wryyyyyyyyyyy
Znów źle. Nie potrafi mnie już chyba nic cieszyć. W pracy dostałam podwyżkę- tak jasne cieszę się ja… mniejsza o to. Bo za kilka złotych więcej dostałam zapierdol, z którym nie wiem czy sobie poradzę, biorąc pod uwagę że inni też dostali podwyżki /większe niż ja/ a zakres obowiązków się nie zmienił, u niektórych zmalał… to mam wrażenia, że jest to celowe działanie, żebym zrezygnowała z własnej firmy, zajebała się albo coś zawaliła- wtedy będą mieli podstawę do zwolnienia. Ku*** nie daje się najtrudniejszego terenu osobie, która nie miała z tym do czynienia. Powinnam czuć się wyróżniona. Lecz nie czuje. Czuje jedynie, że zaczyna się zostawanie po godzinach. Oczywiście u nas nie ma nadliczbówek, ani nie odbiorę tych godzin więc mam jednym słowem przejebane! Znów pije melisę i chyba znów zacznę łykać uspokajacze. Cała się telepię. Może wytrzymam ten rok… może… Nie wiem co i jak to będzie, ale coraz poważniej myślę o przeniesieniu się na stałe do Niemiec. Ptyś bardzo chce- on też potrzebuje odpocząć. Zaczyna mnie wszystko przerastać, cały czas czuje te kłody pod nogami i spojrzenia kiedy w końcu się wypierdolę. Znów łzy napływają do oczu. Cholernie trudna sprawa.