:'(
Bywają złe dni, tak złe, że nie możesz w tym wszystkim znaleść dla siebie miejsca. Dziś jest ten zły dzień... zbiera się i wcale nie jest lepiej, wręcz przeciwnie każda minuta daje mi w kość, ściska gardło...
Miałam rozmowę z szefową... nie jest dobrze. Firma wiem, że stanie an nogi, ale też dokłada swoich problemów. Ptyś... bardzo ciężkie dni, brak Magdy... Ciągnące się sprawy z mieszkaniem i ciągłe załatwianie papierów, remont i niepotrzebne kłótnie z rodziną. I kasa. Jeszcze kilka dni temu myślałm, że to mój największy problem, ale niestety przy tym co się teraz dzieje tych kilka tyś to pikuś, radze sobię.
Coraz poważniej zastanawiam się nad wyjazdem do Niemiec, Warszawy czy gdziekolwiek indziej. Mam dość zawistnych ludzi, tych spojrzeń. Dowiedziałam się, że w Urzedzie gadali o mnie, czy się odważę wystapić o koncesję- niemal wszyscy obstawiali, że nie wystartuję. Jestem chyba wdzięcznym tematem do dyskujsji... tyle razy byłam juz na wypowiedzeniu, tyle razy mnie zwalniali...
Spełniłam swoje marzenia, mam wszystko i gdyby tylko tak zostało... bez gadania, bez dokonywania wyborów. Gdybymmogła rozwijać się w kazdym kierunku. Czasami chciałbym wrócić do tego co kiedys. Człowiek biedny nie ma takich problemów... nie miałam nic i byłam szczęsliwsza, nie było tylu powodów do kłótni, nie było tyle stresów. Świat był inny. Musiałam w tym lub w poprzednich życiach zasłuzyć sobie na to co mam dziś.
Jest mi źle i nikt mnie nie zrozumie, bo z piunktu widzenia innych jestem po prostu żałosna.