npm
siedzę w pracy.. jak zawsze zresztą... mamy dużo robotya ja juz wymiekam, zerwę się o 14 i też będzie dobrze....
pogoda jest za śliczna żeby w papierach siedzieć a przyda i sie troche ruchu bo po wczorajszej "kobiecej chorobie" to chyba moj chłopak zasłuzył na więcej czasu i uwagi
ale się z nim podarłam myslałam, że faktycznie wyjdzie
a co ja niby mogłam zrobic??? napiecie i tyle
najgorsze, że faceci tego nie umią pojąc i myślą że jak juz przychodzi ten dzien to dla nas radość bo możemy się wyrzyc zasłaniając npm.
ja to nawet myslałam że mnie to minie ale jednak nie... mam yo co miesiąc i na szczęście mój luby wybacza mi za każdym razem
poczucie winy tez jakieś mam ale czy to ważnę??? ważne, że mu staram sie to wynagradzać....
kocham go..
tylko zawsze sie zastanawiam czy za 20 lat też tak będzie....