chora
Mam zły dzień, jeden z tych gorszych kiedy bez żadnego wyraźnego powodu leca ci łzy.
Tak jestem szczęśliwa, tak mam wszystko (nawet mimo defektów mam wszystko) ale chyba moja psychika wysiadła nie na tym przystanku co trzeba. Niesamowity ból.
Wczoraj dzwonił "Madzia"- co to znaczy? To znaczy, że najgorszy dzień, najwieksza burza, najgorsza rzecz jaką sobie w życiu zrobilam przestaja istnieć- znów jest dzień, słonko, kwiatki i motylki... w brzuchu. Poza tym nie układa mu się w małżeństwie. Mówił że coraz bliżej jest do rozwodu, tylko dziecka szkoda.
Ale to przecież nie koniec.
Śnił mi się dziś Koklecik. w końcu go znalazłam, wkońcu moglam go mieć. po tylu latach jak spełnienie marzeń. I budzac się rano z jednej str głupkowaty usmiech z drugiej myśl- co dzisiaj pojdzie nie tak.
I faktycznie poszło. Nie uznałabym tego dnia za zły (w sumie się jeszcze nie skończył) ale jest jescze ktoś- Picachu. Na prawdę chcialabym aby wiedziałc jak dużo dla mnie znaczy ale nie jestem dobra. Nie dość dobra. Egoistyczna i podła. Kolejne komplikowanie sobie i innym zycia. tylko Koklecik był w miarę inteligentny zeby spierdolić i zacząć wszystko od nowa jeszcze raz.
Dziś nie moge pisać o Picachu, wiem tyle, że znów przegiełam, znów zraniłam.. jakbym w życiu nie umiała niczego więcej.
Nie potrafię nic innego jak sprawiać komuś ból. Boże jak ludzie mogą mnie tak dobrze oceniać. Ja nie mogę żyć ze soba, a jak mogą to wytrzymac inni. Nie wiem? Popierdolone jesdnym słowem!
Nie! ten dzień jest zły. Jest jak Koklecik... jak jest jestem szczęsliwa i mam dobry humor... jego brak to łzy, smutek, rozczarowania. najgorsze emocje jakie mogą platać sie po głowie.
Dziś muszę coś zrobic dla siebie. Cos co już dano powinnam.