• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Rozkminy o życiu i snach

pstro

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
30 31 01 02 03 04 05

Kategorie postów

  • Nowa Kategoria (1)

Strony

  • Księga gości

Linki

  • babskie
    • z.Poezja
    • z.uroda
  • moje podwórko
    • zamglony poranek
    • calaja
    • cici
    • ciernista
    • cyniczna
    • karotka
    • kolejny dzień
    • maleńka
    • nowa ciernista
    • nowa semi
    • selywina
    • semi
    • she
    • szałwia
    • ż-p-ż
  • szpargałki
    • tapety
    • y.szablony

Archiwum

  • Sierpień 2021
  • Styczeń 2021
  • Październik 2016
  • Maj 2016
  • Marzec 2015
  • Styczeń 2015
  • Kwiecień 2014
  • Marzec 2014
  • Luty 2014
  • Grudzień 2013
  • Listopad 2013
  • Październik 2013
  • Wrzesień 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Listopad 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Marzec 2011
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Maj 2010
  • Kwiecień 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Wrzesień 2009
  • Lipiec 2009
  • Luty 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Kwiecień 2008
  • Marzec 2008
  • Luty 2008
  • Styczeń 2008
  • Grudzień 2007

Najnowsze wpisy


< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 >

Nic do przodu

Coraz bardziej nie mam siły. Ze mną się coś dzieje? Może. Widzę dużo winy w Krystianie. Stara sie, ale nie motywuje go, nie wspieram, a przynajmniej on tego nie czuje. Bardzo często się kłócimy. Za często. Co tydzień chce rozstania. Są jakieś chore akcje. W tamtym tyg. planowałam pójść do cerkwi, ale pojechał z wojtkiem. Nie zdążyliśmy, ściemniał że zaraz będzie i tak godzinę ściemniał. Wkurzyłam się to było dla mnie ważne...  Dziś znów szkolenie ze straży i nie dał znać że pojechał jakieś działki ogladac. Na 3 godz. przepadł, wrócił po alkoholu. Miał pretensje, że wydzwanialam i byłam nieprzyjemna w rozmowie. On jest dla każdego na zawołanie, a u nas wszystko leży. Sama drzewka kopie, trawę kosze. Czuje się sama na tym podwórku. Przez cały tydzień wkopał jeden słupek. No bierze mnie kurwica. Jak ma nie brać. Większość baba siedzi i pachnie, a że mnie się śmieją że on stoi a ja ta zki wożę albo z lopatą ganiam. To nie jest fajne. A potem kłótnie, bo nie mogę nic powiedzieć. . Bo ujmuje mu... Hamuje się serio, ale on tylko widzi że się go czepiam. Jestem beznadziejna. Chce żeby zachował się jak facet zostawiam jego działkę do popisu ale no sorry. 

W takich sytuacjach kiedy jest nabuzowany, wkurzony, nerwowy itd. po prostu nie chce tak żyć. Wydaje mi się że wlazlam w jakieś bagno takie samo jak z poprzednimi związkami. Niczym to się nie różni. Znów załamanie poczucia wartości, znów szukanie co ze mną jest nie tak. Znów myśli o cięciu się. Gdyby nie Nikoś już dawno byłoby po wszystkim. 

 

 

24 sierpnia 2021   Dodaj komentarz

Załamka

No i się wkurwiam bo cały wpis usunęło, zresztą nie tylko ten. 

Po krotce. Mamy w chuj Długów, szczególnie za wypadek. Nie radzę sobie, nie umiem, boje się. Krystian nie rozmawia ze mną. Nie wiem co się dzieje. Boże pomóż mi. Boze pomow blagam.

10 stycznia 2021   Dodaj komentarz

domek cd

już prawi na wylocie jak się uda dziś kredyt a od pn może firma wejdzie

długo to trwało ale chyba warto może teraz najważniejsze rzeczy w załatwianiu spraw
 

podział - sprawa dla geodety, mieliśmy mały wpływ na czas itd. 
przepisanie działki - u notariusza, dowody osobiste, zaśw. z geodezji o przenzaczeniu działki -poszło szybko z dnia na dzień
potem ząłatwianie pozwolenia na bud. wniosek, projekt, oświadczenie, wypis wyrys (chyba) już nie pamiętam
projekt kupiliśmy nowy więc trzeba było zrobić adaprację w tym projekt zagospodarowania działki - to robił jeden projektant u nas to było 600 zł choć kwoty zaczynają się od 1000, ale to po znajomościach i dobrym sercu
złożyliśmy pozwolenie, 2 tyg. lezało potem jakieś korekty i kolejne 2 tyg. a miało być tak szybko. 
potem miało być jeszcze do banku że działka jest budowlana, więć szybko przerabianie częsci działki, to robił nam geodeta, jak zrobił w starostwie do odebrania wypis
z tym do sądu żeby w księgach wieczystych zmienili, zrobili tylko adnotację że przyjęli wniosek i dalej fruuu do kredytu (kredyty to odzielna broszka)
w między czasie prąd i wodado prądu akt notarialny własności działki, mapa do celów projektowych (to robił geo przy podziale) - oczekiwanie nie iwem 4 miesiące czekam i tylko mam umowę u projektanta ma być do 22.10 potem jeszcze przyłaczenie, prosiłam o szybsze załatwienie sprawy. zobaczymy
do wody - wypis wyrys z gminy i też mapka do celów pr. - oczekiwanie ok miesiąca
 

kredyt- zaświadczenia z pracy z 3 ost. miesięcy + mąż z zusu o skłądkach bo dostaje do ręki, a ja z zus zaś bo na zas. chorob. jestem (ciąża), akt notarialny, księgi wieczyste, pozwolenie na budowę, projekt domu z adaptacją 
na uruchomienie pierszej transzy odpis wpisu w ks.wieczystych o hipotece (200 zł) w US opłata 19 zł, do tego wpisy w dzienniku budowy o zaczetch działaniach i zdjęcia (to z racji tego że obcięli nam 6000 i musieliśmy wykazać wkład własny w postaci prac)

03 października 2016   Dodaj komentarz

dom1

10 maja dopiero decyzja o podziale 14 dni na uprawomocnienie się i dopiero do notariusza - bardzo mi smutno że tak długo, ale chyba nic nie poradzę podziały i inne rzeczy zaczęły się jakoś w październiku-lostopadziew styczniu miała być przepisana cała działkaw lutym znów wyszedł podział i od 17 lutego ciągnęło się do 6 maja w geodezji humor mam potworny, nic nie idzie tak jak powinno, tzn. idzie za wolno

dotychczasowe koszty

- 2000,00 projekt domu

- 2500,00 - geodeta

- 60,00 zł - 2 zaświadczenia z UG z czego jedne niepotrzebne, bo nie doszło do przepisania całej działki

koszty nie liczone - telefony, paliwo i suveniry

Nie iwem jak rozmawiac z Krystianem, bo oboje jesteśmy spięci i wszystko nas wkuriwa. Mam ochote płakać. Wiem, że rzeczy małowart nie wymagaja poświęcenia. Ale te mnie troche przeraża. No nic. Wszystko jakoś byle jak 

10 maja 2016   Dodaj komentarz

ślubnie

zostały 4 miesiące do tego abym zmieniła swoje nazwisko

wszystko układa siępieknie zaproszenia już sie pisza, ja chodzęszczęśliwa, kr. chyba też.Tak jakoś bajkowo się robi. Ostatnio szczególnie jest nam razem bardzo dobrze :Dczęściej się kochamy szcególnie tak z nienacka. Miło, bo sex po roku zazwyczaj kojarzył mi sie raczej z brakiem sexu. a co najlepsze jet mi bardzo przyjemnie za każdym razem. 

No dobra mniejsza o to. Przez ostatnich 3-4 dni sniłmi siękuki, wyszło na lepsze bo pilkarz przestał mnie tak bardzo irytować. a kuki? jakiś taki sentyment do niego poczułam. Choć wiem , ze jakby zjawiłsię w moim zyciu nie miałby szasy z krystianem. nie zrezygnowałabym ze slubu ani nic takiego. Po prostu teskni się może nie tyle za nim co za wyobrazeniem. a może to tylko strach przed wizją utraty tej beztroski, która była. Dwa dni temu jak leżałam przytulona do kr. spojrzałam na niego i zamarłam. Z pewnej perspektywy wyglądała zupełnie jak kuki włosy, nos, policzki... zamarłam na dość długoi poczułam dziwne ciepło, jakby taki znak ze dobrze wybrałam, ze on jest moim jednorożcem.którego szukałam.  To było dziwne.potem chodziłam i tęskniłam za nimi obydwoma. może to lepiej ze nie widzę co robki kuki, ze go nie ma na portalach w necie, choć może czasmai gdziesmnie podgląda... ja ja wszystko tak bardzo chce trzymać w ukryciu. 

cóz poza tym to nie wiem. trochęmaluję pisze małoprawie wcale, w pracy względnie dobrze ucze sie jeździć na motorze i coż marzę o swoim własnym pieknym domku :) 

i bardzo kocham krystiana

19 marca 2015   Dodaj komentarz

tragicznie okczyńsko

Już dawno się chyba tak nie denerwowałam i moze nawet nie ma powodu, ale wydaje mi sie że wszystko si erozpada, nasza rodzina nie jest juz tą sama rodziną. Moze to moja wina, nie wiem ale w każdym bądź razie nie wygląda to ok. dziś sie dowiedziałam przez przypadek jak zwykle, że m. i j. zameldowali sie w okczynie. Trochę mnie to zabolało i oczywiście musiałam się poskarżyć i wyżalić ani i iwonie, oczywiście reakcja była znana, ale to mnie nie obchodzi. w dodoatku zrobiłam coś jeszcze gorszego, bo musiałam sprawdzić ile ukochany brat dostaje dodatcji i nie jestem z tego dumna ale nie mogłam wytrzymać, nie z ciekawości, ale ... nie mogłam zrozumieć ze jeszcze babcia mu cośtam dokłada opryski czy paliwo czy jeszcze chuj wie co i musiałam. jestem okropna lae i wsciekła, wyszło prawie 11 tyś w chuj dużo. I wogóle jest mi bardzo źle. Wszystko się prześledziło i wychodzi na to że jestesmy dziecmi gorszej kateorii. 

16 stycznia 2015   Dodaj komentarz

trochę cieższy dzień

nie wiem czy to przez to że ni eposzłam do cerkwi, czy... nie wiem nie mam na co zwalić. Długo się nie kłóciliśmy z Kr. ale chyba czas tn sie skończył. NIe wiem co mi jest, wiem tylko tyle, że to przeze mnie. jestem jakaś nerwowa, rozdrazniona znów pies zaczyna mi przeszkadzać. Nie wiem czy dokładnie mi, bo raczej martwię się tym żeby babcia czy marian się nie denerwowali, że sra, ucieka, kopie, że psy inn eprzyłażą czy że na ogrodzie są ślady łap itd. I poczówam się do odpowiedzialności za nią , bo niby kto ma odpowiadać, sama przecież prosiłam babcię żeby tak było. A teraz się martwię. I wkurza jak dzieje się to co napisałam powyżej.

Kr. widzi tylko moje złe zachwanie, nie chce się usprawiedliwiać, bo wiem że to wszystko moja wina, ale widocznie nie ejstem miłośnikiem psów, nigdy nie byłam, zawsze chciałąm ale nie byłam. Nie było mi to pisane, dlatego te psy które miałam ni euchoawały się dość długo, kilka tyg. max. I nie wiem  ni epotrafię, coś mnie drażni, wkurza... zapach, te łażenie i to że ona nie jest moim psem. Nie byłam z nią od szczeniaka, nie przywiązałam się i nie umiem jej kochać tak jak kocha ją Kr. Może przesadzam, ale czasami czuję, ze gdyby miał wybierać to szybciej zrezygnowałby ze mnie, niż z psa- a to mnie boli, szczególnie że związek jego mamy z jakimś facetem rozpadł się raczej z tego powodu. Z pewnościął gdyby pies nadal przyejżdzałby do mnie to bym szału dostała i na pewno byśmy już nie byli razem, bo nie wiem co on by z nią zrobił ale na pewno by się jej nie pozbył. Zresztą nie chce mi się pisać, bo już to przerabiałam. 

Płakać mi się jedynie chce i... i już nic poza tym. Powinnam podejśc, pocałować go i starać się jak tylko mogę zaakceptować psa, to chyba prawie jak dziecko adoptowane - chyba się nie pozbędzie- czekać aż umrze??? niby ma 12 lat a nie widać tego, bawi się jak szczeniak i ma jeszcze bardzo dużo siły i witalności. Teraz zachorowała przez kleszcza i wydał 200 na zastrzyki, a ja nawet nie mam co liczyć na jakiś prezent. Już nawet wymusiłam, że tyle co wydaje na fajki ma na mni ewydawać czyli powiedzmy jakiś prezent za 30-60 zł. Może być kino, restauracja itp. ale raz... w sumie to nie pamiętam co mi dał, bo częśc to były tabletki,a  reszta? nie wiem, 

NIe wiem czego chce ciągle coś jest nie tak i zapewne to siedzi we mnie, nie wiem, nie znam się nie wiem nie rozumiem. Szukam chyb adziury w całym, ale... kurde, chce zeby zaczął myśleć. Ja wiem myśli myśli... robi, poświęca itd. Ale chciałabym aby to było treż na innej płaszczyźnie. Nie che wszystkiego załatwiać, martwić się o kase itd. Chche żeby nałożył w końcu spodnie i żebym to ja czuła, że gdyby coś się działo to mi pomoże, a poki co jest tak, że ja musze pomagać. no nic dupa gorszy dzien i tyle. 

swieta porzeszły i nic wiecej- wesele chyba 27.06.15, ale sama nie wiem co dalej

20 kwietnia 2014   Dodaj komentarz

obraz na desce

udało mi się sprzedać obraz - oczy w sumie to nawet dwa, w nocy malowałam drugi, wyszło fajnie :D 

cieszę sie i jestem z siebie dumna :) 

poza tym z krystianem ustaliliśmy date na 27.06.2015 co dziwne nieiwem ale chyb akiedy wróżyłam i ona się pokazał... lae nie wiem czy na pewno  tak po prostu dziwnie się czułam jak ją zobaczylam. 

Co z restą... jest chyba ok, dom projekt manulella II wybrany zakochałam się w nim. kr. częściej tez przyjeżdża w koncu ma autko :) 

ogólnie jest dobrze. uśmiecham się choć jestem jakaś zmęczona nie mam motywacji do świczeń dziś tylko tabata, a chciałanym zrobić wyzwanie rowerk, czy godz. dziennie na nim coś by mi dała

pewnie godz. bym nie wytrzymałabo nogi sie zacierają ale mogłabym spróbować a nie słodycze wpierdzielam. \kocham Cię krystuś, jesteś mój aniołek na zawsze :)

16 kwietnia 2014   Dodaj komentarz

ciężko

Dzisiejszy dzień jest byle jaki. 

Wracając z pracy sąsaid mnie zaczepił i spytał czy gadałam z Mariuszem, nie iwem o co chodzi, ale o coś się załozyli, jego uśmiech był dziwny, nie chciał gadać przy ludziach więc nic mi nie powiedział. Potem chwilę gadałam z Julitą. Dziwnie się czuję od tamtej akcji z Marianem wszystko jest dziwne, nie umiemy gadać, mijamy się. Jest mi cięzko i przykro. Co innego jakbym nie była świadkową, ale nie umiem się odnaleść póki co między Julitą a Marianem. Ogólnie siedzę teraz bardzo spięta, w środku ciśnie mni emocno... serce nie chodzi mi miarowo. Trochę się przejęłam, że może znowu został jakiś dziwny temat poruszony. Trochę mam dość tej sytuacji - jakby wszyscy obgadywali mnie, jakbym była najgorsza, jakbym nie wiem co zrobiła. Źle mi jest na prawdę. 

Z Kr. wszystko ok, ładnie i pięknie. Planujemy nadal, ale przez takie sytuacje zastanawiam się czy dobrze robię. Boję się tego wszystkiego. Powinnam wziąć coś na uspokojenie, ale bedę jechała samochodem więc to może nie jest najlepszy pomysł. 

Kocham Cię Krystianku - bardzo mocno. 

21 marca 2014   Dodaj komentarz

o marzeniu

Szukamy projektu domu. mi przypadł do gustu proekt Manuella chciałabym żeby to był ten ma 80m i super rozkład... ale ni eo tym jaki by nie był myślę że będzie pasował. Dziwi mnie to bo nigdy tego typu domy mi się ni epodobały zawsze miała być zawoja, ale z Krystianem... to może i lepiej, że coś nowego. I ciągle myślę o tym co będzie dalej. Jak już będzie stał... jaki plac, trawa i zaczęłam kocha cto miejsce, tą działkę (bo nie bedzie to chyba ta na górze, ale naprzeciw niej). I chyba kochałabym swój ogród, widzę jak słońce odbija się od zielonej trawy jak dzieci biegają i krzyczą wesoło... i kocham to miejsce... Tak bardzo bym chciałą aby to wszystko się spełniało. Ten zpach lata i wierzby na wietrze, tak włąśnie bym chciała i taras na którym spokojnie dopijam kawę... Wierzę, że uda się wszystko i będę szczęśliwa jak nikt inny :D

05 marca 2014   Dodaj komentarz

nostalgicznie

Nie wiem czym jest to spowodowane, ale dziś mam kiepski dzień jak na piątek. Coś przybiło mnie do łózka i nie pozwala wstać. Z Krystianem układa się dobrze, ale jak go nie ma... włącza się milion myśli i przeceiż wiem że z nikim nie będzie mi lepiej. Ostatnio śnił mi się Kuki i jakoś to wszystko jak przez mgłę wróciło, w śnie w końcu z nim byłam. Trzymałam za ręke i on był mój, w końcu go znalazłam. Teraz pisząc to myślę, że na prawdę znalazłam i w końcu jestem z ukochaną osobą i nie potrzebuję niczego i nikogo szukać. Czasem myślę o innych, nie pożądliwie czy z tęsknotą, tak jakoś... po prostu... czasem o sakuzo, czasem o madzi, czasem o piłkarzu, a czasem... sama nie wiem już o kim. 

Zły dzień... rozklejam się jak nastolatka. Dni tak szybko płyną, jeszcze niedwano chodziłam do szkoły, a już 7 rok idzie jak wróciłam na swoją wioskę po studiach... i pracuję... NIe mam dzieci, męża, domu. Mam gustawa, moją kijankę i to wszystko co mam tak na prawdę, mogę go zatankować i pojechać w siną dal. 

W tej chwili rodzina jest na etapie klótni... Zaczynam się zastanawiać i chyba to przeze mnie. Marian czepiła się Daniela samochodu, a raczej Krystiana, ale cóż... Jeśli ma się partnera, którego się szanuje i kocha, nie pozwala sie go skrzywdzić i staje w jego obronie. Nie czuję sie źle z tym, bo wiem, że prawda jest po jego stronie, daltego tym bardziej wkurza sytuacja. Siostry zaczęły bunt ze mną, a mamę chyba dobiłam niektórymi tekstami. 

mogę popłakać. ...

28 lutego 2014   Dodaj komentarz

wyjazd za chlebem

wstawiłam ogłoszenie nt. budowy domu zgłosiło się chyba z 20 firm i wciąż się zgłaszają. Każdy dzień przynosi coraz to nowe rozwiązania. Dziś dosżło jeszcze jedne, najgorsze i najlepsze zarazem. Wyjazd za granicę. Tam gdzie pracuej mama Krystiana, jeżdżac na wózku widł. można zarobić 15 funtów za godz. niby nie tak dużo, ale jednak sporo. Pracuej sie po 12 godz. codziennie max 6 dni. Po przeliczeniu to jakieś 4tyś funtów na nasze cóż... 20tyś. prawie rok mojej pracy , sory nie prawie, tylko rok mojej pracy. Myśleliśmy zeby razem wyjechać, ale jeśli mamy się budować w Polsce, to krystian wyjedzie, a ja bede pracować w urzędzie, że jak już wróci to zanim znajdzie prace, bedziemy mieli z czego żyć. Choć teraz wydaje mi się to smieszne skoro miesiąc pracy to rok mojej, to wystarczy miesiac dłuzej zostać i już... heh wydaej sie to być jakimś absurdem. Zobazymy co wyjdzie. Chciałabym pojechać do wrózki żeby nabrać jakieść pewności czy na pewno to co robimy jest dobre. Ale chyba nie pozostaje nam nic innego. Pomyśleć o tym, że mamy 400tyś oddać dla banku za wzięte 200 z groszem to aż się płakać chce. Mam nadzieje że wszystko sie ułoży, a to dla tego, że teraz w końcu wszystko jest całkiem inaczej...Zaczęłiśmy chodzić do cerkwi i jest nam z tym dobrze, czuć że Bóg jest bliżej w naszym zyciu. Mam nadzieje, że wszystko sie w końcu ułozy. A co najfajniejsze, jeśli tak bedzie, bedzie pieknie. 

10 lutego 2014   Dodaj komentarz

nowy rok

wszystkosie zmienia, a ja chyba najbardiej. rzadkozdarza mi sie tu wchodzic, ale jak juz jestem to wracam do tego co bylo- chyba niepotrzebnie. Chcialam znalesc dom, ktory kiedys chcialam zbudowac- udowidnic sobie, ze to moje marzenie sprzed wielu lat. Nie znalazlam nazwy projektu, ale znalazlam bardzo bolaca przeszlosc. Strasznie chaotyczna, niepoukladana, a zpunktu widzenia tamtej natali- strasznie logiczna. 

co sie zmienia? Z Krystianem jest dobrze, teraz mam chyba chwile zauroczenia, bo znow zachowuje sie jak szczescliwe dziecko. , choc sytuacja z mariuszem wprowadzila troche niepokoju, ale mniejsza o to. Chcialibysmy wybudowac dom. strach ogarnia mnie na prawde. Kredyt przeraza tak, ze nie wiem nawet jak sobie z tym poradzic. A mimo wszystko nie che tutaj mieszkac. Xle sie mi tu zyje. najwyzszy czas zaczac robic swoje, miec dzieci i rodzine. Kochac. chcialabym w koncu zeby bylo juz dobrze. Z bylym - nie iwem po co wracam- czulam sie bezpieczniej finansowo. mialam wrazenie,  ze co by sie nie dzialo on znajdzie wyjscie z kazdej sytuacji. Z Krystianem jest inaczej. pracuje zarabia, tyle co ja a nawet wiecej czasami, a sa sytuacje kiedy to ja dokladam sie do jego utrzymania. Chcialabym powiedziec ze mi to nie przxeszkadza,a le skoro tak pisze to znaczy ze jest cos na rzeczy. Po prostu chcialabym czuc sie bezpiecznie pod kazdym wzgledem, nie chce byc ta osoba w zwiazku, ktora sie o wszystko troszczy. Sama nie wiem jak to wszystko sie ulozy,  jest dobrze,a le boje sie ze znow bede przerabiala to co z innymi, moze to ze mna jest cos nie tak i wyszukuje problemow. krystian jest dobry, tylko mam poczucie ze bardziej troszczy sie o swoja rodzine niz o mnie. Ze z pewnych rzeczy nie umie zrezygnowac, a to bardzo mnie zniecheca. poza tym chcialabym lepszego zycia, prezentow, wyjsc do ... gdziekolwiek. Nie chce ciagle fundowac restauracji, kin i innych. Nawet jak to pisze i wiem ze on tego nie przeczyta, to mam wyrzuty sumienia ze go tym ranie, a wiem ze zrobilby wszystko. Chyba mi sie jednak nie dogodzi. Jak dobry chlopak to... a jak zly to chociaz obsypuje kasa. Boje sie ze moge sie zrobic jak matka, ze w koncu bede chciala lepszego zycia, mimo, ze tak bardzo pokladam nadzieje w Bogu,. ze kasa to nie wszystko, a wrecz ze NIC! A jednak wszystko gdzies tam sie przewija. Kocham Krystiana bardzo, ale chce zeby to sie zmienilo, chce byc pewna ze jak wexmiemy kredyt i bedzie ciezko on stanie na glowie zeby to zalatwic. 

Co do domu chcialabym zawoje drewniana, podobala mi sie juz dawno temu. Nic sie nie zmienilo, teraz to nawet nie chce zadnych przerobek, wwzystko jest ok. 

Nie wiem co jeszcze napisac na "dobry" poczatek. W pracy sie trzymam, dostalam podwyzke, jest dobrze na prawde. Teraz jest rok wyborczy wiec na pewno bedzie ciezko, ale i to wytrzymamy. Dla damu, jesli cos pojdzie xle jade za granice i zbieram na ten cholerny dom, w najgorszym wypadku zostaje i ni ewracam. 

05 lutego 2014   Dodaj komentarz

święta

to coś potwornego, chciałam ładne święta a wyszły dupne

bez alkoholu tylko że matka chodziął na górę i popijała wszystko nie tak uzalezniła się i ma to w dupie i ja chyba też powinnam mieć i być może tak właśnie bedzie

nie mam matki, mam kobietę która kasą chce odzyskać utracone macieżyństwo, bardzo źlew trafiłam myślałm że chociaż teraz bede mogła ja mieć ale niestety nigdy nie była moja, może i się  strała itd. ale spieprzyła mi psychikę, chchiałabym jej wybaczyć , ale to byłoby możliwe chyba wtedy jakby przestałą pić, alo jakbym nie musiała więcej utrzymywać z nią kontaktu. Nie chcę jej takiej ciągle odbija się to na naszym związku z Krystianem  i to bardzo źle.  W sumie już zaczynam sie denerwować bo on jeszcze siedzi na górze i pije a nie chce żeby z nią tam siedział
-  jest marian ze swoją, jurek ... i nie chce żeby w tym wszystkim był krystian. Miał przychodzić do mnie co jakiś czas ale już chyba zapomniał, pewnie znakomicie się bawi, bo ze mną to raczej nie ma jak...

26 grudnia 2013   Dodaj komentarz

dzień pracownika socjalnego

święto w pracy, było miło, dostałyśmy po rózy i księżce "twarze niepełnosprawności obrazem dusz"

poza tym, że w pracy dobrze, to muszę przyznać że z Krystianem też. 

Wiem, jeszcze są te problemy ze znalezieniem swojego miejsca, ale nie jest źle. Ciągle tęsknię i kocham. Bardzo kocham i jestem szczęśliwa. Czasem to moje problemy wydają się takie głupie... Przecież jest miłość i w sumie mam wszystko. Sama nie wiem, może to te napięcie przedmiesiączkowe sprawia że wybucham. No nic. Kocham go bardzo mocno. Jest moim całym światem. Czasami tak się bardzo cieszę, że sama z siebie zaczynam się śmiać... jak dziecko. W sb. idziemy na bal andrzejkowy , mariusz się hajta z julitą, daniel wyjeżdża do niemiec. Wszystko jest dobrze, na prawdę. 

21 listopada 2013   Komentarze (1)

byle jak

po urlopie spędzonym u ukochanego, dużo bardziej doceniam swoj własny kąt o tyle mi w nim dobrze ze nie ma psa najlepsze co może być,. byłoby lepiej jakbysmy byli sami ale jakos daje rade,nawet nie wiem czy jakoś poki drzwi sa zamkniete jest ok, ale kilka razy w ciagu dnia podniesie ciśnienie, głęboki wdech i myślę że bedzie dobrze - nie jest, wiem że ukochany wie ze denerwuje mnie to ale nie ma chyba pojecia jak bardzo 

poki co jest to moja nawieksza zmora i nie mam o niczym innym do pisania

 jest dobrze, nawet było w ten weekend, ale to chyba dlatego ze w koncu po miesiącu spedziliśmy ten czas u mnie gdzie nie ma sersci na łózku, nie ma zarzyganych podłóg itp i tak potwornie nie cuchnie. chciałabym żeby postawił się w mojej sytuacji, żeby tak prawdziwei poczuł co ja czuje ile to jest dla mnie wyrzeczen i meczarni, ale chyba moge sobie palnąć w łeb

słabo mi sie robi n samą myśl

04 listopada 2013   Dodaj komentarz

urlop

mam pierwszy dzień urlopu, ale wcale to nie wygląda na wypoczynek...

w ten weekend bardzo się pokółciłam z krystianem, nie iwem nawet jak podejść do tego tematu. Kłótnia poszła chyba... A tak szliśmy do sklepu i dopytywałam kiedy się przeniesie do mnie, ale rozpętało to tylko wojnę. Bo to nie tak szybko, bo musi wszystko ząłatwić, bo Tekila, bo... i zamilkłam... nie to że się obraziłam, po prostu powoli do mnie dociera, że faktycznie to nie bedzie tak łatwo jak chciałam. Bardzo mnie to smuci. Może mam jakieś parcie na wspólne mieszkanie, na ślub, na normalne życie, ale póki co nie zapowiada się na to. Nie wiem, niby nie mam do niego żalu o to, ale coś wisi w powietrzu, póki co ja całą, albo prawie całą winę zwalam na psa. Bo to dla mnie nie jest łatwa sytuacja, to są wydatki, ograniczenia i ogólnie wszystko, bardzo długo by o tym pisać. Ja jakoś dziwnie potrzebuję nie siedzieć w domu. A nasze zycie wydaje się takie nudne. Nigdzie nie wychodzimy, nie bawimy się. On przejął sie rolą głowy rodziny, na wszystko brakuje i cóż. Bardzo go kocham, ale chyba nie takiego życia chciałam. Obiecuje miż, że będzie lepiej, że jeszcze się ułoży, ale dla mnie... sama nie wiem... CIągle mi źle, wygląda jakbym była niezadwolona z tego życia, a przecież jest ślicznie. Nikt mnie tak nie kochał i ja tak nie kochałam. Czasami wydaje mi się że jest super, ale jak wspomnę wszystkie nasze kłotnie i złe chwile, to jak na tak krótki związek było ich na prawdę sporo. Nie chce się zastanawiać czy to ten, ale w momencie kiedy słyszę że naciskam, wywieram presję,wydaje mi się że on nie jest i jeszcze długo nie bedzie gotowy na życie ze mną.... inne życie. A ja... znó soie tłumaczę jakimiś psychologicznymi durnotami. Bo tyle razy skrzywdzona, obiecywano itd. a i tak zostałam sama z tym wszystkim. Boję sie porodu strasznie, ale w głowie siedzi mi tylko to że jak sie kochamy, to może tym razem zajdę. Niby nie chcę ale pocieszam się że to zmieniłoby moją sytuację. Dziwne, znów mnie nachodiz, że jakbym była z brzuszkiem to zostawiłabym Krystiana. Tak jakby mi tylko zależało na dziecku... Może urodzę kogoś cudownego, kto w końcu bezwarunkowo będzie mnie kochał i kogo ja pokocham bez żadnych warunków. Bo jeśli dedzie dziecko tonie ma mowy o żadnym psie i żeby nie narażać Krystiana na wybory... nie bedzie musiał podejmować. Stwierdziłam to po ostatnim... gdy powiedizał że pomyśli, że może z babcia porozmawiać i go oddać do niej, albo uśpić. I normalnie w chuj mnie to stresu kosztowało, bo wiem jak babcia reaguje na zwierzęta tego typu... ale zgodizła się. Byłam mega happy bo wydawało mi się ze problem w końcu zostanie rozwiązany, ale nie. Krystian ot tak go nie odda... Staram się zrozumieć, pies dla niektórych znaczy więcej niż człowiek, dlatego nie było żadnych nakazów.... myślałam tylko że znajdzie się przez ten czas jakieś rozwiązanie, a tu nic... i nie zapowiada się na jakąkolwiek zmianę. Z  ostatnią kłótnią pojęłam że nie ma sensu już mówić o czymkolwiek co siega dalej przyszłością  niż 2 tyg. Załamuje mnie to całkowicie. A w dodatku Mój Ukochany zawsze robi albo z siebie "że to wszystko jego wina" żebym miała poczucie winy, albo obwini mnie o taką a nie inną sytuację w sposób na prawdę bolący, że mu dokładam, że wymuszam, że naciskam... A może taka jestem, może jestem jakąś apodyktyczną wredną świnią. Nie wiem... chce mi się tylko płakać bo myślałam że znalazłam swoje szczęście, a tu jakieś niby błahe, a jednak nie do pokonania problemy. Żle mi z tym wszystkim, nie iwem, może jż nei wierzę że kotoś może mnie kochać, może za dużo wymagam, może... może k*** ja chcę tylko rodzinnego ciepła. Zapypiania przy kimś kogo kocham, wspólnych wakacji i wsponień...  Ateraz jakie wspomnienia, gdzie byliśmy przez ostanie 10 miesięcy. Raz u mojej siostry, 2-3 razy na działce... popracować, kilka imprez odbyło się w domu, święta, sylwester, ur. ale wszystko bez jakiś rewelacji, bal wójtowy... jeden wyjazd nad jezioro... raz gdzieś w restauracji i raz do warszawy w celach służbowych, a i raz w kinie dobra nie ważne to już nie ma znaczenia. Mam cudownego faceta. DObrze mi z nim i chciałabym, tylko czy to wszystko sie ułozy. Boję się że im dłużej bedzie tak jak jest nie dam radyu, biorąc pod uwagę że są takie kłótnie, to na prawdę, odpuszczę... Po wieśku obiecywałam sobie że przez żądnego faceta nie bede płakać nie bede znosić takich nerwów kłotni, a widzę ten sma korkociąg.... boli bardzo... ba bardzo go kocham.... To źle że chce aby był...

 

 http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3782214&start=60 

14 października 2013   Dodaj komentarz

3d

zaczęłam dietę 3d chili... trzeci dzień,jest nawet ok, smacznie, zdrowo i sycąco, zobaczymy jak pójdzie, wczoraj sie ważyłam i waga to 64-65, nie chciała niżej spaść. Nigdy tyle nie wazyłam, mam jedynie nadzieję że to jest związane z tym że ćwiczyłam i trochę mieśni mi się zrobiło, choć pod tą warstwą tłuszczu są one niewidowczne

mniejsza o to... byłam u dentystki dziś bo wykruszyłam jedynkę, dorobiła mi slicznie :D ale znalazła jeszcze 3 do robienia więc jeszcze czeka mnie kilka wizyt. 

Co jeszcze... z krystianem jest świetnie, nawet nie myślę że zapeszę... kłócimy się, ale równie mocno sie kochamy i to mnie podnosi na duchu. ostatnio była ostra jatka o tekile, nie umiem mu powiedzieć że bardzo mnie to męczy... chyba juz nawet nie ta sierść, szczekanie, smród , bród itd.... choć działa to jak płąchta na byka, ale doszło coś jeszcze... poczułam że jestem... hmyyy jakby to wytłumaczyć... jakbym miała dziecko, tylko odczówała wszystkie złe tej sytuacji efekty. Czuję sie ograniczona, nie możemy nigdzie wyjechać nic zaplanować. Wiem kiedyś siedziałabym tylko w domu i w domu, teraz jednka zrozumiałm, że to siedzenie było wywołane wieśkiem, ja z nim nie chciałam nigdzie jeździć najlepiej nie pokazywać się ., a z krystianem chciałabym przeżywać przygody. wspominam co jakiś czas żeby pójść do baru czy .. gdziekolwiek, ale teraz on woli siedzieć w domu. dizwnie się czuje wiem że mnie kocha, ale boję się ze jak zajdę w ciąże to wtedy na prawdę wpadnę w monotonię i bede siedziała w domu... 

krystian nie może zrozumieć tego ile to dla mnie znaczy, a ja... niewiem czy mogę go zrozumiec, bardzo ją kocha- tekile- to jak członek rodziny, ale dla mnie to za duże obciążenie. Umeim zrozumieć jego miłośc , przywiązanie oddanie i za każdym razem kiedy nie jest ze mną myślę że dam radę że zaakceptuję to , mówię że jest to jego dodatek i nie mogę tego zmienić, ale kiedy przychodzi wekend i mija kilka minut wspólni espedzonych z tekilą wariuję. NIe iwem dlaczego tak, nie umiem tego pohamować, milczę  milczę a potem wybucham . Wtedy wkurwia mnie wszystko po prostu wszystko. Krystian mówiż że jeśli nie bedzi emiał wyjścia to ją odda, ale jak późnej poruszyłam ten temat, to się okazało że nie odda, bo zdechnie... wiec ta iskierka nadziei któą się karmiłam zniknęła. czasami czuję się potworem, że nie potrafię tego zaakceptować, jakbym serca nie miała, ale przeciez nie muszę wszystkiego kochać, akceptować i na wszystko sie godzić. Nie chce brac proszków uspokajających, a teraz wezmę jak bede się do niego wybierać, bo wiem że nie poradzę sobie z tym... k*** jakie to jest ciężkie, czemu nikt niemoże mnie zrozumieć, pomóc... źle się czuję ze sobą, i nie iwem co bardziej mi przeszkadza: ja czy tekila. Po ostatniej kłótni myślałam nawet, żeby skończyć to, bo nie che się kłócić o psa, nie chce stawać miedzy nimi, nie che zeby wybierał, żeby mówili, "jak mogłam stawiać mu takie ultimatum" i kiedy o tym myślę wydaje mi sie to dobrym roziwązaniem, ale kiedy go nie ma tak bardzo tęsknie i znó myśłę że dam radę, a potem sie spotykamy i znów jest stres... CHciałabym z nim zamieszkać i mołoby tak być, ale tekila.... nie wiem jak toogarnąć nie che myśleć, znó złapałam doła

02 października 2013   Dodaj komentarz

chujowo

nie chce k**** nie chce i już 

Daniel znów zarządził znów babcia się zamartwia znów poczuwam sie w obowiązku do zrobienia czegoś... i chuj zrobiłam wszystko co najgorsze, nie chce być ta pieprzoną matką chce inną rolę zyciowa to nie jest moja brocha czyjeś życie załatwianie wszystkiego i martwienie sie o wszystko i wszystkich 

łatwo powiedzieć olej, łatwo powiedzedz wrzuc na luz wszystko tak łatwo, tylko ja siedze na miejscu i to ja musze wszystko znosić

 nawet nie mam jak zająć sie swoim życiem/ chciałam pomóc bratu... dupa jeszcze zjeba wrrryryryrywya[ow kmihfr] MAM OCHOTĘ KRZYCZEĆ, wyrzyć się na kimś, nie wiem sobie chyba, jestem wściekła

i moj epostanowienie wrzuć na luz i jebnij to wszystko może jakbym przestała starać się pomogać ludziom których kocham byłabym szczęśliwsza

wWA)

25 września 2013   Dodaj komentarz

weekend

już sie kończy... skończył, bo aniołek pojechał. w ten weekned bielilśmy sufit dla babci, @ małował swój pokój. Było ok, babcia byla na wycieczce, chyba jej się podobało.... ogłonie myslę że jest spokojniejsza w ten sposób, że kiedyś wszystko ją drażniło, teraz jakoś tak spokojniej przechodzi do niektórych rzeczy... nawet dobrze nam się gada. czy coś jeszcze...  chyba nic

tęsknie za moim ukochanym, jest ok między nami, czasmi mam odchyły, nie chcę być taką baba... taką typową co stęka i kwęka, a czasami to na prawdę zachowuję sie jak nie wiem... trudno mi  z tym wszystkim. ale jest dobrze. kocham go miłością spokojną i szczerą, nic złego  się nie dzieje, nie czepiam się go... w sensie, nie ma rzeczy, ktore by mi przeszkadzały, a z tym jest mi na prawde dobrze :D

22 września 2013   Dodaj komentarz

do Natalki z przyszłości

Witaj, dziś 20.09.2013 r. 

Skończył się Twój koszmar i możesz spokojnie planować, a nawet realizować przyszłość. Jesteś z dobrym facetem-Krystianem, mam nadzieję, że ta Natalka z przyszłości jest już z nim po slubie i macie jedno dziecko z przymiarką na drugie. Bardzo chciałaś mieć dom, nieduży drewniany, ostatnio w grę wchodziło przeniesienie domu starego i jego remont, oczywiście na działce w Okczynie. Jelśi Ci się to udało to muszę pogratulować, bo postawienie domu miałaś mieć już w 2012r. Wiem, dom to tylko jakaś rzecz... ale dla Ciebie to bezpieczna przystań. Miejsce w którym chciałaś wychowywać dzieci, stażeć się u boku jednego faceta, mieć swoją pracownię i... żyć jakoś tak bezproblemowo. Chciałabym aby Twoim mężem był Krystian, jeśli to nie on, to nie iwem jakim cudem znalazłaś kogoś lepszego, choć bardziej podejrzewam, że coś spieprzyłaś i jestes sama. O Boże! Mam nadzieję że go nie zdradziłaś! Jeśli zrobiłaś to - jesteś dla mnie nikim. To nie jest facet, którego można tak potraktować, to nie... wiesz kto- zresztą Krystiana kochasz i mimo już tylu miesięcy na pawdę się dogadujecie.  Jest ciężko, ale nikt nie powiedział, że nie warto :) bardzo warto. Co do pracy to jeśli dalej w gopsie pracujesz, z tymi samymi ludźmi i w tym samym klimacie to super, jełi nie to mam nadzieję że jesetś za granicą.  
Chciałabym też żebyś rozwijała się plastycznie, choć wiesz... jeśli masz dom, kochającą rodzinę, żadnych problemów ze zdrowiem i starcza ci do pierwszego- to jest dobrze i nie narzekaj że powinnaś być dalej, żyć lepiej miec więcej. Miej u boku ukochanych ludzi na których możesz liczyć... to jest twoje szczęście. Mam nadziejż że nie pobiegłaś za kasą, nie odpierdoliło ci i że jesteś szczęśliwa... W sumie zależało ci nie na karierze tylko rodzinie- obyś była szczęśliwa

20 września 2013   Dodaj komentarz

...

Ogólnie lubię zwierzęta... zwierzęta! To ponoć świadczy o chcarakterze człowieka, a  ja chyba mam podły. 
MIły mój ma sukę owczarka niem. duży pies, w miarę grzeczny i posłuszny, ma swoje lata, ale raczej do końca jeszcze kawałek. 
Wiem jak po tylu latach traktuje się takego zwierzaka, przestaje nim być. Pamięta się te chwile, kiedy był zawsze, bezwarunkowo, nie pytał, nie rządał tłumaczeń, kochał tak bardzo,że w jednej chwili zapominał ruganie za pogryzione buty czy zjedzone mięso. Ja wyobrażałam sobie posiadania psa tylko w przypadku posiadania podwórka, dla mnie pies w domu mógł być jak gość max kilka dni. Początkowo było ok, bo były to weekendy czasem dłużej, ale zawsze potem wiedziałam, że pojedzie i sobie wsyzstko ładnie posprzątam. Dziś jest trudniej. Ciągle powtarzam sobie, że jeśli chcę go widywać, muszę się z tym pogodzić,  z tym że ma psa i trafił mi się pakiet. 

10 września 2013   Dodaj komentarz

powroty czasami są dobre

Nie sądziłąm, że jeszcze tu trafię. 
Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu... i ludzie inni i ja już nie ta sama. 

Podziękowania dla ekipy blogów, którzy pomogli mi go odzyskać... dziwnie się czuję czytając teksty umieszczane prawie 5 lat temu... 
Zmieniło się wszystko oprócz pracy. Nie ma ptyśka- nareszcie
madzia... też jakby zniknął
od 10 miesięcy jest... aniołeczek
Przeszłam wszystko... i żyję. "Przyjaciółka" pomogła mi pozbyć się ptysia- delikatnie mówiąc- dzięki Bogu... W pracy po niewielkich zmianach w końcu czuję się na miejscu. Domu nie mam, męza też nie, ale miałam bar ;) było fajnie i powoli życie zaczyna być takie jakiego się człowiek w czasie burzy nie spodziewa... w końcu słonko, spokój miłość... Czasami nie wierzę. Nie wiem czy aniołek okarze się aniołkiem, ale bardzo tego pragnę... W sumie miłość od pierwszego... Ta w którą nie wierzyłam, aj... Dobrze tu wrócić. 

04 września 2013   Dodaj komentarz

tak to ja

Czy jest lepiej? Nie wiem. Po raz pierwszy przyznałam się przed sobą, że jestem winna i ze mam problem. Zaczęłam chodzić na terapie-dda. Pokładam nadzieje ze bezie lepiej. Co do ptysia to tym razem nie zadzwonił, nie prosił o kolejną szansę. Tym razem to ja. Gdy poszłam do terapeuty wiele rzeczy zrozumiałam. Fakt, że nie jest dobrze bo po drodze pojawiły się inne problemy, ale jakoś radzimy. Będzie trudno… Będzie cholernie trudno, nie wiem jak sobie poradzę. Szef dziś pół żartem pół serio powiedział że od jakiegoś tyg. nie bardzo się uśmiecham, że cos się dzieje, przytaknęłam tylko że „tak będzie już tydzień”. Nie dopytywał, ja nie mówiłam, ale oczy mi się zaszkliły. Fakt nie jestem w formie, strasznie to przezywam i nie wiem jak sbie z tym radzić. Terapeutę mam co 2 tyg ( nie ma jak inaczej) i strasznie mi ciężko nosic to w sobie, a nie chcę żeby ktoś wiedział ze dda to ja.

Chce jedynie mieć w sobie tyle siły i wytrwałości by przezwyciężyć wszystko co złe. Wiem ze dam radę tylko nie wiem jakim kosztem.

Coś się dzieje... Nawet Magda… już nie tęsknię, nie chcę nawet się odzywać by nic nie wracało. Daję radę i chyba nawet pojawiają się wyrzuty sumienia, może jeszcze nie silne, ale daje radę.

08 lutego 2012   Komentarze (1)

jeszcze gorzej...

Coś takiego zdarza się tylko u mnie. Zaszłam pogadać o tym co s pracy z nową szefową (jest ok., ale i tak robi pod dyktando tamtej) powiedział, że to dużo, że liczę na pomocy itd. Powiedziała, że oczywiście dostanę pomocy. Więc jest mi o tyle lżej że jakby coś to zgłaszałam, że to dużo. Mimo to w pracy nie jest ok., znów robią się „grupki”, a przynajmniej nikt sobie nie ufa. Niektóre strącone są w przepaść, niektóre obrastają w piórka, ale dziś nie o tym…

W nocy spakowałam Ptysia- rozstaliśmy się. Co prawda rozstawaliśmy się milion razy i nie wiem czy te rozstanie jest ostateczne.

Mam akurat „napięcie” fakt przyszłam z roboty i zamiast pomóc mu z obiadem pożarliśmy się… ja wyszłam ochłonąć on skończył gotować. Byłam już w lokalu, przyniósł mi obiad… i byłoby ok., gdyby nie powiedział, że kumpel dzwonił żeby robił za kierowcę . Wrócić miał najpóźniej o 1. Zarzekał się że nic nie będzie pił bo przecież jest kierowca , a jak będzie miał wypić to zadzwoni i powie. Widział, że byłam niezadowolona, chciałam  spędzić z nim wieczór, ciągle jest w trasie a jak ma wolne to wybiera kumpli… już mi narosło, szczególnie że jeszcze nosiło mnie po robocie- wszystko naraz.  

Obudziłam się o po 1 w nocy nie było go, ale myślę że dojedzie zaraz. O 1,45 zaczęłam dzwonić. Non stop z przerwami na  napisanie esa.. Dzwoniłam przez 40 min. non stop. Zadzwoniłam do jego brata, czasem jak się napił zostawał tam, ale nie było go. Po chwili zadzwoniła jego mama ja już ryczałam, oczywiście stoi po mojej stronie- nie wiem co będzie, na pewno mu dziś nagada, tylko, że to nic nie daje. Po chwili znów dzwonię do niego- zajęte, rozmawiał z mamą( od niej odebrał), gdy po chwili zadzwoniłam usłyszałam jeden wielki bełkot. Na pytanie dlaczego nie odebrał powiedział że rozmawiał z matką, ja- przez 40 min?, a on że tak!  Po chwili wlazł z puszką piwa śmierdzący i ohydny. Ja już go pakowałam. Miesiąc temu zrobił mi to samo (może gorsze) i zarzekał się że nigdy więcej, że mu zależy, że pokaże że może nie pic, że jak zrobimy sobie przerwę to będzie już koniec. Wpadałam w szał, wyżyłam się na nim i to chyba dobrze jakbym miała coś ciężkiego to pewnie by dostał tak to tylko liście- pierwszy raz coś takiego mi się stało.

Mam dość. Przeżyłam koszmar w dzieciństwie, modliłam się chociaż o jeden dzień spokoju. U niego tez nie było kolorowo- może i gorzej i nie umiem sobie z tym radzić. Nienawidzę go takim. W tym momencie znikam, pojawia się jakiś potwór, który chce wyładować agresję, które tyle lat siedziała w środku. Nie mogę pozwolić na takie życie.  Nie chcę tego, dlatego tak obsesyjnie nie chcę dopuścić żeby był w tym stanie. A od tamte rozmowy kiedy miał mi pokazać bez piwa wytrzymał 1 dzień, potem „a piat” od nowa. Ale nie złościłam się 1,2 czy 3 piwa to jeszcze wytrzymam , ale wczoraj… już nie…

27 stycznia 2012   Komentarze (1)

wryyyyyyyyyyy

Znów źle. Nie potrafi mnie już chyba nic cieszyć. W pracy dostałam podwyżkę- tak jasne cieszę się ja…  mniejsza o to. Bo za kilka złotych  więcej dostałam zapierdol, z którym nie wiem czy sobie poradzę, biorąc pod uwagę że inni też dostali podwyżki /większe niż ja/ a zakres obowiązków się nie zmienił, u niektórych zmalał… to mam wrażenia, że jest to celowe działanie, żebym zrezygnowała z własnej firmy, zajebała się albo coś zawaliła- wtedy będą mieli podstawę do zwolnienia. Ku*** nie daje się najtrudniejszego terenu osobie, która  nie miała z tym do czynienia. Powinnam czuć się wyróżniona. Lecz nie czuje. Czuje jedynie, że zaczyna się zostawanie po godzinach. Oczywiście u nas nie ma nadliczbówek, ani nie odbiorę tych godzin więc mam jednym słowem przejebane!  Znów pije melisę i chyba znów zacznę łykać uspokajacze. Cała się telepię. Może wytrzymam ten rok… może… Nie wiem co i jak to będzie, ale coraz poważniej myślę o  przeniesieniu się na stałe do Niemiec. Ptyś bardzo chce- on też potrzebuje odpocząć.  Zaczyna mnie wszystko przerastać, cały czas czuje te kłody pod nogami i spojrzenia kiedy w końcu się wypierdolę. Znów łzy napływają do oczu. Cholernie trudna sprawa.

25 stycznia 2012   Komentarze (1)

ej takie tam

Ze skrajności w skrajność. Albo szczęśliwa albo nie chce żyć. Dziś jest normalnie. Ptysia wywaliłam z domu- a przynajmniej próbowałam , po tym jak zostawił mnie w tym moim chujowym stanie i poszedł pić. Następnego dnia nie chciałam z nim gadać. Powiedziałam żeby pojechał sobie na tydz, dwa do matki i przemyślał czego chce. Zjadłam tego dnia prawie pół opak. Proszków uspokajających. Neptyk cholerny- dobrze ze przeżyłam dzień. Powiedział że mnie nie zostawi bo to będzie koniec, a on nie chce. Póki co od tych kilku dni jest spoko. Miło mi z nim zasypiać, przebywać. Jakby obudziła się we mnie dziewczynka. Takie nieudawane szczęście. Dam radę.

 I wszystko układałaby się lepiej jakby nie sny. Na trzech króli śnił mi się „Madzia”. Jakiś hotel, znalaząłm dla niego jakąś extra laskę, żeby… no wiadomo… Weszłam, a oni… serce mi wyrwało.. wybiegł za mną nagi- cały! Kurczę fajnie było go w końcu tak zobaczyć ;) Ale nie to było „mocne”. Gdy w kocu byliśmy w pokoju, rozmawialiśmy i miało być ok., okazało się że jego matką , a moją przyszłą teściowa miała być moja obecna szefowa- ten „potwór wcielony” potem wyszło że jest ok. jak się obudziłam nie mogłam dojąc do siebie. Następnego dnia śnił mi się pies, który mnie gryzł za nogę- czarny. Podobno to „zdrada przyjaciela”, co potwierdziło jeszcze cała łąka małych kurczaków- ponoć znaczą to samo.  I trzeci dzień. Ciąg dalszy poszukiwań koklecika.

Myślę o nim. Cały czas. Wiem , że gdyby przyszło mi żyć z Magdą pozabijalibyśmy się.  Ale byłoby fajnie J wiem , nie to mi pisane. Po co go poznałam…?

09 stycznia 2012   Komentarze (2)

bez tytulu 29.12.2011

Jestem w złej formie. Bardzo złej formie. Z trudem przezywam każdy dzień. O 7 jedna praca o 16 druga  przy klientach schodzi do północy. Około 17 godz. na nogach dzień w dzień. W sob i ndz. Pośpię trochę dłużej co nie zwalnia mnie z dalszej pracy tez do północy. Nie użalam się przecież tego chciałam, zresztą sprawia mi to przyjemność.

Selywina pisałaś, że jak jesteś w związku to się o byłych nie myśli. Oczywiście, że tak o ile się kocha. A u mnie tego nie ma. I nie umie wytłumaczyć co z ptysiem. Kłócimy się potwornie, ja mam pretensje o alkohol od ok. miesiąca (zapisuję) pije dzień w dzień nie ważne czy na umór czy jedno piwo, grunt że nie jest trzeźwy. Już nawet nie mam siły. Moje prośby i jego obietnice sa gówno warte. Chłopak kurwa dobry i zaradny, ale.. No właśnie te cholerne ale.  A dziś Magda pisze czy wszystko gra- rozwaliło mnie to , aż mi łzy spłynęły. Chodzę tak roztrzęsiona, że nie jestem w stanie funkcjonować. W dodatku szefowa dala mi 2 dni na podjęcie decyzji, bo przecież 2 prac nie mogę ciągać- nie w taki sposób. Wszystko mnie przerasta. Ni chce z niczego rezygnować, chcę żeby każdy to zaakceptował i pozwolił mi robić…a robię dobrze, wszystko na czas i uporządkowane. Chciałabym od tego wszystkiego uciec. A teraz w dodatku ptyś skumplował się z moimi znajomymi i oni teraz dają mi do zrozumienia, ze to ja jestem wariatką skoro się wkurwiam za jedno piwo. Poczułam że jestem sama. Kompletnie sama, a to mnie przerasta. W dodatku coraz bliżej trzydziestki a ja tylko wegetuję. Gdzie mój dom, gdzie dzieci? Gdzie mój raj utracony?

Boże … bardzo zły dzień.

29 grudnia 2011   Komentarze (2)

jestem

Jest chyba ok. Na dniach powinnam być w nowym mieszkaniu, nie wiem czy chcę... Ale każda zmiana jest dobra. Z ptysiem różnie. Staramy się być dla siebie, powstrzymywać emocje i nie kłócic, ale nie zawsze się udaje. Powoli to wychodzi , bo "skreśliłam" madzię. Tzn. nie mamy dla siebie czasu, boję się tych dni kiedy się  dzywa, wtedy wszystko wraca. Jego głos. Cieszy mnie to, że jest tak daleko. A najgorsze, że ptyś urlop zimowy planuje w jego mejscowości. Wiem, że się z nim nie spotkam, ale myśl, że jest gdzieś obok dobije mnie.

A dziś śnił mi się koklecik. To niesamowite jak bardzo obecna sytuacja może wpływać na życie... przeszłe zycie. Siedzi mi w głowie te niespełnienie, nierozwiązane rozmowy. Czasem wyobrażam sobie, że przyjdzie....  że porozmawiamy, powspominamy. Nie zdarzy się wiem. Ale to niedokończenie naszego "życie" nie daje mi spokoju. Dziś w nocy znów go szukała, tym razem rozmawialam z jego mamą. Męczy mnie to już niemiłosiernie. Bieganie... wiedż jego okna, okolicę. To moę nawet nie męczy to wkurwia. Jaby było cos niedokończonego. A nie ma go na żadnych portalach społecznosciowych, zniknął. Nie iwem który to już raz powtarzam-  ozenił się i zniknął. Pewnie mu dobrze. Nie był nawet na pogrzebie swojego kumpla, z którym tyle lat... ach szkoda słów. nie wiem gdzie jest. Oby był szczęsliwy, to jedyne czego chciałam. Można się przekląć nie wiedząc o tym, ale cóż i tak bywa.

Z pika skończyła totalnie. Zero kontaktu. Zrozumiałam jaka byłam głupia, wiara w to, że zrozumienie zmieni wszystko, przyniesie miłośc.. nie tego szukałam złuda nic więcej.

I cóż pozostaje zycie. Jakies takie.. kurwa przez koklecika myśle że coś straciłam. Nie wiem jak to ułożyć. ie umiem znaleść sobie miejsca.

20 grudnia 2011   Komentarze (1)

imieniny

Nie, nic szczególnego. Nie było swietowania, zaraz mam jeszcze mikołajki urodziny i gwiazdkę... mało wazne.

Miałam wczoraj poważna rozmowę z ptysiem. Tak chciałam się rozstać. Powiedział mu że nic chce tkwic w takim związku jaki teraz jest, w sumie dzień wcześniej po raz pierwszy powiedziałam wprost, że nie chcę z nim byc. Wyszło mi to przez gardło- niesamowita ulga, tylko chwila byla zła. On naciskał, był po piwkach.. chcialam to zostawić na normalny dzień i porozmawiac jak dorośli, ale nie dawal szansy. I doszlo do rozmowy, a on jak to on ubiera się i jedzie. bardzo mnie to drażni. jest tak cholernie nerwowy, że nawet jak teraz to sobie przypominam to sie telepie w środku. Cóż jeszcze
 praca jak praca- radzę. Z madzią jestesmy w jakims tam kontakcie, choc powoli dochodzi do mnie, że to wszystko zaraz pryśnie jak bańka mydlana. Brakuje mi go..wiem nie powinnam, ale to wszystko boli. No iz ptysiem nie am tego czegoś. My się nawet nie całujemy jak "ludzie"- nie lubię... zbyt skomplikowane żeby pisac o tym bo nawet 10 stron zapisze to nic nie da ;(

pozyjemy zobaczymy

02 grudnia 2011   Komentarze (2)

:'(

Bywają złe dni, tak złe, że nie możesz w tym wszystkim znaleść dla siebie miejsca. Dziś jest ten zły dzień... zbiera się i wcale nie jest lepiej, wręcz przeciwnie każda minuta daje mi w kość, ściska gardło...

Miałam rozmowę z szefową... nie jest dobrze. Firma wiem, że stanie an nogi, ale też  dokłada swoich problemów. Ptyś... bardzo ciężkie dni, brak Magdy... Ciągnące się sprawy z mieszkaniem i ciągłe załatwianie papierów, remont i niepotrzebne kłótnie z rodziną.  I kasa. Jeszcze kilka dni temu myślałm, że to mój największy problem, ale niestety przy tym co się teraz dzieje tych kilka tyś to pikuś, radze sobię.

Coraz poważniej zastanawiam się nad wyjazdem do Niemiec, Warszawy czy gdziekolwiek indziej.  Mam dość zawistnych ludzi, tych spojrzeń. Dowiedziałam się, że w Urzedzie gadali o mnie, czy się odważę wystapić o koncesję- niemal wszyscy obstawiali, że nie wystartuję. Jestem chyba wdzięcznym tematem do dyskujsji... tyle razy byłam juz na wypowiedzeniu, tyle razy mnie zwalniali...

Spełniłam swoje marzenia, mam wszystko i gdyby tylko tak zostało... bez gadania, bez dokonywania wyborów. Gdybymmogła rozwijać się w kazdym kierunku. Czasami chciałbym wrócić do tego co kiedys. Człowiek biedny nie ma takich problemów... nie miałam nic i byłam szczęsliwsza, nie było tylu powodów do kłótni, nie było tyle stresów. Świat był inny. Musiałam w tym lub w poprzednich życiach zasłuzyć sobie na to co mam dziś.

Jest mi źle i nikt mnie nie zrozumie, bo z piunktu widzenia innych jestem po prostu żałosna.

22 listopada 2011   Komentarze (2)

someone like you

https://www.youtube.com/watch?v=njwvIPJlPN0

Chodzi za mną... Wróciłam z pracy... po dwudziestej pierwszej, usiadałam katując się smutkiem... " I'll find someone like you".. choć nie chcesz bo to nie to samo, ale "I wish nothing but the best for you too". Przesłuchałam jej kilka razy. Szukałam go lecz jego nigdzie nie ma... Zawsze mówił, że boi sie odzywać, żeby czasem mój  nie zrobił mi awantury... Czekałam.  Przesluchalam ten kawalek jeszcze kilka razy, nie wytrzymałam musiałm napisać. Skrobnęłam jakies głupoty... potem sporostowałam, że nie o tym... że myślę... i w sumie tylko tyle. Nie minęła minuta od wyslania opezwał się na gg. Jakby czekał na mnie. Pisaliśmy długo... usłyszeć to... o Boże... widziec te wielokropki i wiedzieć że pod nimi jest "kocham, tęsknię, chciałbym..." Niedokończone zdania nigdy nie dawały mi tyle emocji. Można było płakać.... z tą różnicą ze nie placzę /chyba że ze szczęścia lub śmiechu/ Zakończyliśmy pisanie z milionem pa pa pa pa ze śmiechem, z najlepszym humorem jaki się trafił od ostatnich tygodni. Widzałam, że cos jeszcze pisał, ale przestał... wpatrzyłam się czekając na coś jeszcze i w tym momencie niemal spadałam z krzesła, bo rozległ się dzwonek tel.... ten ustawiony na niego, ten który jak słyszę sprawia że mam motylki w brzuchu i gotowa jestem przez ogień przejśc żeby odebrać tel. Rozmawialiśmy... Boże składać w jego dłonie własne zycie byłabym gotowa, ale i on wie i ja, że po prostu nie nasz czas. Troszeczkę kłóje słuchanie, że człowiek był za głupi, za bardzo sie spieszył... nie wiedział, że czaka na niego ktoś taki... nie wiem jak bedzie. Wiem że resztkami sił on walczy o swoj życie, a ja o swoje. I jesli nigdy nie bedzie nam dane być razem, mimo to chce żeby zawsze był. On już jest częscią mojego życia i pozostanie w moim sercu do końca... tak jak koklecik. Z tą różnicą, że koklecik znikną na zawsze od kilku lat nawet jego dobrzy znajomi nie mogą go zlokalizować.

Będzie dobrze. Wiem. I wiem, że robie błąd, ale na swoją głupote nie mam lekarstwa. 

18 listopada 2011   Komentarze (2)

niech będzie

dla Selywiny... spoko żyje i  mam się nawet oki :)

Układam wszystko powoli, pomału bez zbędnego pospiechu. Marze by wyjechać... chociaż na weekend. Praktycznie nic się nie zmieniło. Nadal czuję w sobie niepohamowane szczęście, stres i radość. Tak mi się jakoś plączą uczucia. Chciałabym żeby to wszystko w końcu nabrało rąk i nóg.

2 weekendy temu  mogłam spotkać się z Magdą- zrezygnowałam. A sytuacja była niemal idealna, nikt by nawet nie zauważył... przecież pojechałam do siostry. Czasem dzwoni, czasem ja zadzwonię... brakujemi go... bardzo. Rzuciłam, że fajnie byłoby wyskoczyć kiedys na jakiś weekend.... spotkać się w połowie drogi... Powiedzial, że to wcale nie jest głupi pomysł... Nie ważne- rozkleja mnie jak o nim mówię, piszę- zmiana tematu.

Mój Ptyś? Jest ok, jest świetnie, a przynajmniej ja chce w to wierzyć. Pytam go o ślub, ale zbywa mnie tym, że jemu tak dobrze... nie potrzebuje. Trochę tak dziwnie u nas, ale radzimy, wspieramy się i powoli brniemy do przodu. Zobaczymy co los da.

No i najgorsze przede mną... remont mieszkania może w tym tyg. zacznę  już malować.  I trzeba lokal na nogi postawić, kolejne kilka tysięcy. Sama sobie się dziwię jak ja to ogarniam... ale chciałam i w sumie jestem szczęśliwa, z tego powodu bardzo. :D

Kurczę ! Ale jest zajebiście :)

16 listopada 2011   Komentarze (2)

znów on

Znów śnił mi się kuki... znów go szukałam tym razem to było tak poplątane ze nawet nie umiem tego odtworzyć. Było z miliony drzwi, bloków, przejść. Ale go znalazłam. Nie był chyba zadowolony.... w tym senie że wcale się nie starałam go szukać a ja taka zdenerowana że przecież to wszystko dla niego że tylke go szukkałam. I się cały czas zastanawiam co dalej. Juz nie mam mysli że coś musi się stać w tym dni. Bo dziś nic się nie działo szczególnego. bardzo spokojny i miły dzień. Bez znaczących osób. Ostatni zaczyna mi go brakować. Noszę jego pierścionek. może to przez to choć szczerze to jak patrze na niego nie myślę o kokleciku, po prostu mi się pooba. Zastanawia mnie jakie byłoby nasze życie. KURWA on był mój tylko mój. Bardzo go kocham kochałam... nie wiem. Boje się go spotkać ale bardzo chcę . Był dla mnie wszystkim a teraz go nie ma.

06 listopada 2011   Dodaj komentarz

sen-kukiełka

Śnil mi się dziś koklecik. Zajechałam do jego rodzinnego miasta, sidzial na ławce ze znajomymi. Z wszystkimi przywitałam się na tzw. "misia" ale on był chłodny i tzrymał mnie na dystans, wogóle sie nie smiał, nie gadał.. zupełnie tak jakbymnie nienaiwdizł. Póxniej bylismy u kogos w mieszknaiu, atmorfera taka sobie. Poznałam jego żonę- bardzo zazdrosna i zaborcza. nie wiem jak sie stało, ale zniknęlismy z tamtad i bylismy u mnie. Wyglupialismy sie i ogólnie jakysmy zawsze ze soba byli. Wygldał ślicznie, tak jak go zapamiętalam, może nawet ladniej. Pamietam ze jak się przebudziłam w głowie przypominałam sobie cały sen, żeby chociaż przez przypadek nie zapomnieć o nim.. jego twarzy.. wszystkiego.  Potem znówzasnełam. Wstałam rano pamiętałam chyba wszystko, przynajmniej te najeażneijsze rzeczy. I czekałam co bedzie za dzień? ! ? Zawsze na coś mi się sni. Moge sobie dużo tłumaczyć, ale.. czy to ważne.

Cóż poza tym ptys wrócił z włoch, tzn nawet nie dojechal. madzia pewnie będzie w ten weekend w wawie- Boże jak ja za nim tęsknię.  Nienawidze siebie za to . Bardzo, bardzo mi go brakuje.  trudno żyjemy dalej. 

03 listopada 2011   Dodaj komentarz

No soporto

Dzień dobry. Mam same dobre dni... na prawdę ok. moze to faktycznie moje nastawienie. Lubię jak ptyś przyjeżdża w nocy i budze się przytulona do niego... wszystko jest chyba kwestią podejścia do tematu. Nie wiem  jak długo to potrwa, ale mam nadzieję że bedzie dobrze.

Za to zaczyna byc coraz dziwniej z pika. Chcę z nim normalnnie pogadać, czy posmiać sie, ale wyczówam z jego strony może nie tyle chamstwo co.. bo ja wiem... jest w swoich żartach mniej uprzejmy niż zawsze. Była przeciez wielka kłótnia o jeden temat, którego nie bede z nim juz poruszać (dostalo mi się) a on jakby nigdy nic wczoraj znów zaczął i to na prawdę w dość dosadny sposób. Takiego go nie znałam... nie poznałam. To nie ten pika. Ciety się zrobił. w sumie chcialam żeby mial jaja, bo czasem to się za bardzo nad soba rozklejał. Ale nie sądzilam, ze zrobilam mu aż taką przykrość żeby całe te "cięcie" spadło na mnie. A  może jednak zasłuzyłam. Wiem przynajmniej, że faktycznie nie pasowalibyśmy do siebie. Za duży ładunek napięcia. Wczesniej czy poxniej bysmy sie pozabijali. A teraz.. teraz po prostu go stracilam.  I jego teksty, że on nie ma nic do powiedzenia, że to moje życie, żebym robila co chcę on się nie wpierdala. Kurwa jak masz przyjaciela czy kogoś bliskiego to nie gadasz z nim po to by powiedzial to nie moja sprawa. To po chuj były te przegadane godziny. Bez sensu. Przez to wszystko sama zrobiłam się dla niego niemiła. Wiem, widze to. Czepiam się wszystkiego. Ech... takie życie, chyba go zepsułam. Ale w sumie jeżeli zrobi mu się na sercu nalot z kamienia bedzie mu łatwiej w życiu. Później zrozumie. Już nie wtrącam, nie bede wyrażała własnego zdania. Jeszcze dziś. Dziś i juz nigdy...

Poza tym wszystko dobrze. mam wsparcie najbliższych. najażniesze osoby w moim zyciu kochaja  mnie- jest cos wazniejszego? Jestem szczęsliwa. Nie mam na nic czasu ale jestem szczęsliwa.

I magda częściej się odzywa. To miło czasem jedno zdanie wystarczy być poczuć się lepiej.

21 października 2011   Komentarze (3)

przepiękny sen

Ależ niesamowicie piękny sen. Byli chyba wszyscy, byl pika, ptyś madzia i była też sucz dobra niech bedzie "lawenda".

nie bedę wdawać sie w szczegóły. Widziałam pika na balkonie z jaką laska- nie wiedziąłam kto to i nie interesowało mnie to. W domu była cała rodzina i był ptyś i madzia. Madzi powiedzialam że nic z tego nie bedzie, ale mimo to poszłam za mni. Nie przszkadzała mi obecnośc ptysia, patrzyl tylko smutno, nic nie mówił.. nie robił. Poczułam ze radzina jest teraz bardziej za ptysiem niz za madzią. Nie ważne wystrzeliłam za nim jak z procy. Mimo, ze wiedzialam ze z nim nie bede chciałam z nim spedzić trochę czasu. Dobra teraz najwaznijsze. Pika przeprosił mnie za ta dziewczynę. Powiedział że to była lawenda i cos gadała znów dotyczącego mnie i moich "kochanych". I tu się zaczyna masakra. jak ją dopadłam... o ludzie ależ jej nakurwiłam. Pamiętam jak ciągałam ją za kudły, a ona latała jak szmata. Przychodziła przepraszać, ale ja znów o glebę, krew troszki trysła :D A najfajniejsze jest to, że przez sen sie usmiechałam. Wiem! to akurat pamiętam :) :) cudowny poranek. Piękny jak nie wiem co :)

 

Poza tym madzia w nocy się odzywał. Spoko trzymam się. Przeanalizowałam nasze dni z ptysiem to wyszło mi ze w ciągu miesiąca (może i lepiej) mieliśmy jeden dzień dla siebie. Jeden! reszta to zwykłe kszątanie się między soba. E tam. nie jest źle :)

19 października 2011   Komentarze (3)

pojebane

To już przegięcie i to kompletne. Postanowiłam koniec kropka. I skoro postanowiłam to po co te próby i sprawdzanie mnie, przeciez nie jestem na tyle silna i kieys znów padnę. Trzymam się, ale w końcu mogę puścić...

Wczoraj planowane-nieplanowane spotkanie z pika. Było ok, zrozumiał nic nie mówił. Nie wiem jak on, ale ja odreagowałam stres, poczułam się jak przy starym kumplu.. gdzie nie musze sie tłumaczyć... moge walnąć w ramię i się posmiać. Ale to nie wszystko. Przez pół dnia odzywała sie magda. Bez podtekstów i tematu. Tak dla żartów i poprawienia nastroju. Nie, oczywiscie że to nie wszystko. Dziś jeszcze zadzwonił romeo. No kurczę bez przesady... odzywa sie raz na pół roku i musiał akuta teraz.

No nic z pysiem ok, małe sprzeczki, ale je wytrzymuję :) najgorzej ze przeprowadzka przeciągnie się jeszcze z m-c bo mama dała miesiąc czasu byłej włascicielce na zabranie rzeczy- skomplikowane. Choc z punktu finansowego jest ok.

To tyle fajny dzień :) :) :)

18 października 2011   Komentarze (2)

:) bedzie dobrze

Właśnie pisalam do madzi, musiałam... choc po łebkach co mi leży i że nie ma dla nas szansy, gdy dostaję wiadomość na gg... od niego, tydz się nie odzywaliśmy.. podziękował za paczkę- doszla :) nie pisaliśmy długo bo on w robocie, ale miło mi było.

Teraz czekam na pika, ale nadal nic... dziś poniedzialek.. nasz pn, zawsze miałam dla niego czas. Muszę z nim porozmawiać.

Wpadł też na chwilę ptys. Przyniosł mi syropek :) jest dobrze :) bardzo dobrze. Szwęda się gdzieś między nami mały nerw ale jest oki. Póki co kopiemy go w tyłek i się nie pokazuje.

17 października 2011   Komentarze (2)

decyzja

Ten tydzień był bardzo trudny. Pod każdym mozliwym wzgledem dał mi w kość. Nie należę do umysłów analitycznych, rozbijanie wszystkigo na części pierwsze jest dla mnie dobrą zabawa nie sposobem na rozwiązanie sytuacji. Bardziej wolę zaufać swojemu "szóstemu zmysłowi". Nie wiem czy on mi to podpowiedział, czy to może cos innego ale chyba postanowiłam. Przyjamniej mam wstępny zarys tego co powinna zrobić, jak żyć i w którą stronę zmierzać.

Ptyś jest kochanym człowiekiem, byc może intelektualnie gdzieś od siebie odbiegamy, fizyczność to kwestia podejścia, chęci i "wpojenia". Siódemka (tak nazwę nową osobę w swoim zyciu) powiedziała że zna dużo dziewczyn (m.in. po studiach) które płaczą bo nie mogą znaleść swojej drugiej połówki. Ja mam ptysia. Kocha mnie, cały swiat do stóp... życie by oddał.. i nie zdradza... "czego Ty dziewczyno jeszcze chesz? Czego Ty szukasz?" Oto co usłyszałam. Rozmowa na temat tego że nie kocham, że ktoś inny bla bla raczej nie było żadnym argumentem. W oczach obcego człowieka byłam zbyt szczęsliwa- za dużo mam i nie wiem czego chcę jeszcze... Rozpieszczony bachor! Dlatego pojawił się romeo, madzia, pika... dlatego spomnienie o kokleciku nie daje mi spokoju. Jestem szczęsliwa tylko nie chcę tego przyznać. Wolę żeby wszyscy mieli mnie za cierpietnice i się trochę poużalali- a mam wszystko! Kurwa wszystko czego kobieta może chcieć. O czym w sumie kobieta w moim wieku może tylko śnić. Egoistka! Hipokrytka!I najwieksza sucz na świecie! Swoim durny zaślepieniem zraniłam bardzo dużo osób.Boli mnie to. Bo nie byłam taka i nie chciałam taka być. Nigdy! W tej chcwili niczego tak nie żałuję jak tego że skrzywdziałm tyle osób.

Co do madzi. Kocham, tęsknię i miałam nadzieję że będzie dobrze, że bedę szczęśliwa. Ale to nie jest ten wyjątkowy, niesamoity przypadek, który się zdarza raz na setki milionów lat. Nie jest! Brzmi dokładnie tak samo jak każdy inny. Facet ma żonę i dziecko, ale mnie kocha- brzmi wyjątkowo? Nie! Jest nieszczęsliwy, chce wziąć rozwód-Coś niepowtarzalnego? Nie! Jestem dla niego najważniejsza na świecie i marzy by byc ze mną już do końca- niespotykane? Nie! Nikt kurwa czytając ten tekst nie powie "Słuchaj to się nigdy nie zdarza... jesteście sobie pisani... to przeznaczenie..." Nikt! Bo ja sama napisałabym "Dziewczyna w co Ty chcesz się pakować. Ten facet ma żonę.. dziecko... oni zawsze bedą w jego życiu.. zawsze bedzie w jakiś sposób druga... zdradził ja zdradzi ciebie... to zauroczenie nie miłośc... to sex nie miłość... to rozczarowanie związkiem, A NIE KURWA MIŁOŚĆ" Nie jestm głupia i naiwna by w to wierzyć. To nie jest miłość. to iluzja szczęscia, moje wyobrażenie o tym co straciłam, czego nie mogę mieć z ptysiem... GÓWNO! Przecież miałąm to z nim. Kochała go.. kocham... Przecież mieliśmy magiczne poranki.. wieczory.. przecież kurier mi przyniósł pęk róż do pracy... przeciez przed Bogiem przyzekaliśmy miłość... rozbawiał mnie, smieszył, ocierał łzy, wspierał. Był zawsze przy mnie. Czego bym nie zrobiła kochał, wytrzymał, przecierpiał.... dostał ode mnie niesamowitą porcje nienawiści i chamstw... wytrzymał to, to i wiele więcej. A ja go nie kocham ? Bo co? Bo się znudził...

No i pika. Słodki, niewinny pika. Chyba czas najwyższy przyznać się co zrobiłam. Nie celowo. Nie chciałam, przez myśl mi to nie przeszło. Ale teraz... po tym wszystkim, po takim czasie nie moge się usprawiedliwiać. Zraniłam go... skrzywdziałam... w wyobraźni widze jak zadaję mu cios za ciosem, a on wciąż wstaje i patrzy na mnie tymi szklistymi oczami. Przepraszam. Wiem że dojdzie  do tej rozmowy i wiem, że wszystko dokładnie postaram się poruszyć choć nie wiem na ile zdołam, ale dziś nadszedł ten dzień kiedy po prostu muszę. Kiedy wiem, że dalsze ciągnięcie tego w takiej formie jak jest nic dobrego nie przyniesie. Zraniłam go... stał sie tym kim inni- zabawką. Wiem, że niczego nie obiecywałam i wiem, że wiedział jak wygląda sytuacja ale zuje się winna. Mam wyobrażenie że robiłam to celowo- nie było tak, jedak moje sumienie, w końcu sie obudziło. Pika był mi potrzebny... w rozmowach z nim szukałam pocieszenia i zrozumienia. Chciałam wierzyć że robie dobrze- nie robiłam. Nie łódźmy się kolejny raz wyszłam na egoistkę... Przepaszam, choć o jakieś 3 misiące za późno. Nigdy nie powinno do tego dojść. Nigdy nie powinnam pozwolić na taki bieg sprawy. Nigdy! Boję się, że w jakiś sposób go zniszczyłam..zepsułam...Szczególnie że jest w tym chujowym wieku kiedy jeszcze emocje nie są poukładane do konkretnych szufladek. 

Romeo z kolei to krótka piłka- zero kontaktu.. kawa herbata, żadnej możliwośći bycia tylko we dwoje.

Podsumowując: pierdolę gadanie rodziny, znajomych i przyjaciół, że "nie pasujemy do siebie", "że nie bedziemy razem", "zostaw go", "ułuż sobie życie z kims innym" bla bla bla. Chce to ratować. Zastanawiam się nad terapią. Tylko z czasem jest kiepsko bo cieżko bedzie zgrać wizytę. Ale chcę to ratować. Powiedzieć że kocham, bo przeciez kocham.. miłość od tak nie znika, nikt jej nie wykrada, nie zakojue pod ziemią.. przygasa, owszem, ale się nie wypala- nigdy! Musi gdzieś być gdzieś zostać.

Wiem, że z ptysiem bedę szczęśliwa.. może nie tak jak bym chciała, ale kto mi zagwarantuje, że w kojenym związku, z inną osobę znajdę miłość i bedę spełniopna do końca mych dni. Nikt mi nie da takiej gwarancji... Nie wiem jak to wyjdzie. Może jak dziś przyjedzie znów się pokłócimy, może bedzie koniec... a może dam radę się nie denerwować.. nie krzyczeć, może  sie uda... chce spróbować.

Drugie podsumowanie: Z magdą przestje liczyc na cokolwiek, z pika-chciałabym zeby był lubię z nim rozawiać, chcoć jeśli nie da rady to się z tym pogodzę, romeo- skreślony i ptyś- wielka odbudowa. Niedługo przeprowadzimy sie do mieszkania nowego i zobaczymy jak nam się bedzie układać. Liczę że dobrze.

 

PS. Przeszło mi  przez myśl i to poważenie powiedzenie mu prawdy- zasługuje na to, tylko zostaje ta druga strona, którą chce chronić. Zresztą jak suka nie da to pies nie weźmie. na dziś lepiej nie potrafie o sobie myśleć. I najchętniej żadnemu z powyższych panów nie radziłabym brać siebie za żonę.

15 października 2011   Komentarze (1)

auć

Od tygodnia zastanawiałam sie jak to zrobić kulturalnie. Mianowicie wyjść i zadzwonić do sanepidu. Przecież patrzą na mnie, nie mogę!  Pomyślałam,  "trudno wyjde i zadzwonie, najwyżej". Do pracy zajechałam ciut wcześniej (tzn. nie spóźniłam sie) cały czas myśląc, że "musze wyjść", "jak to zrobić", "trzeba zadzwonić". Głupie, ale się zestresowałam. Usiałam w napieciu czekając 8:00 I chyba przez te moje jeb..  myslenie. Koleżanka niechcący wylała na mnie kawę, musiałam jechac się przebrać. Wiem spokojnie opowiadam, ale... poparzyłam się k..a niesamowicie. Ręka i uda- tragedia! Zaszłam do szefowej żeby mnie autem odstawila, spojrzała jakoś tak z góry dopiero jak powiedzialam co i jak to biegiem przestawiła się. Rozwyłam się! Dobra nie do końca przyzwoicie, ale taki potworny ból ze po proastu łzy same mi leciały. Nogi wytrzymały lekkie zaczerwienie- grube jensy. Dobrze że to nie były kanty które przymierzalam dziś włożyć. Kawa była tylko co zalana.. wrzątek. Zajechałam zadzwoniłam, ustaliłam, potem do apteki- zamknieta no to do lekarza. Pomazali mnie czymś, zakleili i znów do pracy. NIE MYŚL TYLE! TO NIC DOBREGO NIE PRZYNOSI! A wiem że moje myślenie jest magiczne, przynajmniej dla mnie. Mam wszystko, nienawidzę siebie za to, czuje się winna. Wszystko. Wiecie co to znaczy wszystko?! To nie kasa, wygodne życie, dom, miłość.... To coś więcej to spełnienie potrzeb, których akurat potrzebujesz. Niesamowite. najgorzej że przy tym ktoś raczej ucierpi, niechcący, ale zawsze.

Co do madzi to myślę cały czas i wiem, że nic nie wymyśle. Zdaję sobie sprawe że to był po prostu epizod. Wcześniej pisałam, że nie nadawałby się na męża. Tego szczerze nie wiem , bałam się. Ale chyba jestem łatwowierna bo to jaką rysował nam przyszłość... ach! mogłabym uwierzyć w świętego Mikołaja,  elfy i inne stwory. Słyszeć, że "ze mna do końca", "razem", "z nikim innym"... Zabijcie, ale uwierzyłam.

Wczoraj też "wyzyłam się" na pika. Nie czuję się dziwnie czy źle z tego powodu. Jedyne co do mnie doszło to fakt, że z czasem będe go traktować tak samo jak ptysia. Nie chcę tego. Jest dobrym chłopakiem. Cholernie zagubionym, ale bardzo ok. Dużo bym mu chciała powiedziec, ale nie na wszystko mam silę, czas i odwagę.

12 października 2011   Komentarze (7)

Niech kończy się świat....

pojutrze czy dzis nie ważne... niech rozpadnie się na pół albo niech coś zgniecie go na miazgę.

Wczorajszy dzień, 08.10.2011 taki na który się czeka latami... czekasz nieczekając. Dzień który wiesz, że nie przyjdzie, a jednak marzysz.

Dzwoniła madzia. Najpierw koło południa. Tak miło i spokojnie. Po prostu na poprawienie nastroju. Chwile poźniej zadzwonił znów. Wtedy zaczął się tamta, spytał czy "przyjęłabym" faceta z dzieckiem. Nigdy nie sądziłąm, że mogłabym usłyszeć coś takiego od niego. Zaczęliśmy rozmawiać ciut poważniej, ale nadal dla mnie to było wirtualnie. Na 19 miałam do teartu. Zadzwonił i wtedy, ale to była tylko chwila musiałam kończyć. Obiecałam że odezwę się jak wrócę. Rozmawialiśmy od 23 do... o 4 poszłam spać. Fakt były przerwy (krótkie). Czasem dzwonił on czasem ja. Ale ogólnie noc była nasza. Nigdy tyle nie słyszałam od faceta na swój temat. Jaka jestem... Najfajniejsze że obok ciała (które po mojemu nie jest szczegolne) ciągle podkreślał mój intelekty, ambicje, to jak patrze na świat. Wszystko... i to nie było takie lanie wody jak na podryw. Pieścił mnie każdym słowem, w końcu powiedział, że mnie  nie da się nie kochać...  i powiedział... "kocham Cię". Zaczął wspominać każdą wspólnie spędzona chwilę, jak byłam ubrana, co mówiłam... pamiętam każdą. To była moja miłość  z filmu. W ten wieczór powiedział,że mnie kocha z milion razy, i wiem że mógłby stanąć na Giewoncie i wykrzyczeć to calemu śiatu. Nigdy nie słyszałam go tak szczęsliwego, tak nieprzytomnie szczęsliwego... Mówił, że jestem najważniejszą kobietą w jego życiu zaraz po córeczce... Ten fakt mi nie przeszkadza, że ma dziecko, żonę bo nie widzę nic dalej- czekałam na tą chwilę. Chciałam to usłyszeć, chciałam stac sie dla niego wyjątkowa. Jak to pisze nie wydaje mi sie, że ktokolwiek może to odebrać za coś wyjątkowego i pięknego. Ale jego głos, słowa.... Później coś się stało... nie ważne, rozłączyliśmy się. Zanim zadzwonił drugi raz uświadomiłam sobie, że przecież go nie znam... wiem tyle, że ma żonę i dziecko. Czeka na rozwód i wiem gdzie pracuje. Reszta to zagadka, rodzina, przyjaciele, zainteresowania. Zadzwonił znów powiedzialam mu to. Usłyszałam tylko tyle, że znam go lepiej niż kotokolwiek inny, "kto ma mnie znać lepiej jak nie ty" i zrozmiałam, że faktycznie to nie polega na zewnętrznych aspektach, ale na tym co jest w środku. Powiedział, że wie, że jestem tą kobietą z którą mógłby spędzić całe życie wychowując nasze dzieci. Niestety, ale jak analizowałam facetów z którymi moglabym mieć dziecko, mieć wesele- takie od czapy, dziwne, szalone, z kim mogłabym zrobić show np. na hallowen, z kim mogłabym przetańczyć całą noc, przegadcą, kochać się... tylko madzia spełniłaby moje oczekiwania. On jest jak noah a ja czuję się jak alli... i wtedy jak z nim rozmawiałam chciałam żeby mnie zabrał. Chcę uciec od tego wszystkiego, może nie tyle uciec co zacząć raz jeszcze. Zapewniał mnie że nie wie jak będzie, nie może mi nic obiecać, ale marzy o tym żebym była z nim już do końca. Walczy o małżeństwo, ale mówi, że ma coraz mniej sił i coraz bardzeij wydaje mu się to bezsensowne, wiem... u mnie jest tak samo. I jego głos... "oddałbym wszystko żebyś teraz była przy mnie". No i najfajniejszy temat, uznałam to za najlepszy komplement jaki kiedykolwiek facet mógł mi powiedziec. Mówił, że mój obecny (miał przyjemność poznania go z tej ok i nie ok str)  powinien dorównywać mi na każdym poziomie, intelektualnym.. ambicje i te sprawy... i dodał że facet powinien mi sprostać w łóżku. Bo jego wykończyłam i myślał, że nie da mi rady... byl zaskoczony że tyle potrzebuję. Szczerze jak się po chwili zstanowiłam to faktycznie to było coś. Mogliśmy się kochać całą noc co z ptysiem nie ma szansy.  Nie wiem co będzie. Nie licze na to, że facet przejedzie pół Polski i mnie zabierze, nie licze, że będzie mnie kochał tak samo za dzień miesiąc rok czy pieć, pietnaście, pięćdzieisąt lat. Nie czekam na zmianę w życiu, ale jeśli kiedyś przyjdzie ten dzień...nie wiem co zrobię. Później napisze normalnie, bo jest trochę chaotycznie, rodzina , dzieciaki, goście... ale może jakiś ogólny sens temu nadałam. Kocham go.. co nie znaczy, że wiem czy chcę z nim spedzić życie.

09 października 2011   Dodaj komentarz

madzia

magda napisał.. moja madzia...
 fajny dzień.

a wczoraj pika... zapikał.... hmy...

odległość jest spoko :)

04 października 2011   Komentarze (3)

?

nightcall... rozwala mnie ta piosenka i film... drive... teraz jej slucham i szczerze mówiąc nastrój mi się wyostrza, tak jakbym wiedizala wiećej, rozumiała... nie wiem ? Ale jest nico inaczej. Dziś spotkanie z pika. Nie wiem jak pójdzie- zapewne dobrze, ale trochę go nie widziałam i... sama nie wiem nic się nie zmienia, tylko jak to z tym niewidzeniem.... powoli się przyzwyczajasz, jak do wszystkiego. 

Theres something inside you,
its hard to explain.
They're talking about you boy,
but you still the same.

płynę przy tej muzyce.. musze jakąś płytke nagrać, ale jakąś taka wyjątkową. A i oczywiście był dzien chłopaka piwerwszy raz w życiu zapomniałam. nie nie o ptysiu o wszystkich innych. Nie złożyłam nawet życzeń dla pika, madzi i gacka no i może dla sakuzo - o innych nie musze pamiętać- wstyd,ale  wszystkiego naj! z serca.

03 października 2011   Dodaj komentarz

sposób na....

To nie będzie łatwe. Wydaje mi się, że pika radzi sobie dużo lepiej niż ja. A jeżeli nie, to przynajmniej po nim tego tak nie widać. Był wczoraj i po jego wyjściu jedyne co chciałam zrobić to wsadzić sobie nóż w serce i je wyrwać... może wtedy by mniej bolało. Bo boli. Cholernie boli! I nie mam jeszcze opracowanej metody żeby było ok. Jeżeli tak dalej będzie to nie będę miała siły żeby go widywać, mimo że z drugiej strony...

Chyba zbiera się coraz więcej niewyjaśnionych spraw.

Nie umiem się Nim dzielić... dlatego jest tak, dlatego tak "postanowiłam" i wcale nie postanowiłam, ale skoro tak Ci łatwiej to niech tak bedzie! Nienawidzę Cię ! ! !

I nie chcę mi się już nic pisać. Jestem po drugiej rozmowie z Tobą i źle mi. I wcale nie zmierza to w dobrym kierunku.

29 września 2011   Dodaj komentarz

zmiany

Mówi się, że zmiany byle jakie ale są potrzebne. Nie wiem czy u mnie lepiej czy gorzej. Z ptysiem raczej lepiej. Twierdzi, że "ta sucz"- tak bedę ją nazywać tylko wtedy się do niego odzywała, żebym się nia nie przejmowała. I teraz wiem o co chodzi. On po prostu lubi koloryzować. Dla kumpeli opowiedział to i owo- i przeciez powinnam się domyśleć, tyle razy słuchałam jego opowiadań. Ponaginanie prawdy, niektórej sporo. Już mnie to nie rusza. Dziwi mnie pika, ale chyba dobrze, że tak się stało... że przyją to w ten sposób, nie będę niczego prostować, tak ma być koniec kropka. 

Dobra muszę to napisać, wiem że przeczyta ale muszę.... pisał do niej... nie do mnie... do niej... nie spojrzał, no może raz, a raz się nie liczy... kurwa i tak bardzo chcę żeby z nią był.... nie bede pisać że boli, bo nie boli.... "Nie jestem wyjątkowy, co do tego nie mam wątpliwośc(...) Nikt nie postawił pomnika ku mej czci, a moje imię szybko pójdzie w zapomnienie" - wiem choatycznie, tak ma być żebym tylko ja widzedziała o co chodzi.

Za wszystko się płaci... za niezdecydowanie, za brak decyzji, za złą decyzje też, za kłamstwa, za mówienie prawdy i pół prawty również. Za wszysko. Będe tesknic co do tego nie mam żadnych wątpliwości, bedzie mi czegoś brakować, co dzień będę przypominała sobie smak budyniu bo przeciez juz nie spróbuje... ale tak bedzie lepiej .. z nia bedzie szczęśliwszy...

Im dłużej siędze w bezruchu tym bardziej wydaje mi się, że usmiecham się na zawołanie, a nawet nie... bo czuję że ten śmiech wymuszam na sobie. Czy...? w sumie..." Każdy ma prawo do błędów, do potknięć, a także do złych decyzji. Jeżeli już jakąś podjęłaś, która nie równa się z ogólnymi przekonaniami, poglądami... Nie jest też tą właściwą z punktu widzenia drugiego człowieka to jeżeli w swoim systemie wartości ta decyzja jest dobra, taką też się staje w rzeczywistości" I zastanawia mnie jaka jest moja decyzja, czy w ogóle jest? Myślałąm że pika wie... ale chyba jednak nie...  teraz to nie istotne, teraz za późno...

28 września 2011   Komentarze (1)

wspomnienia

I umiamiałabym żyć bez pika... żyję przecież bez koklecika i madzi. Nauczyłabym się tracić kolejne szczeście. Jestem w tym taka dobra, chyba jak w niczym innym. Kiedy go nie ma daję radę.. patrzę na tel... myślę, ale daję radę. Byłam na spacerze... zrobiłam to! Patrzę na niego. Jest zaśniedziały, ale dwa niebieskie oczka patrzą... nie pasuje do tych teraz, ale pasuje do mnie. Odkopałam puszkę. Zdjęcia się zlały, farba rozmyła się tworząc dziecięce kleksy, tylko na 2-3 zdjęciach jest jego jakikolwiek zarys. I pierścionek. Dno w puszce juz praktycznie spróchniało, zadomowiły się mrówki. Przez chwil myslałam że go nie znajdę, nawet lord pomógł mi kopać :) Potem godzinne szukanie zeszytu, jedyne co mi po nim został, jego słowa...on... nie znalaząłm. Nie wiem gdzie go szukać. Wiem, że ostatnio miałam go tak schować zebym tylko ja wiedziała... no i sobie poszukam. A wszystko bo zachciało mi się oglądać Sparksa i to w dodatku "Pamiętnik" jeżli oglądasz taki film myślisz tylko o jednym, o tym jednym jedynym, który w jakikolwiek sposób przypomina ci bohatera. Pamiętam jak zawsze sobie mówiłam o miłości z filmu, ze chciałabym żeby i mi się taka zdarzyła. I zdarzyła. Zdarzyła z kukim zdarzyła z dymkiem i z pika... zdarza sie. W każdej jest coś niezykłego, każda ma swoje chwile, te które juz  się nie powtórzą.

Koklecik był mój- on był mi pisany... miał być... I mogłabym go kochac i nienawidziec do końca życia. Za późno (choć myslę i czekam... nie wiem na co). To taki Sparks bez happy endu. Zdarza się.

Magda. Pamiętam pierwsze pożegnanie... Brakowało w tle refrenu z "wherever you will go', "when you're gone", "she will be loved" albo "chasing cars".. nie ważne. Ona o tyle była piękna bo nie miała czasu na kłótnie. Miała czas żeby bawić się jak dziecko, spędzić całą noc kochając się... pamiętam jaki padnięty chodził nastepnego dnia, a ja jak hmy.. zakochana. Szaleństwo.

Pika.  Mieć na wyciągnięcie ręki i nie móc dotknąć, jak przekleństwo. Kiedy on smutny smutna i ja kiedy ja wesoła i on szczęsliwy. Jakby dzieliła nas gruba szyba.  I tamto... tak, zdecydowanie było filmowe.

Strasznie nostalgiczny mam dzień. W sumie czuję się potwornie. W takich chwilach dochodzi do mnie że nie można kochać dwóch czy trzech i nie daj Bóg więcej osób- facetów. Więc jak mam układać zycie. Bede z innym i po kilku latach tez to wszystko znikie. A wiem że nie mogę tak robić. Wiem, że nad związkiem trzeba pracować tylko jak pracować skoro nie masz poukładanej przeszłości i w dodatku dochodzi coraz większy bagaż. Bagaż to chyba nic w porównaniu z myślami... Mysli w których chciałby się stracic pamięć (bo nie mówię o śmierci) mysli w których to co najlepsze zostało za tobą, że źle wybrałaś, że szczęśliwa mozesz być tylko z kims innym.

Wiem, że nie bedę szczęśliwą meżatką. Może i bedę miała wymarzony dom, może bede malować, może otworzę zajazd, może wszystko to się spełni, ale jak mam być szczęsliwa z kimś kto nigdy nie bedzie mój.  Potrzebuję przytulenia, takiego ze łzami...  Nie jestem wredna i podła ja po prostu jestem nieszczęsliwa.

 

Powinnam zakończyć pisanie bloga. Kiedyś sprowadzi to na mnie spore kłopoty... Poza tym nie ułatwia mi to zycia. Nie jestem szczęsliwsza

25 września 2011   Dodaj komentarz

sob, jest ok

Byłam z Lordem na spacerze, bardzo sie pilnuje i jest grzeczny :) szkoda że mam dla niego tak mało czasu.

Ale chyba inna rzecz mnie nurtuje...

Pika wczoraj spytał o magdę, a raczej o to czy on stał się nią dla mnie (mniej-więcej) Zaprzeczyłam. Jak ktoś mógłby dorównać magdzie! Madzia jets tylko jedna!!! ale sama się wkopałam, bo w "liście" do pika pada porównanie do magdy! W sumie nawet jak z madzią rozmawiałam kiedyś przez tel, opowiedziałm mu o pika, a on na to z zuśmiechem "to taki ja tylko, że na mijescu" a ja że prawie tak, poza jedną rzeczą. I jak tak teraz myślę to chyba tak, tylko to nie jest dobre dla pika. Bo Magda jest NAJ! najlpeszy przyjaciel, kochanek, ktoś za kogo mogłabym zabić, skoczyć za nim w ogień, za kogo się modlę, komu szczerze życzę szczęśliwego życia. Magda to osoba, z którą chciałabym spędzić kilka dni w roku... i nocy, z kim mogę gadać godzinami i moge milczeć. Z kim wiem, że mogę odpierniczać głupowty i całkiem poważnie porozmawiać. Ktoś kto jest dla mnie wszystkim i ktoś z kim nie chcę budować wspólnej przyszłości. Być może rzuciłabym wszystko dla niego, szczególnie że żartował żebym przenosiła Jeremiasza do niego.... i być może wybrałabym go (pod wpływem impulsu i własnej głupoty), ale wiem że na dłuższą metę będę cierpieć bardziej niż po stracie najukochańszych osób. (dlaczego - to wiem tylko ja). I nie wiem czy pika chciałby być kimś takim dla mnie...

Dziś sob. do 22 w pracy. Mam nadzieję że ptyś nie pojedzie w trasę, chcę przygotować mu specjalny wieczór :) żeby wiedział, że mimo tego całego poplątania w jakiś sposób go kocham. 

Wiem, że dużo łatwiej zrobić nowe zjęcie, jednak dokłane posklejanie starego sprawi więcej radości i będzie wiecej warte. Hmyy.... mogłam sprawdzić czy mój skarb nadal jest na swoim miejscu- byłam tam dziś. Zapomniałam.

24 września 2011   Dodaj komentarz

pt., 23.09.2011 godz. 10:20

Jest dziwnie, bardzo dziwnie. Trudno mi wogóle pisać bo nie wiem od czego zacząć.

To może tak: wyszła dziwna akcja... no dziwne- wszystko dziwne! Lepszego określenia na to nie mam. Ja się zachowałam jak gówniarz a on nie zareagował... w dalszym ciągu jest to bez sensu. Nie wiem jak napisać i wytłumaczyć to na polski język....  Będę pisała fragmentami mam nadzieję, że później ułoży się to w całość.

Zacznijmy od tego, że pika chciał znać moje zdanie na temat "wesela z anią"- ja oczywiście nie mogłam mu powiedzieć  bo.. pewnie że bym nie chciała, nie to ze chciałabym być na jej miejscu (może, ale to moja sprawa), ale skoro nie jest pewny, to zrobić to dla samego faktu to jakoś w to nie wierzę.... Ale wesele nie wyszło- zaczyna kursy (Tak ucieszyłam się! Bardzo- wiem samolubna świnia i co z tego..) Ale za to wyszedł inny wyjazd do ani, wcześniejszy czyli już dziś. Teraz wiem, że się szykuje i ze pojedzie. Szczególnie przykre było, że już dziś rano napisał miłego dnia i weekendu- jakby nie miał zamiaru się do mnie odzywać do pn... zakłuło troszkę. Ale to jeszcze nie ten ból.

Nie mam do niego żalu bo może faktycznie przesadzałam z tel. i przeciąganiem. Ale wiedziałam że tylko w czasie pracy mogę, że już po południu to nie mam szansy... Zresztą to wszystko po tym co zrobił- mówiłam, że to bardzo zły pomysł był, jak moje nastawienie zmienia się po głupim śnie to co dopiero po czymś takim.... Zresztą myślałam, że dla niego coś to znaczy, ale po późniejszym zachowaniu, to tak jakby chciał tylko zaspokoić swoją ciekawość i całą resztę miał gdzieś. dlatego potem tyle dzwoniłam, dla mnie to było jakieś niewyjaśnione. A on? nawet nie chciał kontynuować tematu- taki wypadek przy pracy. Owszem umiem się zawziąć i nie być tak delikatna, czuła itd.... (chyba teraz się taka robię) ale chciałam żeby wiedział. Że jest wyjątkowy, ważny bla bla bla za dużo mam w sobie emocji i za szybko przechodzą od pozytywnych do negatywnych.

Kolejna kwestia służbowych esów. Zaczęło się po jego stwierdzeniu, że przesadzam z tel. Tak! WŁASNIE TAK SIE DZIEJE JAK ZACZYNASZ ROZBIJAĆ SŁOWA NA CZĘSCI PIERWSZE. Było coś o minimum kontaktu... i mi wystarczy. I może mam swoja pieprzoną dumę, i może jestem wredna, głupia, uparta i chcę postawić na swoim.... dlatego pod tym względem nie pasuję do pika. Mówił, że bierze winę na siebie, przeprasza nawet jak nie zrobił nic złego, ale nie wiem z kim tak robił, bo jakoś w naszych relacjach tego nie widzę.... Nie ma u niego pierwszego kroku. Jest tak samo zawzięty.... Uparty i nawet nie zdaje sobie sprawy, że jego tryb myślenia nie pokrywa się z zachowaniem (może myśleć, że skora ja nie chcę to nie będzie się narzucał, będzie czekał, może mi przejdzie, może mam gorszy dzień itd. taki skruszony, pokrzywdzony..  tylko z mojej strony wygląda to "Nie kurwa! nie będę się odzywał... za kogo ona mnie ma.." I tak przedstawiają się nasze relacje w sytuacjach kryzysowych. Bardzo źle. najgorsze że u nas nie bardzo kto chce ustępować... utwierdza mnie to w przekonaniu o wyższości i niedopasowaniu jedynek.

Kolejny wątek. Myślałam, że jak nie będę się odzywać, albo chociaż mniej to nie będzie tak o mnie myślał tylko zajmie się anią, na tyle się zajmie żeby ją zaliczyć. Żeby po prostu nie miał powodu dla którego miałby czekać.... To nie jest głupie, bo dużo mi to powie o nim. Jeśli ona nie będzie chciała, będzie mi jakoś przykro (o ile pika chciał), jeżeli on nie będzie chciał, będę miała nadzieję że jest wyjątkiem i cudem samym w sobie. I że zależy mu na własnym życiu i ma jakieś wartości. Jeśli to zrobią to... nie wiem... uznam to za normalne. Młodzi, odpowiednia chwila... jakaś radość skoro ją wybrał i uznał za wyjątkową. Przeżycie tego z nią i z nikim innym. No i oczywiście będę się czuła jakoś tak:

https://www.youtube.com/watch?v=Me-zP047gg0&feature=related - w przynajmniej chciałabym zrobić to co B.S.

Przeżyję, wszystko przeżyję. Nie mogę go tak trzymać, zamykać. On ma swoje życie. Najgorzej że są momenty, kiedy mówi o mnie jak o najważniejszej osobie w życiu- gubię się, bo potem jakby wszystko  inaczej. Boże jak o tym pisze i myślę strasznie mnie ściska. Bardzo mi przykro.

Następna rzecz to wydarzenie (2 słowa) po rozwiązaniu  problemu.... Siedzieliśmy na schodach, było ciężko. W sumie chciałam zostawić wszystko i pójść, bez wyjaśnień i tak po prostu skończyć- skoro jemu nie zależy to dlaczego ja mam się starać. Wiem, że między nami nie jest "tak", nie może być i pika wielu rzeczy nie może zrobić. Z tym, że ja od niego nie wymagam takiego zachowania, chce tylko żeby był, żebym mogła odezwać się z durnotą, żeby się uśmiechał i miał czas....żebym ja mogła... żebym czuła się potrzebna, że jestem ważna też dla niego... nie ważne.

Wracając do tematu. wspomniał o tym, że jestem zazdrosna i dodał "BEZ PRZESADY"- w pierwszej chwili jakbym w ryj dostała, w drugiej, przecież on ma rację nie mogę, nie wypada. Tylko chodzi o fakt tej drugiej osoby. Żeby to dobrze zrozumieć podam przykład. Madzia ma żonę, nawet dziecko. Tylko jego żona mnie nie rusza, nie umiem być o nią zazdrosna, bo wiem ze nie jest z nią szczęśliwy. Przebłyski radości i tak są zasłonięte chmurami burzowymi. Ale o każda inną... O Boże! oczy bym wydrapała, nie ważne że to siostra, kuzynka, gówniara czy stary babsztyl.... Dlatego z pika... Tak chorobliwie jestem zazdrosna. Wiem, że nie mogę.. i to wszystko właśnie dziś się zmienia. Dlatego nawet jak mnie będzie bolało jak będzie mówił o ani to nie pokażę.... a boli zawsze, boli gdy dostaje esa i przerywa ze mną rozmowę, jak mówi, że do późna z nią pisał, że dzwoni, że pilnuje, że ma problemy... tylko ania ania ania.... czasami myślę że nie ma dnia żeby o niej słowa nie było.

Nie wiem jak to wszystko się ułoży, ale będę hamować. Będzie mniej... dużo mniej telefonów esów, i spotkań... zostanie nam net, o ile znajdzie dla mnie czas. Może lepiej niech będzie z anią. Na wszystko trzeba czasu, nawet jeśli teraz nie jest do końca ok, to czas wszystko naprawi.

Najgorsze że nie chcę się postawić w jego sytuacji... a przecież tez nie jest mu łatwo. NIe chcę bo nie!  Kłamię... wiem, że się męczy, rozumiem... tylko chcę... nie ważne. Nic nie jest ważne. Ważne żeby był szczęśliwy. Tak kosztem swojego chce jego szczęścia. wiem, że będzie mu dobrze. Wiem, że dziewczyna która z nim będzie będzie ta jedyną i cała przeszłość zostanie gdzieś w tyle, zapomni.... Ja to wiem i nic więcej nie potrzebuję.

Nie wiem czy wszystko napisałam, zapewne nie... Trudno!

I dziś, puścił strzałkę.... zadzwoniłam, miałam nadzieję ze chce żebym zadzwoniła. Chwile porozmawialiśmy, ale jakoś tak inaczej, on był dla mnie inny. I potem na fb. "zdaje mi się zaraz padnie o kilka słów za dużo. Nie chce żeby dalej ta rozmowa poszła w złym kierunku. 3maj się, miłego dnia i weekendu." Nie chce się tak czuć jak czuję się po przeczytaniu takich wiadomości. W dodatku zaczynam do niego pisać tak samo, mniej emocjonalnie... i czekam kiedy on w końcu napisze coś miłego, ale ciągle tylko tak sucho, a dla mnie te sucho znaczy tyle co "ania jest dla mnie ważniejsza od ciebie"- Przeginam wiem. Przeżywam, wiem. I wiem, że w końcu umrze to śmiercią naturalną, bo on nie będzie sią starał.... Nie sądziłam, że coś co się  tak mocno paliło zgaśnie tak szybko. Poza tym sam wychodzi z przekonania, że to się zmieni. Cały czas myślę, że z takim nastojem-jeżeli tylko będzie okazja- zrobi to z anią. I w sumie chcę żeby to zrobił, przestanie być taki wyjątkowy i będzie mi łatwiej zapomnieć, że pewne rzeczy kiedyś się wydarzyło.

Nie mam pojęcia co dziej się u niego w środku... nie wiem nawet co dzieje się u mnie, ale faktycznie to już nie jest to samo. choć wiele bym dała żeby było tak jak kiedys, smiech i te "moje" poczucie humoru- lubiłam to . A wydaje się jakbym miala to wszystko straci. Wolałabym poświęcić niż s tracić, wtedy chociaż pika mógłby byc szczęśliwym.

23 września 2011   Dodaj komentarz

tymtyrymtym

O happy day...  tak zaczęłam pół godz temu, ale chyba nie bede tego kontynuować.  Choć tak, jest szczęśliwy i ja jestem szczęsliwa. Tylko coś boli. Do jednego momentu zawsze wytrzymasz, tylko w sumie nie wiesz gdzie kończy się Twoja granica... wytrzymałości, strachu, śmiechu czy miłości. Czy czegokolwiek... każda granica! Pika zrobil mi niespodziankę. Zrobił budyń! Zawsze zastanawialo mnie jak on smakuje w jego wykonaniu. Smakuje bardzo dobrze, lepiej niż dobrze. Wtedy myślałam że mogłabym zjeść cały garnek. Mam niedosty bo się niespodziewałam.... Teraz chyba robimy przerwę. Nie powinnam go widywać bo najprawdopodobniej zaczynam coś czuć. A to nie powinno mieć miejsca. choć watpię, żeby przerwa coś dała bo przez okna z pracy widze jego okno pokoju. I bez starań dalibyśmy radę rozmawiać przez otwarte okna. Wkopałam się i to chyba nieźle. Teraz on z Anią idzie na wesele. Wiem jak jest na weslach, wiem jak jest jak się do siebie coć czuje i wiem jak jest jak się jakiś czas temu skończyło 20 lat. Mam nadzieję ze bedzie bawił się dobrze i nie zmarnuje swojej szansy. A ja co? A ja szukam kiecy dla siebie na wesele. Miałam kiedyś coś na oku, lae one wyglądają chyba jak sukienki księżniczek Disneya tylk z porno. Nie sa wyzywające, ale.. sama nie wiem.  No i zostal ptys. Tak jest ok. W końcu czuje przy nim jakąś stabilizację, byc może bezpieczeństo. Że nie muszę się martwić o jutro. Z tym że te jutro nie jest juz takie sloneczne. Chyba znów powoli wraca do kumpli i to nie są kumple od butelki.... czuję ze gdzies po drodze może nie tyle mnie okłamuje co nie mówi wszystkiego. Przy mnie nie rozmawia przez tel.- wychodzi. Nawet jak jestem w lokalu nie chce ze mną posiedziec tylko zawsze coś,  gdzieś ma do załatwienia. Ryby, koledzy, piwo... coś mnie niepokoi, bo kiedyś tak nie było- a może ja przewrażliwona. Najgorsze jest wspólne zasypianie. "Boli" mnie jego dotyk. Nie chodzi, że robić coś źle czy agresywnie-prosić o takiego kochanka,  ale musze się napić żeby coś z tego było, jesli po trzeźwemu zamykam to w max 5 min. I nie wiem czy to można podciągnąć pod "kryzys małżeński", ale kolorowo nie jest. Rozumiem teraz te głupie żarty "głowa mnie boli".  Nie wiem o czm pisać w pracy zapierniczy nie duży, ale zawsze. Dla szefa nie przechodzi... ostatnio nawet wspomnial że przeciez chciałam, pozwoliła... na to i na wiele więcej. Zabiłbym!!! Poza tym nawet idzie mi pisanie. Pewnie nie rewelacja ale kiedyś się nauczę. Dzis miałam wziąc dla pika ten dawno obiecany rysunek, ale nadal lezy na szafie i kurz zbiera. Może kiedys...

Pika- pewnie to przeczytasz. Mam ochotę dać Ci w twarz tak porządnie! Przypomniałeś koklecika, magdę- jezeli wiesz o czym mówię i ostatni es. Myślę, że dam radę i znajdę na to rozwiązanie.

Pozdrawiam i dzięki dziewczyny za wsparcie... faceci jednak są przereklamowani.

20 września 2011   Komentarze (3)
< 1 2 3 4 5 6 7 8 9 >
Blogi