kurator
no i oczywiście pokłócilismy sie przez jazdę, ale to było normalne... pojeździłam trochę.. byle jak ale wychodzi
wróciłam z bazarku kupiłam bluzki i nawóz do winogron... trzeba im jakiegos przyśpieszacza,
dni mi sie jakoś dłużą nic sie nie dzieje moje zycie to jakaś monotonia wstaje rano ubieram sie i do pracy.. bla bla bla dzień w pracy wracam zjem cos albo nie, zajade do babci albo nie, przyjeżdża luby z roboty i tyle... sen
o przyjechał pani kurator..i znów humor podniósł sie .. chciałabym byc taka jak ona tyle zycia i energii.. ona chyba wiecznie uśmiechnięta chodzi
mało teraz takich ludzi którzy uśmiechna się bez powodu... na ulicy to tylko ponurasy, choc w sumie w mojej mieścinie sami znajomi ludzie więc nawet jak ktos ma zły dzień to na 'dzień dobry" ukłoni sie i usmiechnie...
syndrom smutasów chyba w city jest bardziej widoczny