kopytko
Dzień za dniem... słucham jakiejś muzy i czekam kiedy skonczy się praca. Wcvzoraj upiekłam miodownik vel. snikers dla słoneczka bo ma urodziny i nie lubi tortów.
a w pracy? hmy... smalec jadłam, swojski to pycha ale jak ktoś jedzie na serkach to jednak jest przeżycie plus ogórek kiszony( średnie zadowolenie) i saga to jedyne co było boskie w smaku. A teraz staram się to strawić i dobrze mi idzie. Roboty nie ma więc klepię i szukam czegoś ciekawego na necie.
Czuję się taka zmęczona przez te robienie nic.