Piękny wczoraj był dzień. Z lubym wyszliśmy na spacer.. trochę nam zeszło, ale to był chyba najlepiej spędzony dzień od bardzo dawna.
Kupiliśmy cały worek fistaszków i ziarka słonecznikowe a do tego po żuberku. Poszliśmy na kalwarię, siedzieliśmy i oglądaliśmy turystów, sporo rozmawialiśmy.. o dawnych czasach i to cud jedynie że przez tyle lat się nie poznaliśmy ( wspólni znajomi, wspólne miejsca imprez tylko niezgranie czasu). Zaczęłam jakieś wywody walić, aż w końcu on do mnie
-Mówisz jak jakiś dres, który jeszcze w pierdol nie dostał...
-(ja gapię się jak głupia na niego)
-on- są więksi od ciebie.
chwila ciszy i oboje w śmiech.. to był naprawde udany dzień.. i numerek nam wyszedł
No a potem jeszcze koło pólnocy 50km do miasta żeby brata odebrać z autobusu. Punkty pierwsza spać...
O k... ale niechcący mu zajebałam sznurkiem od koszuli nocnej w oko.. a miałam być taka sexy no i wtedy już poszłam spać zła na siebie ze go krzywdzę
rano oczywiście mi dowalił jaki to ze mnie zawodowiec...
kocham go jest taki wesoły.