chwała Bogu za babcię
nie wiem od czego zacząć .. może od końca..
Mieszkam u babci od wczoraj... przed 23 przywiózl mnie ptys-kochany- matka już wtedy rozmawiała z babcia, ale nie znalzła w niej oparcia wiec zadzwoniła do exsiostry a ta że cieta na mnie to pewnie ja pochwaliła. Wcześniej oczywiscie poszła szyba... tak sie wkurwia matka po pijaku! ja zresztą też nie zostawiłam na niej suchej nitki- zreszta ciekawe co dziś pamieta????
spakowałam szybko swoje rzeczy i zadzwoniłam po ptysia czekając oczywiście się nasluchałam ze nie ma dla mnie miejsca w domu, że już dawno powinnam sie wyprowadzić, na marginesie dostało sie tylko mi bo ja byłam w domu a dwoch braci, ktorych też sobie nie zyczy w domu ominęlo to piekło bo gdzieś tam się podzieli z kolegami.. powod kłótni był banalny- wręcz nie do przebicia
ptyś pojechał do domu bo moja wielce szanowna sobie nie zyczy.. więc i ja to uszanowałam, ale że przyszła pijana od koleżanek... długo nie trzeba było czekać chciała pokąsac i pokasała.. do krwi
odrazu na wejściu szukała mojej młodszej... gdy ją znalazła, młodsza spytał czy ma spać u siebie bo jest przeciez dwóch braci i ja więc się wytrzeszczyła, że dlaczego jak mój ptyś pojechał to nie zabrał mnie ze soba... dlaczego nie moge u niego mieszkać... bla bla bla.. nie wytrzymałam i wszystko jak lawina....
a u ptysia nie mogę mieszkać, bo ... nie mogę... zbyt trudna sytuacja i nie chcę opowiadać, ale na koniec powiedziałam matce daczego nie moge u niego mieszkać.. nie umiała się bronic, było jej głupio więc skoczyła na mnie bo inaczej przeciez byłaby moja racja..
długo nie mogłam spać .. dziwnie sie dzis czuje .. babcia mieszka 5 km dalej do pracy i "domu" pojechałam z koleżanką, jak na mnie spojrzała powiedział tylko "nie mów że sie z mama pokłóciłaś..."
tak więc od wczoraj mieszkam u babci... straciłam siostre i matkę i skoro tylko ja mam takie problemy to pewnie i ja jestem powodem tego wszystkiego... exsiostra pewnie jest dumna.. jej rycie pode mną robi coraz więcej szkód, więc dla niej radości.. kurwa ja pierdole a w ten weekend byłam nastawiona, że może warto wszytstko załagodzić.. a teraz chuj wszystko strzelił.. exs. jest mi teraz obojętna... jak ja mam zyć
a jeszcze wczoraj byłam u wróżki i powiedziała, że czeka mnie poważna rozmowa z babcia
w pracy siedze jak zbity pies!
teraz problemy głupich miłości, szkoły i znajomych wydają się niczym... bo nic nie może sie rownać z odtrąceniem przez matkę! kurwa mam ja to szczęśliwe życie...
a co jak się z pracy dowiedzą.. przecież zobaczą,że z koumpelą jeżdże, rowerem jak przyjadę też będzie dziwnie bo miałam na piechotę 3 minuty
wiem że to ją źle osądzą, ale nie chce żeby patrząc na mnie mówili "to ta co to ją matka z domu wyrzuciła" sąsiedzi tez zaraz zobaczą że na miescie jestem a koło domu mnie nie ma.. i ptyś że nie przyjeżdża.. czasem myślę , ze chuj.. niech bedzie moim kosztem, ale niech się dowiedzą
dzięki ci Boże za babcie