ndz.
Wczoraj był pika. Bardzo mnie to ucieszyło, szczególnie że został dość długo (biorąc pod uwagę obecność ptysia). Ogólnie bardzo miłe spotkanie. Mówił o Ani. I gdzieś tam wiem, że byłaby dla niego odpowiednia. Szczególnie, że łączy ich dużo więcej. Rozumieją się więcej niż bez słów, choć są w wieku w którym odpowiedź "nic" na pytanie "co się stało" jest powodem kłótni. Chyba każdy to przerabiał milion razy...
Przeszła mi myśl przez głowę. Chyba zła bo to zazdrość. Wiem, że dla niego byłoby dobrze. I dobrze że z Anią zaczyna coś budować, ale jednak taki mały ścisk w sercu jest. I tylko uśmiechać się, kibicować i dawać dobre rady na to aby im się powiodło. W sumie mam jakąś świadomość, że jestem wpleciona w jego życie. To coś tak jak... bo ja wiem naprzykład serweta. Jesem nitką, która albo trzyma cały splot, albo jak się ją wyjmie coś powoli zacznie się pruć i w miarę szybka orientacja- zastąpienie jej inna uratuje serwetę. Albo okaże się, że byłam taką nitką, która nie znaczyła nic... wyciągneło się ja i śladu nie ma że była, owszem była, ale niepotrzebna.
NIe lubię jak zaczynam analizować, to nie ejst dobre. Rozgrzebywanie słów na części pierwsze. Przy dłuższymm czasie ma to może jakiś sens ale nie tak jak w tym przypadku. Tu jakoś nic nie ma sensu.
A i jeszcze jedna ochydna rzecz jaką wczoraj zrobiłam. Wtuliłam się w ptysia wieczorem, był taki ciepły... zamknęłam oczy.. było mi dobrze.. dobrze bo myślałam że to ktoś inny. Nie powinnam nigdy tego robić. Ogólnie z ptysiem ok. Nie było poważnej kłótnie, a nie wróć wczoraj. O to ze piszę na komp. bo przeciez na pewno z kims piszę. On nie jest głupi. Mniejsza o to. Jest ok. Jak ma się psuć samo się popsuje.
Nie mogę przestać myśleć o pika. Kurde, źle. Czekam do jutra.