cz1
-A co pan tak siedzi po ciemku panie Lucjanie?-spytała nawa stażystak wchodząc do pokoju jednego z mieszkańców.
-A wie pani ślepemu to nie przeszkadza.
-Oj przepraszam... nie wiedziałam-powiedziała zakłopotana.
-Nic nie szkodzi, przyzwyczaiłem się... .
-Przepraszam tak mi głupio, powinnam wiedzieć.... A jak się pan czuje? Nic nie trzeba pomóc ?
-Proszę wybaczyć, ale ze wszystkim doskonale radzę sobie sam, przez lata można się tego nauczyć. Nawet jak się masturbuję to wiem gdzie trafić żeby panie sprzątające nie miały dodatkowej pracy.
Stażystke zamurowało, nie wiedziała co ma zrobić, a tym bardziej jak skomentować wypowiedź pana Lucjana.
-Pani sie nie boi... nie robię tego przy ludziach.
-Nie , nie boję się- odpowiedziała speszona.
-Drży pani głos.
-Wydaje się panu.
-Jak żyję tak wystraszonego maleństwa nie słyszałem. Pani naprawde się nie martwi o nic, nie będę pani podrywał, ani molestował, bo niby jakie szanse ma stary, niewidomy mężczyzna przy pięknej , młodej panience.
-Dziękuje za komplement, ale aż tak piękna nie jestem.
-Jest pani-ciągnął dalej- nikt o tak anielskim głosie nie może mieć brzydkiej duszy i ciała.
-Potrzebuje pan czegoś?- zapytała nerwowo.
-Może trochę ciepła, dotyku delikatnych dłoni.. sam nie wiem, a co panienka może mi dać?
-No wie pan?!! Chodziło mi o kaczkę czy coś..., a pan o tkich świństwach!
-Przepraszam to był nietakt z mojej strony, jak mogłem urazić damę. Prosze przyjąć moje przeprosiny.
-Nic się nie stało, to chce pan coś?- niechętnie rzuciła
-To panienka powie jak się nazywa, a ja powiem czego chcę.
-Anka
-To ja prosze żeby się Ania na mnie nie gniewała dobrze?
-Co?! Nie rozumiem.
-Może panienka już iść... i niech sie nie gniewa-dodał z uroczym uśmiechem za, którym kryło się coś więcej niż zwykła uprzejmość.
-Dowidzenia-powiedziała zdenerwowana stażystka.
-Dozobaczenia.
To był jej pierwszy dzień i od razu taka porażka. Wiedziała, że nie będzie to łatwa praca, ale czuła, że jest do tego stworzona. We krwi miała pomaganie inny, oddawanie całej siebie. Po nieudanym związku całkowicie oddała się pracy. Długo szukała odpowiedniego miejsca dla siebie i gdy, w końcu je znalazła okazało się, że nie poradzi sobie z tą poprzeczką, którą tak wysoko sobie postawiła.
Lekko zakłopotana po zaistniałej stytuacji postanowiła wrócic do pokoju pracowników. Otworzyła drzwi i usiadła na krześle przy szklance niedopitej rano kawy. Nie było nikogo. Siedziała w zamyśleniu kilka minut, gdy nagle pomyślała, że "nie! nie będzie jej jakiś stary cap obrażał, to że jest nowa wcale nie oznacza, że można jej ubliżać. Tak ! pojdę i mu powiem co o nim myślę i jak powinien się do mnie zwracać, no może nie był, aż taki okropny, ale... ale to niedopuszczalne,żeby mieć takie podejście do pracowników, pójde i mu wygarnę...". Juz wsytała i miała iść gdy w drzwiach stanęły dwie pracownice
-I co zapoznałaś sie trochę z mieszkańcami?-spytały
-Powiedzmy.
-A co się stało? Masz taką minę jakby cię koń kopną.
-Może lepiej by było żeby to był koń...
-Nie mów, że zaszłaś do pana Lucka? Przeciez mówiłyśmy ci,że to trudny mieszkaniec.
-No trudno sama sobie jestem winna.
-Więc poszłaś? I co mówił? Na co tym razem jest chory?
-Na nic, wyglądał normalnie.
-To o co chodzi?
-Mówił o takich dziwnych rzeczach..
-To znaczy?
-No.. był niemiły, mówił, że lubi się masturbować, ale żebym się nie bała bo przy mnie tego nie zrobi.. oj było tego trochę, nie chcę mówic o tym szczegółowo, ale nie wiem... może niewidomi ludzie mają taki szczery stosunek do świata.
-Niewidomy... zabawianie się?!- pracownice wybuchnęły śmiechem- No teraz to przeszedł sam siebie-mówiły nie mogąc powstrzymać śmiech.
- Odkąd 2 lata temu przyszedł Heniek złota rączka to z nikogo takich jaj nie zrobił- powiedziała jedna.
-Jak to? To pan Lucjan nie jest niewidomy?
-Nigdy w życiu nie był- mówiły juz przez łzy.
-A co jeszcze dodał? Może powiedział, że jesteś jego zaginionym dzieckiem.
-Albo żebyś umyła mu przyrodzenie, bo sam się boi siły swoich dłoni- dodała druga.
-Panie się śmieją, a ja wyszłam na jakąś idiotkę.
-Nie przejmuj się, pan Lucek robi taki chrzest bojowy dla każdego noweg pracownika. Wiele razy obiecywał, że juz nie będzie, ale nie może się powstrzymać. Ludzie w starszym wieku muszą mieć jakieś zajęcie, czasem dziwaczeją, ale to nic szkodliwego, trzeba sie przyzwyczaić.
-Przeciez nie ukarzemy człowieka tylko dlatego, że ma bujne poczucie humoru-dodała ciągle się śmiejąc jedna z pań.
-No tak.. rozumiem-mówiła Anka- ale to takie nieludzkie teraz przez miesiąc wszyscy będą o tym mówić, panie też mogłyby się powstrzymać od śmiechu chociaż w mojej obecności.
-Przepraszamy, ale to się udało panu Luckowi, a mówic o tym będą pewnie nie przez miesiąc, a dłużej. Pana Heńka to jeszcze wspominamy.
-A co sie stało?-spytała Ania z nadzieją, że wybryk pana Lucjana w stosunku do majstra był gorszy i utkwi bardziej w pamięci niz to co zrobił jej.
-Z czasem sie wszystkiego dowiesz.
-O ile zechcesz zostać?- dodała druga.
-A czemu mam odejść?
-Wiele osób nie daje sobie rady z tą pracą i juz nawet nie chodzi o pana Lucka bo on tylko jedną tak przestrzaszył, że zrezygnowała.
A co ze mną?
-Nic, wszystko zależy od ciebie.
cdn