Jest dziwnie, bardzo dziwnie. Trudno mi wogóle pisać bo nie wiem od czego zacząć.
To może tak: wyszła dziwna akcja... no dziwne- wszystko dziwne! Lepszego określenia na to nie mam. Ja się zachowałam jak gówniarz a on nie zareagował... w dalszym ciągu jest to bez sensu. Nie wiem jak napisać i wytłumaczyć to na polski język.... Będę pisała fragmentami mam nadzieję, że później ułoży się to w całość.
Zacznijmy od tego, że pika chciał znać moje zdanie na temat "wesela z anią"- ja oczywiście nie mogłam mu powiedzieć bo.. pewnie że bym nie chciała, nie to ze chciałabym być na jej miejscu (może, ale to moja sprawa), ale skoro nie jest pewny, to zrobić to dla samego faktu to jakoś w to nie wierzę.... Ale wesele nie wyszło- zaczyna kursy (Tak ucieszyłam się! Bardzo- wiem samolubna świnia i co z tego..) Ale za to wyszedł inny wyjazd do ani, wcześniejszy czyli już dziś. Teraz wiem, że się szykuje i ze pojedzie. Szczególnie przykre było, że już dziś rano napisał miłego dnia i weekendu- jakby nie miał zamiaru się do mnie odzywać do pn... zakłuło troszkę. Ale to jeszcze nie ten ból.
Nie mam do niego żalu bo może faktycznie przesadzałam z tel. i przeciąganiem. Ale wiedziałam że tylko w czasie pracy mogę, że już po południu to nie mam szansy... Zresztą to wszystko po tym co zrobił- mówiłam, że to bardzo zły pomysł był, jak moje nastawienie zmienia się po głupim śnie to co dopiero po czymś takim.... Zresztą myślałam, że dla niego coś to znaczy, ale po późniejszym zachowaniu, to tak jakby chciał tylko zaspokoić swoją ciekawość i całą resztę miał gdzieś. dlatego potem tyle dzwoniłam, dla mnie to było jakieś niewyjaśnione. A on? nawet nie chciał kontynuować tematu- taki wypadek przy pracy. Owszem umiem się zawziąć i nie być tak delikatna, czuła itd.... (chyba teraz się taka robię) ale chciałam żeby wiedział. Że jest wyjątkowy, ważny bla bla bla za dużo mam w sobie emocji i za szybko przechodzą od pozytywnych do negatywnych.
Kolejna kwestia służbowych esów. Zaczęło się po jego stwierdzeniu, że przesadzam z tel. Tak! WŁASNIE TAK SIE DZIEJE JAK ZACZYNASZ ROZBIJAĆ SŁOWA NA CZĘSCI PIERWSZE. Było coś o minimum kontaktu... i mi wystarczy. I może mam swoja pieprzoną dumę, i może jestem wredna, głupia, uparta i chcę postawić na swoim.... dlatego pod tym względem nie pasuję do pika. Mówił, że bierze winę na siebie, przeprasza nawet jak nie zrobił nic złego, ale nie wiem z kim tak robił, bo jakoś w naszych relacjach tego nie widzę.... Nie ma u niego pierwszego kroku. Jest tak samo zawzięty.... Uparty i nawet nie zdaje sobie sprawy, że jego tryb myślenia nie pokrywa się z zachowaniem (może myśleć, że skora ja nie chcę to nie będzie się narzucał, będzie czekał, może mi przejdzie, może mam gorszy dzień itd. taki skruszony, pokrzywdzony.. tylko z mojej strony wygląda to "Nie kurwa! nie będę się odzywał... za kogo ona mnie ma.." I tak przedstawiają się nasze relacje w sytuacjach kryzysowych. Bardzo źle. najgorsze że u nas nie bardzo kto chce ustępować... utwierdza mnie to w przekonaniu o wyższości i niedopasowaniu jedynek.
Kolejny wątek. Myślałam, że jak nie będę się odzywać, albo chociaż mniej to nie będzie tak o mnie myślał tylko zajmie się anią, na tyle się zajmie żeby ją zaliczyć. Żeby po prostu nie miał powodu dla którego miałby czekać.... To nie jest głupie, bo dużo mi to powie o nim. Jeśli ona nie będzie chciała, będzie mi jakoś przykro (o ile pika chciał), jeżeli on nie będzie chciał, będę miała nadzieję że jest wyjątkiem i cudem samym w sobie. I że zależy mu na własnym życiu i ma jakieś wartości. Jeśli to zrobią to... nie wiem... uznam to za normalne. Młodzi, odpowiednia chwila... jakaś radość skoro ją wybrał i uznał za wyjątkową. Przeżycie tego z nią i z nikim innym. No i oczywiście będę się czuła jakoś tak:
https://www.youtube.com/watch?v=Me-zP047gg0&feature=related - w przynajmniej chciałabym zrobić to co B.S.
Przeżyję, wszystko przeżyję. Nie mogę go tak trzymać, zamykać. On ma swoje życie. Najgorzej że są momenty, kiedy mówi o mnie jak o najważniejszej osobie w życiu- gubię się, bo potem jakby wszystko inaczej. Boże jak o tym pisze i myślę strasznie mnie ściska. Bardzo mi przykro.
Następna rzecz to wydarzenie (2 słowa) po rozwiązaniu problemu.... Siedzieliśmy na schodach, było ciężko. W sumie chciałam zostawić wszystko i pójść, bez wyjaśnień i tak po prostu skończyć- skoro jemu nie zależy to dlaczego ja mam się starać. Wiem, że między nami nie jest "tak", nie może być i pika wielu rzeczy nie może zrobić. Z tym, że ja od niego nie wymagam takiego zachowania, chce tylko żeby był, żebym mogła odezwać się z durnotą, żeby się uśmiechał i miał czas....żebym ja mogła... żebym czuła się potrzebna, że jestem ważna też dla niego... nie ważne.
Wracając do tematu. wspomniał o tym, że jestem zazdrosna i dodał "BEZ PRZESADY"- w pierwszej chwili jakbym w ryj dostała, w drugiej, przecież on ma rację nie mogę, nie wypada. Tylko chodzi o fakt tej drugiej osoby. Żeby to dobrze zrozumieć podam przykład. Madzia ma żonę, nawet dziecko. Tylko jego żona mnie nie rusza, nie umiem być o nią zazdrosna, bo wiem ze nie jest z nią szczęśliwy. Przebłyski radości i tak są zasłonięte chmurami burzowymi. Ale o każda inną... O Boże! oczy bym wydrapała, nie ważne że to siostra, kuzynka, gówniara czy stary babsztyl.... Dlatego z pika... Tak chorobliwie jestem zazdrosna. Wiem, że nie mogę.. i to wszystko właśnie dziś się zmienia. Dlatego nawet jak mnie będzie bolało jak będzie mówił o ani to nie pokażę.... a boli zawsze, boli gdy dostaje esa i przerywa ze mną rozmowę, jak mówi, że do późna z nią pisał, że dzwoni, że pilnuje, że ma problemy... tylko ania ania ania.... czasami myślę że nie ma dnia żeby o niej słowa nie było.
Nie wiem jak to wszystko się ułoży, ale będę hamować. Będzie mniej... dużo mniej telefonów esów, i spotkań... zostanie nam net, o ile znajdzie dla mnie czas. Może lepiej niech będzie z anią. Na wszystko trzeba czasu, nawet jeśli teraz nie jest do końca ok, to czas wszystko naprawi.
Najgorsze że nie chcę się postawić w jego sytuacji... a przecież tez nie jest mu łatwo. NIe chcę bo nie! Kłamię... wiem, że się męczy, rozumiem... tylko chcę... nie ważne. Nic nie jest ważne. Ważne żeby był szczęśliwy. Tak kosztem swojego chce jego szczęścia. wiem, że będzie mu dobrze. Wiem, że dziewczyna która z nim będzie będzie ta jedyną i cała przeszłość zostanie gdzieś w tyle, zapomni.... Ja to wiem i nic więcej nie potrzebuję.
Nie wiem czy wszystko napisałam, zapewne nie... Trudno!
I dziś, puścił strzałkę.... zadzwoniłam, miałam nadzieję ze chce żebym zadzwoniła. Chwile porozmawialiśmy, ale jakoś tak inaczej, on był dla mnie inny. I potem na fb. "zdaje mi się zaraz padnie o kilka słów za dużo. Nie chce żeby dalej ta rozmowa poszła w złym kierunku. 3maj się, miłego dnia i weekendu." Nie chce się tak czuć jak czuję się po przeczytaniu takich wiadomości. W dodatku zaczynam do niego pisać tak samo, mniej emocjonalnie... i czekam kiedy on w końcu napisze coś miłego, ale ciągle tylko tak sucho, a dla mnie te sucho znaczy tyle co "ania jest dla mnie ważniejsza od ciebie"- Przeginam wiem. Przeżywam, wiem. I wiem, że w końcu umrze to śmiercią naturalną, bo on nie będzie sią starał.... Nie sądziłam, że coś co się tak mocno paliło zgaśnie tak szybko. Poza tym sam wychodzi z przekonania, że to się zmieni. Cały czas myślę, że z takim nastojem-jeżeli tylko będzie okazja- zrobi to z anią. I w sumie chcę żeby to zrobił, przestanie być taki wyjątkowy i będzie mi łatwiej zapomnieć, że pewne rzeczy kiedyś się wydarzyło.
Nie mam pojęcia co dziej się u niego w środku... nie wiem nawet co dzieje się u mnie, ale faktycznie to już nie jest to samo. choć wiele bym dała żeby było tak jak kiedys, smiech i te "moje" poczucie humoru- lubiłam to . A wydaje się jakbym miala to wszystko straci. Wolałabym poświęcić niż s tracić, wtedy chociaż pika mógłby byc szczęśliwym.