auć
Od tygodnia zastanawiałam sie jak to zrobić kulturalnie. Mianowicie wyjść i zadzwonić do sanepidu. Przecież patrzą na mnie, nie mogę! Pomyślałam, "trudno wyjde i zadzwonie, najwyżej". Do pracy zajechałam ciut wcześniej (tzn. nie spóźniłam sie) cały czas myśląc, że "musze wyjść", "jak to zrobić", "trzeba zadzwonić". Głupie, ale się zestresowałam. Usiałam w napieciu czekając 8:00 I chyba przez te moje jeb.. myslenie. Koleżanka niechcący wylała na mnie kawę, musiałam jechac się przebrać. Wiem spokojnie opowiadam, ale... poparzyłam się k..a niesamowicie. Ręka i uda- tragedia! Zaszłam do szefowej żeby mnie autem odstawila, spojrzała jakoś tak z góry dopiero jak powiedzialam co i jak to biegiem przestawiła się. Rozwyłam się! Dobra nie do końca przyzwoicie, ale taki potworny ból ze po proastu łzy same mi leciały. Nogi wytrzymały lekkie zaczerwienie- grube jensy. Dobrze że to nie były kanty które przymierzalam dziś włożyć. Kawa była tylko co zalana.. wrzątek. Zajechałam zadzwoniłam, ustaliłam, potem do apteki- zamknieta no to do lekarza. Pomazali mnie czymś, zakleili i znów do pracy. NIE MYŚL TYLE! TO NIC DOBREGO NIE PRZYNOSI! A wiem że moje myślenie jest magiczne, przynajmniej dla mnie. Mam wszystko, nienawidzę siebie za to, czuje się winna. Wszystko. Wiecie co to znaczy wszystko?! To nie kasa, wygodne życie, dom, miłość.... To coś więcej to spełnienie potrzeb, których akurat potrzebujesz. Niesamowite. najgorzej że przy tym ktoś raczej ucierpi, niechcący, ale zawsze.
Co do madzi to myślę cały czas i wiem, że nic nie wymyśle. Zdaję sobie sprawe że to był po prostu epizod. Wcześniej pisałam, że nie nadawałby się na męża. Tego szczerze nie wiem , bałam się. Ale chyba jestem łatwowierna bo to jaką rysował nam przyszłość... ach! mogłabym uwierzyć w świętego Mikołaja, elfy i inne stwory. Słyszeć, że "ze mna do końca", "razem", "z nikim innym"... Zabijcie, ale uwierzyłam.
Wczoraj też "wyzyłam się" na pika. Nie czuję się dziwnie czy źle z tego powodu. Jedyne co do mnie doszło to fakt, że z czasem będe go traktować tak samo jak ptysia. Nie chcę tego. Jest dobrym chłopakiem. Cholernie zagubionym, ale bardzo ok. Dużo bym mu chciała powiedziec, ale nie na wszystko mam silę, czas i odwagę.