zmiany
Mówi się, że zmiany byle jakie ale są potrzebne. Nie wiem czy u mnie lepiej czy gorzej. Z ptysiem raczej lepiej. Twierdzi, że "ta sucz"- tak bedę ją nazywać tylko wtedy się do niego odzywała, żebym się nia nie przejmowała. I teraz wiem o co chodzi. On po prostu lubi koloryzować. Dla kumpeli opowiedział to i owo- i przeciez powinnam się domyśleć, tyle razy słuchałam jego opowiadań. Ponaginanie prawdy, niektórej sporo. Już mnie to nie rusza. Dziwi mnie pika, ale chyba dobrze, że tak się stało... że przyją to w ten sposób, nie będę niczego prostować, tak ma być koniec kropka.
Dobra muszę to napisać, wiem że przeczyta ale muszę.... pisał do niej... nie do mnie... do niej... nie spojrzał, no może raz, a raz się nie liczy... kurwa i tak bardzo chcę żeby z nią był.... nie bede pisać że boli, bo nie boli.... "Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwośc(...) Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie" - wiem choatycznie, tak ma być żebym tylko ja widzedziała o co chodzi.
Za wszystko się płaci... za niezdecydowanie, za brak decyzji, za złą decyzje też, za kłamstwa, za mówienie prawdy i pół prawty również. Za wszysko. Będe tesknic co do tego nie mam żadnych wątpliwości, bedzie mi czegoś brakować, co dzień będę przypominała sobie smak budyniu bo przeciez juz nie spróbuje... ale tak bedzie lepiej .. z nia bedzie szczęśliwszy...
Im dłużej siędze w bezruchu tym bardziej wydaje mi się, że usmiecham się na zawołanie, a nawet nie... bo czuję że ten śmiech wymuszam na sobie. Czy...? w sumie..." Każdy ma prawo do błędów, do potknięć, a także do złych decyzji. Jeżeli już jakąś podjęłaś, która nie równa się z ogólnymi przekonaniami, poglądami... Nie jest też tą właściwą z punktu widzenia drugiego człowieka to jeżeli w swoim systemie wartości ta decyzja jest dobra, taką też się staje w rzeczywistości" I zastanawia mnie jaka jest moja decyzja, czy w ogóle jest? Myślałąm że pika wie... ale chyba jednak nie... teraz to nie istotne, teraz za późno...