Niech kończy się świat....
pojutrze czy dzis nie ważne... niech rozpadnie się na pół albo niech coś zgniecie go na miazgę.
Wczorajszy dzień, 08.10.2011 taki na który się czeka latami... czekasz nieczekając. Dzień który wiesz, że nie przyjdzie, a jednak marzysz.
Dzwoniła madzia. Najpierw koło południa. Tak miło i spokojnie. Po prostu na poprawienie nastroju. Chwile poźniej zadzwonił znów. Wtedy zaczął się tamta, spytał czy "przyjęłabym" faceta z dzieckiem. Nigdy nie sądziłąm, że mogłabym usłyszeć coś takiego od niego. Zaczęliśmy rozmawiać ciut poważniej, ale nadal dla mnie to było wirtualnie. Na 19 miałam do teartu. Zadzwonił i wtedy, ale to była tylko chwila musiałam kończyć. Obiecałam że odezwę się jak wrócę. Rozmawialiśmy od 23 do... o 4 poszłam spać. Fakt były przerwy (krótkie). Czasem dzwonił on czasem ja. Ale ogólnie noc była nasza. Nigdy tyle nie słyszałam od faceta na swój temat. Jaka jestem... Najfajniejsze że obok ciała (które po mojemu nie jest szczegolne) ciągle podkreślał mój intelekty, ambicje, to jak patrze na świat. Wszystko... i to nie było takie lanie wody jak na podryw. Pieścił mnie każdym słowem, w końcu powiedział, że mnie nie da się nie kochać... i powiedział... "kocham Cię". Zaczął wspominać każdą wspólnie spędzona chwilę, jak byłam ubrana, co mówiłam... pamiętam każdą. To była moja miłość z filmu. W ten wieczór powiedział,że mnie kocha z milion razy, i wiem że mógłby stanąć na Giewoncie i wykrzyczeć to calemu śiatu. Nigdy nie słyszałam go tak szczęsliwego, tak nieprzytomnie szczęsliwego... Mówił, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu zaraz po córeczce... Ten fakt mi nie przeszkadza, że ma dziecko, żonę bo nie widzę nic dalej- czekałam na tą chwilę. Chciałam to usłyszeć, chciałam stac sie dla niego wyjątkowa. Jak to pisze nie wydaje mi sie, że ktokolwiek może to odebrać za coś wyjątkowego i pięknego. Ale jego głos, słowa.... Później coś się stało... nie ważne, rozłączyliśmy się. Zanim zadzwonił drugi raz uświadomiłam sobie, że przecież go nie znam... wiem tyle, że ma żonę i dziecko. Czeka na rozwód i wiem gdzie pracuje. Reszta to zagadka, rodzina, przyjaciele, zainteresowania. Zadzwonił znów powiedzialam mu to. Usłyszałam tylko tyle, że znam go lepiej niż kotokolwiek inny, "kto ma mnie znać lepiej jak nie ty" i zrozmiałam, że faktycznie to nie polega na zewnętrznych aspektach, ale na tym co jest w środku. Powiedział, że wie, że jestem tą kobietą z którą mógłby spędzić całe życie wychowując nasze dzieci. Niestety, ale jak analizowałam facetów z którymi moglabym mieć dziecko, mieć wesele- takie od czapy, dziwne, szalone, z kim mogłabym zrobić show np. na hallowen, z kim mogłabym przetańczyć całą noc, przegadcą, kochać się... tylko madzia spełniłaby moje oczekiwania. On jest jak noah a ja czuję się jak alli... i wtedy jak z nim rozmawiałam chciałam żeby mnie zabrał. Chcę uciec od tego wszystkiego, może nie tyle uciec co zacząć raz jeszcze. Zapewniał mnie że nie wie jak będzie, nie może mi nic obiecać, ale marzy o tym żebym była z nim już do końca. Walczy o małżeństwo, ale mówi, że ma coraz mniej sił i coraz bardzeij wydaje mu się to bezsensowne, wiem... u mnie jest tak samo. I jego głos... "oddałbym wszystko żebyś teraz była przy mnie". No i najfajniejszy temat, uznałam to za najlepszy komplement jaki kiedykolwiek facet mógł mi powiedziec. Mówił, że mój obecny (miał przyjemność poznania go z tej ok i nie ok str) powinien dorównywać mi na każdym poziomie, intelektualnym.. ambicje i te sprawy... i dodał że facet powinien mi sprostać w łóżku. Bo jego wykończyłam i myślał, że nie da mi rady... byl zaskoczony że tyle potrzebuję. Szczerze jak się po chwili zstanowiłam to faktycznie to było coś. Mogliśmy się kochać całą noc co z ptysiem nie ma szansy. Nie wiem co będzie. Nie licze na to, że facet przejedzie pół Polski i mnie zabierze, nie licze, że będzie mnie kochał tak samo za dzień miesiąc rok czy pieć, pietnaście, pięćdzieisąt lat. Nie czekam na zmianę w życiu, ale jeśli kiedyś przyjdzie ten dzień...nie wiem co zrobię. Później napisze normalnie, bo jest trochę chaotycznie, rodzina , dzieciaki, goście... ale może jakiś ogólny sens temu nadałam. Kocham go.. co nie znaczy, że wiem czy chcę z nim spedzić życie.