"Był eleganco ubrany co właśnie cenie sobie u tej płci."
W jednej chwili znienawidziłam, niewiem właściwie co, ale pomyślalm że ja elegancka nie umiem być, nie chce, czasami tak okropnie się ubieram /nie chodzi o gust/ ale czasem chce po prostu chodzić w dresie, nie martwić sie że ktos się gapi, nałożyć porwane buty i rozciągniętą koszule.Jak byłam w LO wogóle mi to nie przeszkadzało bo przeciez byłam dzieckiem a teraz kiedy siedze w jakimś takim urzędzniczym budynku, powinnam nosic kanty kołnierzyk i szpileczkę... szpileczka bardzo działa na bossa. Jak się elegancko ubieram zawsze czuje jego rękę na tyłku, gorzej jak jestem sama bo wtedy nie ręka tam wedruje. Straszne uczucie. Ale niestety jeśli chodzi o tą syt. to wina lezy po mojej stronie też, i tak cały czas myślę że to przeciez ja prowokuję... mimo, że zachowuje się podobnie do innych.. do innych, które mówią bardzo głośne NIE! +awantury, ale to chyba go jara.. nie wiem.
Cóż więcej. Zaczęłm czytać na spokojnie zapiski pika... jest gorzej. jeżeli będe to samo czytac kolejny raz w domu bedzie bardzo smutno. Duzo zrozumiałam. I wiem jedną bardzo ważną rzecz nad którą się nie zastanawiałam aż tak bardzo. Nie możemy pojść ani kroku dalej. Najgorzej to chyba utrzymać to na tym poziomie jaki jest. O i w tym momencie przypomniała mi się wróżka. Mówiła że jak wyjdę za mąż to z jednym będę do końca, ale będą wokół mnie inni. Nienawidze siebie. Ja juz z góry jestem na przegranej pozycji, ja to w genach mam. Jeju no, chcę być stałą w uczuciach, wyjśc za faceta którego bedę kochać przynajmniej w 99% i patrzec tylko na ochynych, obslizgłych i spoconych facetów z pornoli i na nikogo więcej.