przepiękny sen
Ależ niesamowicie piękny sen. Byli chyba wszyscy, byl pika, ptyś madzia i była też sucz dobra niech bedzie "lawenda".
nie bedę wdawać sie w szczegóły. Widziałam pika na balkonie z jaką laska- nie wiedziąłam kto to i nie interesowało mnie to. W domu była cała rodzina i był ptyś i madzia. Madzi powiedzialam że nic z tego nie bedzie, ale mimo to poszłam za mni. Nie przszkadzała mi obecnośc ptysia, patrzyl tylko smutno, nic nie mówił.. nie robił. Poczułam ze radzina jest teraz bardziej za ptysiem niz za madzią. Nie ważne wystrzeliłam za nim jak z procy. Mimo, ze wiedzialam ze z nim nie bede chciałam z nim spedzić trochę czasu. Dobra teraz najwaznijsze. Pika przeprosił mnie za ta dziewczynę. Powiedział że to była lawenda i cos gadała znów dotyczącego mnie i moich "kochanych". I tu się zaczyna masakra. jak ją dopadłam... o ludzie ależ jej nakurwiłam. Pamiętam jak ciągałam ją za kudły, a ona latała jak szmata. Przychodziła przepraszać, ale ja znów o glebę, krew troszki trysła :D A najfajniejsze jest to, że przez sen sie usmiechałam. Wiem! to akurat pamiętam :) :) cudowny poranek. Piękny jak nie wiem co :)
Poza tym madzia w nocy się odzywał. Spoko trzymam się. Przeanalizowałam nasze dni z ptysiem to wyszło mi ze w ciągu miesiąca (może i lepiej) mieliśmy jeden dzień dla siebie. Jeden! reszta to zwykłe kszątanie się między soba. E tam. nie jest źle :)