptyś jest kochanym człowiekiem, byc może intelektualnie gdzieś od siebie odbiegamy, fizyczność to kwestia podejścia, chęci i "wpojenia". Siódemka (tak nazwę nową osobę w swoim zyciu) powiedziała że zna dużo dziewczyn (m.in. po studiach) które płaczą bo nie mogą znaleść swojej drugiej połówki. Ja mam ptysia. Kocha mnie, cały swiat do stóp... życie by oddał.. i nie zdradza... "czego Ty dziewczyno jeszcze chesz? Czego Ty szukasz?" Oto co usłyszałam. Rozmowa na temat tego że nie kocham, że ktoś inny bla bla raczej nie było żadnym argumentem. W oczach obcego człowieka byłam zbyt szczęsliwa- za dużo mam i nie wiem czego chcę jeszcze... Rozpieszczony bachor! Dlatego pojawił się romeo, madzia, pika... dlatego spomnienie o kokleciku nie daje mi spokoju. Jestem szczęsliwa tylko nie chcę tego przyznać. Wolę żeby wszyscy mieli mnie za cierpietnice i się trochę poużalali- a mam wszystko! Kurwa wszystko czego kobieta może chcieć. O czym w sumie kobieta w moim wieku może tylko śnić. Egoistka! Hipokrytka!I najwieksza sucz na świecie! Swoim durny zaślepieniem zraniłam bardzo dużo osób.Boli mnie to. Bo nie byłam taka i nie chciałam taka być. Nigdy! W tej chcwili niczego tak nie żałuję jak tego że skrzywdziałm tyle osób.

Co do madzi. Kocham, tęsknię i miałam nadzieję że będzie dobrze, że bedę szczęśliwa. Ale to nie jest ten wyjątkowy, niesamoity przypadek, który się zdarza raz na setki milionów lat. Nie jest! Brzmi dokładnie tak samo jak każdy inny. Facet ma żonę i dziecko, ale mnie kocha- brzmi wyjątkowo? Nie! Jest nieszczęsliwy, chce wziąć rozwód-Coś niepowtarzalnego? Nie! Jestem dla niego najważniejsza na świecie i marzy by byc ze mną już do końca- niespotykane? Nie! Nikt kurwa czytając ten tekst nie powie "Słuchaj to się nigdy nie zdarza... jesteście sobie pisani... to przeznaczenie..." Nikt! Bo ja sama napisałabym "Dziewczyna w co Ty chcesz się pakować. Ten facet ma żonę.. dziecko... oni zawsze bedą w jego życiu.. zawsze bedzie w jakiś sposób druga... zdradził ja zdradzi ciebie... to zauroczenie nie miłośc... to sex nie miłość... to rozczarowanie związkiem, A NIE KURWA MIŁOŚĆ" Nie jestm głupia i naiwna by w to wierzyć. To nie jest miłość. to iluzja szczęscia, moje wyobrażenie o tym co straciłam, czego nie mogę mieć z ptysiem... GÓWNO! Przecież miałąm to z nim. Kochała go.. kocham... Przecież mieliśmy magiczne poranki.. wieczory.. przecież kurier mi przyniósł pęk róż do pracy... przeciez przed Bogiem przyzekaliśmy miłość... rozbawiał mnie, smieszył, ocierał łzy, wspierał. Był zawsze przy mnie. Czego bym nie zrobiła kochał, wytrzymał, przecierpiał.... dostał ode mnie niesamowitą porcje nienawiści i chamstw... wytrzymał to, to i wiele więcej. A ja go nie kocham ? Bo co? Bo się znudził...

No i pika. Słodki, niewinny pika. Chyba czas najwyższy przyznać się co zrobiłam. Nie celowo. Nie chciałam, przez myśl mi to nie przeszło. Ale teraz... po tym wszystkim, po takim czasie nie moge się usprawiedliwiać. Zraniłam go... skrzywdziałam... w wyobraźni widze jak zadaję mu cios za ciosem, a on wciąż wstaje i patrzy na mnie tymi szklistymi oczami. Przepraszam. Wiem że dojdzie  do tej rozmowy i wiem, że wszystko dokładnie postaram się poruszyć choć nie wiem na ile zdołam, ale dziś nadszedł ten dzień kiedy po prostu muszę. Kiedy wiem, że dalsze ciągnięcie tego w takiej formie jak jest nic dobrego nie przyniesie. Zraniłam go... stał sie tym kim inni- zabawką. Wiem, że niczego nie obiecywałam i wiem, że wiedział jak wygląda sytuacja ale zuje się winna. Mam wyobrażenie że robiłam to celowo- nie było tak, jedak moje sumienie, w końcu sie obudziło. Pika był mi potrzebny... w rozmowach z nim szukałam pocieszenia i zrozumienia. Chciałam wierzyć że robie dobrze- nie robiłam. Nie łódźmy się kolejny raz wyszłam na egoistkę... Przepaszam, choć o jakieś 3 misiące za późno. Nigdy nie powinno do tego dojść. Nigdy nie powinnam pozwolić na taki bieg sprawy. Nigdy! Boję się, że w jakiś sposób go zniszczyłam..zepsułam...Szczególnie że jest w tym chujowym wieku kiedy jeszcze emocje nie są poukładane do konkretnych szufladek. 

Romeo z kolei to krótka piłka- zero kontaktu.. kawa herbata, żadnej możliwośći bycia tylko we dwoje.

Podsumowując: pierdolę gadanie rodziny, znajomych i przyjaciół, że "nie pasujemy do siebie", "że nie bedziemy razem", "zostaw go", "ułuż sobie życie z kims innym" bla bla bla. Chce to ratować. Zastanawiam się nad terapią. Tylko z czasem jest kiepsko bo cieżko bedzie zgrać wizytę. Ale chcę to ratować. Powiedzieć że kocham, bo przeciez kocham.. miłość od tak nie znika, nikt jej nie wykrada, nie zakojue pod ziemią.. przygasa, owszem, ale się nie wypala- nigdy! Musi gdzieś być gdzieś zostać.

Wiem, że z ptysiem bedę szczęśliwa.. może nie tak jak bym chciała, ale kto mi zagwarantuje, że w kojenym związku, z inną osobę znajdę miłość i bedę spełniopna do końca mych dni. Nikt mi nie da takiej gwarancji... Nie wiem jak to wyjdzie. Może jak dziś przyjedzie znów się pokłócimy, może bedzie koniec... a może dam radę się nie denerwować.. nie krzyczeć, może  sie uda... chce spróbować.

Drugie podsumowanie: Z magdą przestje liczyc na cokolwiek, z pika-chciałabym zeby był lubię z nim rozawiać, chcoć jeśli nie da rady to się z tym pogodzę, romeo- skreślony i ptyś- wielka odbudowa. Niedługo przeprowadzimy sie do mieszkania nowego i zobaczymy jak nam się bedzie układać. Liczę że dobrze.

 

PS. Przeszło mi  przez myśl i to poważenie powiedzenie mu prawdy- zasługuje na to, tylko zostaje ta druga strona, którą chce chronić. Zresztą jak suka nie da to pies nie weźmie. na dziś lepiej nie potrafie o sobie myśleć. I najchętniej żadnemu z powyższych panów nie radziłabym brać siebie za żonę.

15 października 2011   Komentarze (1)

auć

Od tygodnia zastanawiałam sie jak to zrobić kulturalnie. Mianowicie wyjść i zadzwonić do sanepidu. Przecież patrzą na mnie, nie mogę!  Pomyślałam,  "trudno wyjde i zadzwonie, najwyżej". Do pracy zajechałam ciut wcześniej (tzn. nie spóźniłam sie) cały czas myśląc, że "musze wyjść", "jak to zrobić", "trzeba zadzwonić". Głupie, ale się zestresowałam. Usiałam w napieciu czekając 8:00 I chyba przez te moje jeb..  myslenie. Koleżanka niechcący wylała na mnie kawę, musiałam jechac się przebrać. Wiem spokojnie opowiadam, ale... poparzyłam się k..a niesamowicie. Ręka i uda- tragedia! Zaszłam do szefowej żeby mnie autem odstawila, spojrzała jakoś tak z góry dopiero jak powiedzialam co i jak to biegiem przestawiła się. Rozwyłam się! Dobra nie do końca przyzwoicie, ale taki potworny ból ze po proastu łzy same mi leciały. Nogi wytrzymały lekkie zaczerwienie- grube jensy. Dobrze że to nie były kanty które przymierzalam dziś włożyć. Kawa była tylko co zalana.. wrzątek. Zajechałam zadzwoniłam, ustaliłam, potem do apteki- zamknieta no to do lekarza. Pomazali mnie czymś, zakleili i znów do pracy. NIE MYŚL TYLE! TO NIC DOBREGO NIE PRZYNOSI! A wiem że moje myślenie jest magiczne, przynajmniej dla mnie. Mam wszystko, nienawidzę siebie za to, czuje się winna. Wszystko. Wiecie co to znaczy wszystko?! To nie kasa, wygodne życie, dom, miłość.... To coś więcej to spełnienie potrzeb, których akurat potrzebujesz. Niesamowite. najgorzej że przy tym ktoś raczej ucierpi, niechcący, ale zawsze.

Co do madzi to myślę cały czas i wiem, że nic nie wymyśle. Zdaję sobie sprawe że to był po prostu epizod. Wcześniej pisałam, że nie nadawałby się na męża. Tego szczerze nie wiem , bałam się. Ale chyba jestem łatwowierna bo to jaką rysował nam przyszłość... ach! mogłabym uwierzyć w świętego Mikołaja,  elfy i inne stwory. Słyszeć, że "ze mna do końca", "razem", "z nikim innym"... Zabijcie, ale uwierzyłam.

Wczoraj też "wyzyłam się" na pika. Nie czuję się dziwnie czy źle z tego powodu. Jedyne co do mnie doszło to fakt, że z czasem będe go traktować tak samo jak ptysia. Nie chcę tego. Jest dobrym chłopakiem. Cholernie zagubionym, ale bardzo ok. Dużo bym mu chciała powiedziec, ale nie na wszystko mam silę, czas i odwagę.

12 października 2011   Komentarze (7)

Niech kończy się świat....

pojutrze czy dzis nie ważne... niech rozpadnie się na pół albo niech coś zgniecie go na miazgę.

Wczorajszy dzień, 08.10.2011 taki na który się czeka latami... czekasz nieczekając. Dzień który wiesz, że nie przyjdzie, a jednak marzysz.

Dzwoniła madzia. Najpierw koło południa. Tak miło i spokojnie. Po prostu na poprawienie nastroju. Chwile poźniej zadzwonił znów. Wtedy zaczął się tamta, spytał czy "przyjęłabym" faceta z dzieckiem. Nigdy nie sądziłąm, że mogłabym usłyszeć coś takiego od niego. Zaczęliśmy rozmawiać ciut poważniej, ale nadal dla mnie to było wirtualnie. Na 19 miałam do teartu. Zadzwonił i wtedy, ale to była tylko chwila musiałam kończyć. Obiecałam że odezwę się jak wrócę. Rozmawialiśmy od 23 do... o 4 poszłam spać. Fakt były przerwy (krótkie). Czasem dzwonił on czasem ja. Ale ogólnie noc była nasza. Nigdy tyle nie słyszałam od faceta na swój temat. Jaka jestem... Najfajniejsze że obok ciała (które po mojemu nie jest szczegolne) ciągle podkreślał mój intelekty, ambicje, to jak patrze na świat. Wszystko... i to nie było takie lanie wody jak na podryw. Pieścił mnie każdym słowem, w końcu powiedział, że mnie  nie da się nie kochać...  i powiedział... "kocham Cię". Zaczął wspominać każdą wspólnie spędzona chwilę, jak byłam ubrana, co mówiłam... pamiętam każdą. To była moja miłość  z filmu. W ten wieczór powiedział,że mnie kocha z milion razy, i wiem że mógłby stanąć na Giewoncie i wykrzyczeć to calemu śiatu. Nigdy nie słyszałam go tak szczęsliwego, tak nieprzytomnie szczęsliwego... Mówił, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu zaraz po córeczce... Ten fakt mi nie przeszkadza, że ma dziecko, żonę bo nie widzę nic dalej- czekałam na tą chwilę. Chciałam to usłyszeć, chciałam stac sie dla niego wyjątkowa. Jak to pisze nie wydaje mi sie, że ktokolwiek może to odebrać za coś wyjątkowego i pięknego. Ale jego głos, słowa.... Później coś się stało... nie ważne, rozłączyliśmy się. Zanim zadzwonił drugi raz uświadomiłam sobie, że przecież go nie znam... wiem tyle, że ma żonę i dziecko. Czeka na rozwód i wiem gdzie pracuje. Reszta to zagadka, rodzina, przyjaciele, zainteresowania. Zadzwonił znów powiedzialam mu to. Usłyszałam tylko tyle, że znam go lepiej niż kotokolwiek inny, "kto ma mnie znać lepiej jak nie ty" i zrozmiałam, że faktycznie to nie polega na zewnętrznych aspektach, ale na tym co jest w środku. Powiedział, że wie, że jestem tą kobietą z którą mógłby spędzić całe życie wychowując nasze dzieci. Niestety, ale jak analizowałam facetów z którymi moglabym mieć dziecko, mieć wesele- takie od czapy, dziwne, szalone, z kim mogłabym zrobić show np. na hallowen, z kim mogłabym przetańczyć całą noc, przegadcą, kochać się... tylko madzia spełniłaby moje oczekiwania. On jest jak noah a ja czuję się jak alli... i wtedy jak z nim rozmawiałam chciałam żeby mnie zabrał. Chcę uciec od tego wszystkiego, może nie tyle uciec co zacząć raz jeszcze. Zapewniał mnie że nie wie jak będzie, nie może mi nic obiecać, ale marzy o tym żebym była z nim już do końca. Walczy o małżeństwo, ale mówi, że ma coraz mniej sił i coraz bardzeij wydaje mu się to bezsensowne, wiem... u mnie jest tak samo. I jego głos... "oddałbym wszystko żebyś teraz była przy mnie". No i najfajniejszy temat, uznałam to za najlepszy komplement jaki kiedykolwiek facet mógł mi powiedziec. Mówił, że mój obecny (miał przyjemność poznania go z tej ok i nie ok str)  powinien dorównywać mi na każdym poziomie, intelektualnym.. ambicje i te sprawy... i dodał że facet powinien mi sprostać w łóżku. Bo jego wykończyłam i myślał, że nie da mi rady... byl zaskoczony że tyle potrzebuję. Szczerze jak się po chwili zstanowiłam to faktycznie to było coś. Mogliśmy się kochać całą noc co z ptysiem nie ma szansy.  Nie wiem co będzie. Nie licze na to, że facet przejedzie pół Polski i mnie zabierze, nie licze, że będzie mnie kochał tak samo za dzień miesiąc rok czy pieć, pietnaście, pięćdzieisąt lat. Nie czekam na zmianę w życiu, ale jeśli kiedyś przyjdzie ten dzień...nie wiem co zrobię. Później napisze normalnie, bo jest trochę chaotycznie, rodzina , dzieciaki, goście... ale może jakiś ogólny sens temu nadałam. Kocham go.. co nie znaczy, że wiem czy chcę z nim spedzić życie.

09 października 2011   Dodaj komentarz

madzia

magda napisał.. moja madzia...
 fajny dzień.

a wczoraj pika... zapikał.... hmy...

odległość jest spoko :)

04 października 2011   Komentarze (3)

?

nightcall... rozwala mnie ta piosenka i film... drive... teraz jej slucham i szczerze mówiąc nastrój mi się wyostrza, tak jakbym wiedizala wiećej, rozumiała... nie wiem ? Ale jest nico inaczej. Dziś spotkanie z pika. Nie wiem jak pójdzie- zapewne dobrze, ale trochę go nie widziałam i... sama nie wiem nic się nie zmienia, tylko jak to z tym niewidzeniem.... powoli się przyzwyczajasz, jak do wszystkiego. 

Theres something inside you,
its hard to explain.
They're talking about you boy,
but you still the same.

płynę przy tej muzyce.. musze jakąś płytke nagrać, ale jakąś taka wyjątkową. A i oczywiście był dzien chłopaka piwerwszy raz w życiu zapomniałam. nie nie o ptysiu o wszystkich innych. Nie złożyłam nawet życzeń dla pika, madzi i gacka no i może dla sakuzo - o innych nie musze pamiętać- wstyd,ale  wszystkiego naj! z serca.

03 października 2011   Dodaj komentarz
Blogi